Dr Google: Jak diagnozy online zmieniają relację lekarz–pacjent

Żadnych automatycznych wiadomości telefonicznych. Żadnych melodii w oczekiwaniu na połączenie, grającej dziesięć minut „Eine kleine Nachtmusik” Mozarta. Żadnych zestresowanych recepcjonistek po drugiej stronie linii, przekrzykujących hałas w gabinecie. Żadnych wizyt za cztery tygodnie. Żadnych zatłoczonych poczekalni, gdzie inni pacjenci kaszlą i szczekają. Żadnych wizyt lekarskich, które trwają tylko kilka minut, bo kolejni pacjenci już czekają na swoją wizytę.
Dr Google zawsze ma czas. Codziennie, 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, 365 dni w roku. Zawsze słucha, odpowiada na pytanie za pytaniem i w ciągu kilku sekund dostarcza pacjentom wszystkich informacji, które uzna za pomocne. Prosto, szybko i łatwo zrozumieć.
Dr Google, cyfrowy półbóg w bieli.
Minęły czasy, gdy osoby z objawami sięgały po książki medyczne lub domowe sposoby babci. Teraz, jeśli chcesz wiedzieć, czy jesteś poważnie chory, sięgasz po internet. Wyszukanie frazy „prawy biodro boli przy wchodzeniu po schodach” ujawnia, że może to być początek choroby zwyrodnieniowej stawu biodrowego – a może to po prostu przeciążone mięśnie i ścięgna. Ból głowy z tyłu głowy? Możliwe naciągnięcie mięśnia lub problem z kręgosłupem szyjnym. Słabe widzenie w ciemności? Zespół suchego oka lub zaćma.

Przewodnik po zdrowiu, dobrym samopoczuciu i całej rodzinie – co drugi czwartek.
Zapisując się do newslettera wyrażam zgodę na warunki umowy reklamowej .
Na tym właśnie polega problem z doktorem Google: jego diagnozy są zróżnicowane, ale często niejasne – a czasem wręcz błędne i mylące. Mimo to wciąż cieszy się popularnością wśród swoich pacjentów. Niedawna analiza Fundacji Bertelsmanna , na potrzeby której firma badawcza Forsa przeprowadziła ankietę wśród 2000 obywateli Niemiec online, wykazała, że 87% uczestników wyszukuje w internecie informacji na temat zdrowia. Najczęściej wykorzystywanym źródłem informacji są wyszukiwarki internetowe, ale popularne są również chatboty oparte na sztucznej inteligencji.
W dobie cyfryzacji, gdzie analogowe technologie zastępują cyfrowe, taki rozwój sytuacji jest logiczny. Istnieją jednak pewne ograniczenia: dr Google może stawiać diagnozy, ale nie może przepisywać leków ani wystawiać zwolnień lekarskich, wykonywać badań krwi ani USG, przeprowadzać operacji i nigdy nie będzie angażował się w interakcje społeczne ze swoimi pacjentami. Dr Google nigdy nie będzie w stanie zastąpić lekarzy – ale kwestionuje relację pacjent-lekarz.
Przez wieki lekarze byli pierwszymi osobami, do których zwracano się z dolegliwościami fizycznymi i psychicznymi. Dlaczego teraz to nieożywiona maszyna przejmuje tę rolę? To pytanie, które z pewnością muszą sobie zadać lekarze.
Christiane Eichenberg, która bada wyszukiwania informacji o zdrowiu w internecie na Uniwersytecie Prywatnym im. Sigmunda Freuda, dostrzega kilka powodów takiego stanu rzeczy: „Ludzie chcą się informować” – napisała w zeszłym roku w artykule w „Ärzte Woche” (Tygodniu Lekarzy) . „Pacjenci kwestionują kompetencje lekarzy lub im nie ufają. Inni z kolei oczekują więcej informacji niż otrzymują od lekarzy”.

