Jak sztuczna inteligencja, robotyka i nieżyjący już artysta Morrisseau pomagają w walce z oszustwami w branży artystycznej

Słynny rdzenny artysta Norval Morrisseau zwiedzał galerię w Vancouver ze swoim wieloletnim przyjacielem Corym Dingle około 1993 roku, gdy nagle zatrzymał ich pewien obraz.
Para zapytała, kto to stworzył.
Odpowiedź? „Norval Morrisseau”. Problem? Artysta nigdy nie widział tego dzieła, nie mówiąc już o jego namalowaniu.
„Pośmialiśmy się trochę i wyszliśmy” – wspominał Dingle. „Wtedy zapytałem: »Co chcesz z tym zrobić?«. Odpowiedział: »Wiesz, nie da się kontrolować świata«”.

Morrisseau, który zmarł w 2007 roku, był samoukiem, pionierskim artystą znanym ze swojego piktograficznego stylu i przynależności do Indian Group of Seven. Był pierwszym artystą rdzennej ludności, którego prace wystawiono w galerii sztuki współczesnej w Kanadzie, a obecnie jego obrazy sprzedają się za miliony.
Jednak incydent, który pamięta Dingle, okazał się omenem.
Od tego czasu odkryto co najmniej 6000 fałszywych obrazów, co kosztowało majątek Morrisseau 100 milionów dolarów strat. Zjawisko to, jak określiła policja, jest największym oszustwem w historii sztuki.

Znalezienie falsyfikatów to zajęcie czasochłonne. Wymaga współpracy galerii i prywatnych kolekcjonerów, wprawnego, krytycznego spojrzenia na wszystko, co rzekomo jest dziełem zmarłego artysty, oraz cierpliwości, by nieustannie dochodzić sprawiedliwości w sądzie.
Teraz jednak pojawiło się nowe narzędzie, które może pomóc w tej walce: sztuczna inteligencja.
Przytłoczeni ogromem zadania, jakim było zarządzanie, majątek Morrisseau, którym zarządza Dingle, nawiązał współpracę z dwoma profesorami-miłośnikami sztuki, aby około trzy lata temu stworzyć oprogramowanie o nazwie „Norval AI”. Potrafi ono analizować dzieła sztuki i określać prawdopodobieństwo, że są one autentycznym dziełem Morrisseau.
„Ponieważ podróbki były tak okropne… doszliśmy do takiego punktu rozwoju naszej sztucznej inteligencji, że była ona tak dobra w ich rozpoznawaniu” – powiedział Dingle. „Nie było problemu”.

Mimo to spadkobiercy wiedzieli, że podróbki wciąż istnieją. Stawały się coraz trudniejsze do wykrycia, ponieważ rozprawy sądowe ujawniały charakterystyczne cechy podróbki Morrisseau – na przykład cieńsze linie farby – co pozwalało oszustom na jeszcze bardziej przekonujące tworzenie swoich prac.
Pojawia się Chloë Ryan.
Wówczas student inżynierii uwielbiał tworzyć abstrakcyjne obrazy na dużą skalę.
Mimo że takie dzieła mogłyby zostać sprzedane za przyzwoitą kwotę, ich stworzenie często zajmuje tygodnie lub miesiące, co zmniejsza szanse, że artystka mogłaby uczynić z kariery artystycznej opłacalną karierę.

Potrafiła wykonać odbitki swoich prac, ale nie były one takie same, bo brakowało im faktury prawdziwego obrazu.
Zagadka ta stała się dla Ryan źródłem inspiracji, która skłoniła ją do majsterkowania przy robotach i malowania na balkonie w Montrealu.
Ostatecznie założyła Acrylic Robotics, firmę, która wykorzystuje technologię do malowania dzieł sztuki na zlecenie artysty.

Proces rozpoczyna się od tego, że artysta maluje rysikiem na stole kreślarskim, który przypomina ogromny tablet.
Oprogramowanie Amazon Web Services analizuje i rejestruje każdy ruch, wykrywając miliony szczegółów w dziele, w tym pociągnięcia pędzla, siłę nacisku pędzla, pigment i prędkość.
„Lubimy myśleć o sztucznej inteligencji jak o potężnym szkle powiększającym” – powiedziała Patricia Nielsen, szefowa działu transformacji cyfrowej i sztucznej inteligencji w AWS Canada.
„Potrafi wykryć wzorce i anomalie, które mogą być niewidoczne dla ludzkiego oka... dzięki temu eksperci w dziedzinie sztuki i historycy mogą zbadać sprawę dokładniej”.

