Oklaskujmy wszystkie miliony zarobione na rynku

Poza sezonem NFL, gwiazda futbolu amerykańskiego, Saquon Barkley, podpisał z Philadelphia Eagles przedłużenie kontraktu na kwotę 40 milionów dolarów. Nie ma co do tego wątpliwości, zasłużył na to, zdobywając 2005 jardów w sezonie zasadniczym i przyczyniając się do zdobycia przez Filadelfię kolejnego Trofeum Lombardiego. Nie jestem odosobniony w tym przekonaniu. Jak zauważył jeden z dziennikarzy sportowych : „Zasłużył na to… Barkleyowi łatwo kibicować, nie tylko dlatego, że potrafi przechytrzyć innych, ale także dlatego, że ciężko pracuje, jest miły i jest świetnym kolegą z drużyny”.
Rzadko kto twierdzi, że to moralnie niesprawiedliwe, gdy piłkarz lub inny artysta zarabia dziesiątki milionów dolarów. Ale jeśli prezes zarabia tyle samo, to jest to chciwość, wyzysk lub objaw schyłkowego kapitalizmu.
Nawet gdy fani narzekają na wysokie pensje osób, które zarabiają na życie grając w gry, nigdy nie towarzyszy temu jadowitość, która towarzyszy narzekaniom na prezesa. Dlaczego ludzie tak odmiennie reagują na bogactwo artysty i bogactwo dyrektora?
Mam kilka przypuszczeń: (1) trudniej dostrzec wartość tworzoną przez kadrę kierowniczą i (2) ludzie podejrzewają, że zarabiają miliony, wykorzystując pracę swoich pracowników. Ale oba te założenia są chybione. W kwestii wynagrodzenia liczy się przede wszystkim to, że jest ono wynikiem wartości, jaką tworzy dana osoba. Dlatego prezes firmy nie zasługuje na bogactwo generowane przez rynek mniej niż gwiazdor sportu.
Przyjrzyjmy się każdemu z tych przypuszczeń dotyczących różnych reakcji na wysokie zarobki. Po pierwsze, w przypadku sportowców i artystów, wartość, jaką tworzą, jest widoczna. Można dosłownie zobaczyć Barkleya przeskakującego nad obrońcą. Można też zauważyć, że jest wyjątkowy, ponieważ inni running backowie w lidze nie robią tego samego. Zatem związek między tym, co Barkley robi, aby pomóc swojej drużynie wygrywać mecze, a tym, ile zarabia, jest oczywisty. Podobnie, można usłyszeć śpiew Taylor Swift i zobaczyć wypełnione po brzegi stadiony i uradowaną rzeszę fanów. Może nie jesteś fanem jej muzyki, ale rozumiesz, dlaczego została miliarderką.
W przeciwieństwie do tego, wkład prezesa jest ukryty w arkuszach kalkulacyjnych i spotkaniach. Jeśli podejmuje dobre decyzje, firma prosperuje – ale nie widać tego w sposób, w jaki prowadzi Barkley. Brakuje wzmianki o efektywnej logistyce czy lepszym zarządzaniu.
To, że nie widzimy tworzonej wartości, nie oznacza, że nie jest ona realna. Analogicznie, świetni trenerzy pomagają swoim drużynom wygrywać, mimo że sami nie są na boisku. Nie tylko projektują zagrania i motywują zawodników, ale także zatrudniają asystentów, budują kulturę organizacyjną i doradzają w kwestii wyboru w drafcie. Prezes jest trochę podobny. Prezes Starbucksa nie stoi za ladą i nie nalewa kawy, ale pomaga tworzyć i zarządzać procesami i instytucjami, które umożliwiają milionom ludzi picie latte każdego ranka. To, że czyjś wkład w sukces organizacji jest mniej widoczny niż wkład innych, ponieważ odbywa się „za kulisami”, nie oznacza, że jest mniej wartościowy.
Po drugie, ludzie mają tendencję do nieufności wobec pieniędzy zarabianych dzięki zatrudnianiu innych. Nie ma problemu z wzbogaceniem się na sprzedaży biletów na swoje występy – to po prostu chętni klienci. Wielu jednak twierdzi, że prezesi bogacą się kosztem swoich pracowników, którzy tak naprawdę generują wartość. Właśnie to mają na myśli, gdy mówi się, że pracodawcy wyzyskują pracę pracowników.
Jednak pracodawca nie wykorzystuje swoich pracowników bardziej niż Saquon Barkley czy Taylor Swift wykorzystują swoich fanów. Umowa, którą artyści zawierają ze swoimi fanami, jest pod kluczowym względem ekonomicznie i etycznie podobna do umowy, którą pracodawcy zawierają z pracownikami: obie są wynikiem umowy, którą ludzie dobrowolnie akceptują, ponieważ oczekują, że poprawi to ich sytuację.
Milton Friedman , wybitny ekonomista, powiedział : „ Najważniejszym faktem dotyczącym wolnego rynku jest to, że żadna wymiana nie ma miejsca, dopóki nie skorzystają na tym obie strony”. W efekcie Taylor Swift składa ludziom ofertę: zagram dla ciebie koncert, jeśli zapłacisz cenę biletu. Ktoś, kto nie jest jej fanem, nie musi z niej korzystać i nie jest w gorszej sytuacji, mając taką możliwość. Z drugiej strony, oddany fan Swift prawdopodobnie wierzy, że kupno biletu przyniesie mu korzyści i zaakceptuje ofertę.
Pracodawcy składają potencjalnym pracownikom podobną ofertę: Zapłacę ci określoną kwotę za godzinę, jeśli będziesz nalewać kawę moim klientom . Jeśli nie chcesz tej pracy, nie musisz jej przyjmować, a ta oferta nie będzie dla ciebie gorsza. Z drugiej strony, jeśli uważasz, że zarabianie jako barista przyniesie ci korzyści, przyjmiesz ją.
Można by zaprotestować, że pracodawcy są bardziej wyzyskujący niż artyści, ponieważ bezrobocie jest o wiele gorsze niż brak rozrywki, więc w pewnym sensie ktoś nie ma innego wyboru, jak tylko podjąć pracę. Chociaż nie ma tu miejsca na szczegółowe omówienie tej kwestii, zauważę tylko, że nawet jeśli sympatyzujesz z tym zarzutem, nie ma sensu obarczać winą pracodawcy pracownika, zakładając, że pracodawca nie jest odpowiedzialny za złe alternatywy pracownika. Pracodawcą pracownika jest osoba, która złożyła mu najlepszą ofertę , o czym świadczy fakt, że pracownik zaakceptował ją spośród wszystkich innych. Tak więc, jeśli chcesz krytykować kogoś, powinieneś krytykować wszystkich pracodawców, którzy zaoferowali pracownikowi gorsze warunki lub w ogóle nie zaoferowali mu żadnej oferty.
Rzecz w tym, że tak jak artyści przyciągają widzów, oferując im coś, co cenią, tak i menedżerowie przyciągają pracowników, oferując im coś, co cenią. Obaj bogacą się, przyczyniając się do dobrobytu innych. Zatem bogactwo prezesa, wypracowane dzięki rynkowi, nie jest mniej godne podziwu niż bogactwo Saquona Barkleya, choć czasem trudniej to dostrzec.
econlib