Jak zadowoleni są Niemcy z systemu opieki zdrowotnej? Kompas Zdrowia RND pokazuje: istnieje ogromna potrzeba poprawy, szczególnie na obszarach wiejskich i w odniesieniu do specjalistów. Ankietowani podnoszą kwestię sprawiedliwości.
Dr Google to przede wszystkim tymczasowe rozwiązanie. Lekarz zastępczy, który wkracza do akcji, gdy lekarze nie dają rady. Często wynika to z braku czasu: badanie przeprowadzone w 2017 roku przez Uniwersytet Cambridge wykazało, że lekarze w Niemczech poświęcają średnio zaledwie 7,6 minuty na jednego pacjenta. Dokładne zbadanie pacjentów i postawienie kompleksowej diagnozy jest praktycznie niemożliwe w tak krótkim czasie. To jeszcze bardziej utrudnia budowanie zaufania.
Dzięki pomocy dr. Google'a i jego współpracowników, takich jak chatboty oparte na sztucznej inteligencji, ludzie mają możliwość kształtowania własnych opinii na temat problemów zdrowotnych. Zyskują coraz większą wiedzę na temat zdrowia, uczą się rozumieć i kwestionować diagnozy oraz zalecenia dotyczące leczenia, a ostatecznie biorą odpowiedzialność za własne choroby. Wiedza o tym, co dzieje się w ich organizmie, jak chronić go przed chorobami lub jak wspierać go w razie choroby, nie powinna być bowiem powierzana wyłącznie lekarzom.
Świadomy pacjent to pożądany pacjent. A jednak, z perspektywy personelu medycznego – nie da się tego zaprzeczyć – może on być również trudnym pacjentem. Ponieważ tam, gdzie spotykają się ludzie o różnych perspektywach, doświadczeniach i poziomach wiedzy, złożone dyskusje są nieuniknione. Największym wyzwaniem jest tutaj spotkanie się na równych prawach.
W analizie Fundacji Bertelsmanna z 2016 roku ponad połowa ankietowanych lekarzy rodzinnych stwierdziła, że postrzegają świadomych pacjentów jako co najmniej problematycznych. Wynikało to z faktu, że pacjenci ci często zgłaszali się do gabinetów z nierealistycznymi oczekiwaniami lub byli zdezorientowani własnymi próbami znalezienia informacji. Prawie co czwarty respondent wręcz odradzał pacjentom samodzielne poszukiwanie informacji.
Oczywiście, samodiagnozowanie się online ma również swoje wady. Na przykład objawy mogą być bagatelizowane, co może prowadzić do całkowitego unikania wizyty u lekarza, co może mieć konsekwencje zagrażające życiu. Zdarza się jednak również odwrotna sytuacja: ludzie „googlują, że są chorzy”. Eksperci nazywają to „cyberchondrią”, kiedy po intensywnych poszukiwaniach w internecie ludzie nabierają przekonania, że cierpią na poważną, rzadką chorobę.
Badanie przeprowadzone w 2020 roku przez Uniwersytet Koloński wykazało, że nawet pięć minut wyszukiwania w Google informacji o swoich objawach nasila dyskomfort. „Wyszukiwanie informacji o własnych dolegliwościach w internecie może zatem w rzeczywistości sprawić, że ktoś poczuje się gorzej, niż jest w rzeczywistości, i doprowadzi do mniej korzystnego przebiegu choroby” – wyjaśnił wówczas zespół badawczy pod kierownictwem psychologa Alexandra Gerlacha.
Dlatego ważne jest, aby znaleźć zdrowy sposób korzystania z wyszukiwarki Dr. Google. Oznacza to, że pacjenci powinni krytycznie kwestionować informacje i sprawdzać źródła. Czy informacje pochodzą z renomowanego artykułu medycznego z udziałem ekspertów naukowych, czy z prasy brukowej? Kiedy artykuł był ostatnio aktualizowany? Może być już nieaktualny.
Lekarze również mogą wykorzystać tę działalność edukacyjną na swoją korzyść. Dr Google nie musi być uciążliwy; może być wręcz szansą. Zamiast być podejrzliwym wobec świadomych pacjentów, lekarze powinni wspierać ich w zdobywaniu dodatkowych informacji, aby lepiej zrozumieć sytuację. Na przykład, udzielając im wskazówek dotyczących wiarygodnych źródeł cyfrowych.
W ten sposób zarówno lekarze, jak i pacjenci mogą korzystać z wyszukiwarki Dr. Google i podobnych. Dokładne rozeznanie przed wizytą u lekarza może pomóc lepiej zrozumieć pacjenta i zadać właściwe pytania.
Przede wszystkim kluczowe jest, aby lekarze byli otwarci na swoich cyfrowych kolegów. Pacjenci muszą czuć się swobodnie, opowiadając swoim pracownikom służby zdrowia o tym, co przeczytali w internecie na temat swoich objawów i opcji leczenia. Z drugiej strony, lekarze muszą rozwijać umiejętności cyfrowe, aby integrować informacje z internetu z konsultacją z pacjentem i przekształcać je w wiedzę. Tylko w ten sposób nowa relacja lekarz-pacjent może funkcjonować w erze Dr. Google.
rnd



