Czy Rachel Reeves po prostu podniosła wiek emerytalny, nie mówiąc nam o tym?

Wiek emerytalny w Wielkiej Brytanii od lat stopniowo rośnie . Początkowo ustalony na 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn, został wyrównany do 65 lat w 2018 roku, a następnie podniesiony do 66 lat w 2020 roku. To już postawiło wiele osób w trudnej sytuacji, zwłaszcza tzw. kobiety z grupy WASPI, urodzone w latach 50. XX wieku, które musiały czekać dodatkowe sześć lat na swoje emerytury.
Ból na tym się nie skończy. Kolejny wzrost do 67. roku życia jest już w planach, oficjalnie planowany na 2044 rok, a zakończenie procesu w 2046 roku. Docelowo może on przekroczyć 70. rok życia .
Eksperci od dawna ostrzegają, że obecny harmonogram jest zbyt luźny. W 2017 roku raport byłego szefa Konfederacji Przemysłu Brytyjskiego, Johna Cridlanda, zalecał przesunięcie podwyżki do 2037 roku. Przegląd baronowej Neville-Rolfe z 2023 roku przewidywał rok 2041.
To jeden wielki bałagan. Nikt tak naprawdę nie wie, co się dzieje . A przynajmniej tak nam się wydawało.
Nowy raport sugeruje, że Rachel Reeves mogła po cichu rozwiązać tę sprawę. Po prostu jeszcze nam o tym nie powiedziała.
Klucz leży w raporcie Biura Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) z ubiegłego tygodnia, dotyczącym ryzyka fiskalnego i zrównoważonego rozwoju. Jest to instytucja niezależna, lecz silnie powiązana z rządem.
Został on przedstawiony parlamentowi przez Skarb Państwa i określa, czy budżet państwa pozostanie zrównoważony.
Raport zawiera wyraźne ostrzeżenie dotyczące emerytur. Wydatki państwa na emerytury gwałtownie wzrosły z około 2% PKB w połowie XX wieku do 5% obecnie, co kosztowało nas 138 miliardów funtów.
Do początku lat 70. XXI wieku koszty te mogą osiągnąć 7,7% PKB, co będzie drugim co do wielkości wzrostem wydatków po ochronie zdrowia.
OBR twierdzi, że jeśli obecna polityka emerytalna państwa nie ulegnie zmianie, „zadłużenie Wielkiej Brytanii znajdzie się na niezrównoważonej ścieżce”.
Coś musi ustąpić. I tu jest właśnie sedno sprawy.
Każda prognoza zawarta w raporcie opiera się na jednym założeniu – że wiek emerytalny wzrośnie do 67 lat między 2037 a 2039 rokiem.
To siedem lat wcześniej niż zakłada obecny harmonogram prawny. O formalnie uchwalonej podwyżce do 2044 roku nawet nie wspomniano.
Ekspert ds. emerytur zwrócił mi na to uwagę z zaniepokojeniem. Obawia się, że Ministerstwo Finansów po cichu przyjęło wcześniejszą datę, nie informując o tym wyborców. Wszystkie kwoty zależą od tego. Przesłanie? Wcześniejsza podwyżka nie podlega dyskusji. To się dzieje.
Biuro Budżetu i Reform (OBR) nie ustala polityki, ale ma na nią duży wpływ. Dwa razy do roku publikuje pięcioletnią prognozę, określającą, na co Kanclerz może sobie pozwolić, a na co nie.
Jeśli jej arkusze kalkulacyjne opierają się na wcześniejszym wzroście do 67, to Rachel Reeves mogła po prostu przyjąć to za pewnik. Co oznacza, że planowanie Ministerstwa Skarbu już zakłada, że ludzie będą musieli pracować dłużej, nawet jeśli Parlament tego nie zatwierdził.
Zaczyna się wydawać, że decyzja została podjęta za zamkniętymi drzwiami i nikt nie chce powiedzieć jej głośno.
Biorąc pod uwagę kryzys demograficzny i opłakany stan finansów państwa , nie byłoby to żadnym zaskoczeniem.
Biuro OBR nie chce tego jasno powiedzieć. A Reeves nie będzie chciał wziąć na siebie winy. Ale w pewnym momencie musimy usłyszeć prawdę.
Moim zdaniem data jest już ustalona. Ministrowie po prostu nie chcą, żebyśmy ją poznali.
Daily Express