Dzięki tym danym ramię robota Acrylic może namalować replikę tak precyzyjną, że według Ryana jest ona nie do odróżnienia od oryginału — a to dokładnie to, czego Dingle potrzebował, aby poddać Norval AI testowi.
Wspólna znajomość pozwoliła mu nawiązać kontakt z Ryanem w sierpniu zeszłego roku. Wkrótce potem zabrali się do pracy.
Ponieważ Morrisseau nie żyje i nie może malować obrazów na tablecie Ryana, robot firmy Acrylic (Dingle pieszczotliwie nazywa go Dodo) miał do wykonania bardziej skomplikowane zadanie.
Dingle przesłał Ryanowi obraz w wysokiej rozdzielczości jednego z dzieł Morrisseau. Firma Acrylic Robotics zleciła artyście zapoznanie się z dziwactwami jego stylu i namalowanie dzieła, zanim robot Acrylic dałby mu szansę.

Wszystko, co namalował robot, zostało przeanalizowane przez spadkobierców i sztuczną inteligencję Norval. Obie strony wymieniały się opiniami przez około rok, wyłapując błędy w wykonaniu robota i analizując nowe prace.
Wczesne edycje zawierały kilka miejsc, w których zarówno posiadłość, jak i sztuczna inteligencja Norvala mogły stwierdzić, że robot przerwał długi ruch, aby nabrać więcej farby — co było nietypowe dla Morrisseau.
„Gdybyś spojrzał na jedno z naszych dzieł na ulicy, nie mógłbyś powiedzieć, że stworzył je robot, ale nie możemy jeszcze tworzyć całej sztuki pod słońcem, ponieważ istnieje wiele technik, których jeszcze nie opracowaliśmy” – powiedział Ryan.
„Nie możemy jeszcze wykorzystać wszystkich narzędzi, jakie ma artysta. Jeśli artysta maluje palcami, to oczywiście nie możemy robić takich rzeczy”.
Obawy o wyrządzanie krzywdy artystomNowsze wydania Morrisseau są dokładne w około 69 procentach, a oczekuje się, że będą jeszcze dokładniejsze.
Ale Dingle przyznaje: „W pewnym sensie powstrzymywałem się przed osiągnięciem 100 procent”.
Obawia się, że stworzy coś zbyt doskonałego, zanim on i Acrylic Robotics nie znajdą niezawodnej metody, która zapewni, że odtworzenie postaci Morrisseau nie będzie mogło zostać uznane za oryginał.
Ryan podziela te obawy.
„Najgorsze, co mogłoby się wydarzyć, to to, że opublikujemy to bez konsultacji z grupami, które ucierpiały na skutek fałszerstwa dzieł sztuki, a technologia ta zostanie wykorzystana przeciwko artystom” – powiedziała.

Obecnie naukowcy badają możliwość umieszczenia na przedmiotach oznaczeń i innych cech, które wskazywałyby, że nie są to oryginały.
Gdy już ustalą idealną metodę, będą mieli możliwość odpowiedzialnego rozpowszechniania odtworzeń dzieł Morrisseau.
Choć niektórzy mogliby pomyśleć, że to ostatnia rzecz, na jaką zdecydowałaby się posiadłość dotknięta falsyfikatami, Dingle widzi w tym sposób na udostępnienie dzieł Morrisseau ludziom, którzy cenią je najbardziej.
„Są dwie szkoły nazwane imieniem Norvala. Są instytucje lecznicze. Są instytucje akademickie. Są odległe społeczności tubylcze” – powiedział Dingle, siedząc przed rzadko pokazywanym Morrisseau.
„Nigdy nie byłoby ich stać na kupno tego obrazu, powieszenie go w swoich korytarzach, by doświadczyć uzdrowienia i wyciągnąć z niego naukę, dlatego musimy być w stanie stworzyć wysokiej jakości reprodukcje, które tchną życie w te miejsca”.
cbc.ca