Nowy film twórcy serialu <em>Sukcesja</em> to raczej dokument niż satyra

Dla kwartetu miliarderów z branży technologicznej, bohaterów filmu Mountainhead Jessego Armstronga, idee są tak potężne, że nic innego nie wydaje się realne. Ukryci w przepięknym, zaśnieżonym schronieniu zbudowanym przez twórcę aplikacji do medytacji Hugo Van Yalka (Jason Schwartzman), wpatrują się w swoje telefony, gdy świat zewnętrzny pogrąża się w chaosie. W dużej mierze jest to zasługą błyskawicznie rozprzestrzeniających się fałszywych informacji na platformie społecznościowej należącej do najbogatszego człowieka świata, Venisa Parisha (Cory Michael Smith). Ludzie w Gudżaracie są paleni żywcem po fałszywych oskarżeniach o profanację symboli religijnych, a Amerykanie z regionu Środkowego Zachodu strzelają do siebie z karabinów maszynowych z powodu drobnych nieporozumień. Jednak dla tych czterech mężczyzn ta ogromna tragedia jest w pewnym sensie dowodem na to, że są tak ważni, jak się uważają. A poza tym te ciała stające w płomieniach to tylko obrazy na małym ekranie, tak odległe, że równie dobrze mogłyby być teoretyczne. Kiedy brnie przez śnieg z Randallem (Steve Carell), inwestorem kapitałowym, który pełni funkcję samozwańczego króla-filozofa grupy, Venis pyta go: „Czy ty… wierzysz w innych ludzi?”
Mimo że Armstrong jest najbardziej znany jako twórca serialu Sukcesja , Mountainhead , którego premiera na HBO odbędzie się w sobotę, nawiązuje do jego korzeni w kwaśnej komedii The Thick of It i narcystycznej grotesce Peep Show . Nie ma tu żadnego szekspirowskiego dramatu, tylko grupa chorych psychicznie maniaków, którzy są jednocześnie jednymi z najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Platforma społecznościowa Venisa, Traam, może pochwalić się 4 miliardami użytkowników, a jego rywal Jeff (Ramy Youssef) opracował potężną sztuczną inteligencję o nazwie Bilter, która potrafi odróżnić nawet najbardziej wyrafinowane cyfrowe podróbki od prawdziwych rzeczy. Nazywa ją „lekarstwem na raka informacji”. Technologia ta może okazać się szczególnie przydatna w świecie, który szybko pogrąża się w chaosie z powodu nieodpowiedzialnego wdrażania przez Traama narzędzi opartych na sztucznej inteligencji, pozwalających każdemu użytkownikowi na natychmiastowe tworzenie własnych fałszywych wiadomości. Ale między nimi jest zła krew, ponieważ Venis powiedziała w podcaście, że Jeff zniknął, a poza tym im gorzej się dzieje, tym cenniejsza staje się technologia Jeffa. Podczas jedynego wyjścia z domu, w którym rozgrywa się akcja filmu, czwórka, która nazywa siebie Brewsterami, wspina się na szczyt góry i bazgrze na gołych piersiach swój majątek netto: pierwsza jest Venis, za nią Randall, potem Jeff, a na końcu Hugo, który przy marnym majątku 500 milionów dolarów jest tak stosunkowo ubogi, że pozostali nazywają go „Souper”, co pochodzi od „soup kitchen”. Jednak w trakcie spotkania majątek Jeffa gwałtownie wzrasta, a Randalla zaczyna popadać w szał. Jasne, liczby te są tylko teoretyczne. Ale mają tylko teorie.
Armstrong powiedział mi, że jednym ze źródeł inspiracji dla Mountainhead były podcasty, których słuchał podczas zbierania informacji na temat fabuły technologicznej Succession , a film ma klimat czterech potencjalnych samców alfa walczących o ten sam mikrofon, wymieniających żargon o transhumanizmie i czterosigma IQ. Przypomina to satyrę gonzo na wewnętrzny dialog mieszkańców Doliny Krzemowej, z tą różnicą, że za każdym razem, gdy zatrzymasz się, by wyszukać w Google jakiś absurdalny termin, okazuje się, że jest on prawdziwy. Podobnie jak w przypadku nie do końca Murdochów z „ Sukcesji ”, bohaterowie filmu są wyraźnie inspirowani prawdziwymi ludźmi: Venis, ze swoim farmaceutycznym entuzjazmem i żądzą wywiezienia ludzkości „z planety”, to Elon Musk z siecią społecznościową, która rozmiarami przypomina sieć Marka Zuckerberga; Randall, który cytuje Hegla i Marka Aureliusza, nie rozumiejąc w pełni ich idei, to Peter Thiel; Jeff, geniusz sztucznej inteligencji, który ma wystarczająco dużo sumienia, aby wyrazić skruchę, ale nie na tyle dużo, aby zignorować chęć rywalizacji, jest połączeniem Sama Altmana i Bankmana-Frieda. (Hugo, który wciąż próbuje twierdzić, że jego biznes medytacyjny, który spala gotówkę, jest w rzeczywistości „superaplikacją do stylu życia”, mógłby być każdym wannabe, który jest szalenie bogaty według dowolnych standardów, z wyjątkiem tych, których sam postanowił się trzymać). Uboczne szkody wynikające z nieingerującego podejścia Traama do dezinformacji nie przesadzają w niczym ze zniszczeń dokonanych przez Facebooka w Mjanmie lub WhatsApp w Indiach , a ponieważ zbliżające się odejście Muska z Białego Domu powoduje powódź przecieków na temat narkotyków , które rzekomo przyjmował , wyrywając kable z rządu federalnego, film zaczyna przypominać mniej Doktora Strangelove'a , a bardziej Last Week Tonight .
Pomimo wszystkich absurdalnych akcentów, Mountainhead uderza najmocniej — mówiąc wprost, mocniej niż jakikolwiek inny film w kinach w tym roku — gdy jest bardziej cichy i spostrzegawczy. Sposób, w jaki Hugo swobodnie opiera się o obraz w swojej niedawno odnowionej rezydencji, mówi wiele o relacji świata technologii ze sztuką, a gdy Randall i Jeff porównują swoje dane biometryczne – „mam 80 punktów za sen” – nie trzeba ci mówić, że wszystko w swoim życiu uczynili z gier, ponieważ to jedyny sposób, aby dowiedzieć się, kto wygrał. (Randall nie mówi innym, że choroba, z którą walczy, została niedawno uznana za śmiertelną, zamiast tego nalega, że dla niego „rak był w sumie dużym plusem”). Smith, który po zagraniu roli Chevy'ego Chase'a w Saturday Night szybko zmonopolizował rynek zadufanych w sobie dupków, idealnie oddaje mesjanistyczną pogardę ewangelistów technologii dla życia zwykłych ludzi, nalegając, że sposobem na przezwyciężenie katastrofalnych konsekwencji jego generatora deepfake jest po prostu „pokazanie użytkownikom jak największej ilości gówna, dopóki wszyscy nie zdadzą sobie sprawy, że nic nie jest aż tak cholernie poważne”. Na początku film sprawia wrażenie karykatury, ale im dłużej wczuwamy się w sytuację tych bohaterów, tym bardziej staje się jasne, jak bardzo już żyjemy w świecie, który stworzyli, z tą różnicą, że dla nas teorie nie są tylko teoriami. Oni śnią marzenia, a my cierpimy z powodu rzeczywistości.
Slate