Wegetariańskie bzdury
%3Aformat(jpeg)%3Afill(f8f8f8%2Ctrue)%2Fs3%2Fstatic.nrc.nl%2Fbvhw%2Fwp-content%2Fblogs.dir%2F114%2Ffiles%2F2021%2F11%2Ftrujilo-vierkant.png&w=1280&q=100)
We wtorek wybrałem się do kina Lux w Nijmegen, żeby obejrzeć film dokumentalny „Żywność dla zysku ”, który ujawnia nadużycia w hodowli zwierząt gospodarskich w Europie. Mój trener mentalny radzi mi unikać filmów dokumentalnych o hodowli zwierząt gospodarskich. Pierwszy obejrzany przeze mnie film sprawił, że od razu zostałem weganinem. Po nakręceniu dwóch filmów dokumentalnych musiałem dać upust swojemu gniewowi, pracując przez cztery lata nad powieścią, w której bohaterowie pozostawiają za sobą ślady zniszczeń w przemyśle hodowlanym: rzeźnie są palone do fundamentów, transporty zwierząt są porywane – tego typu rzeczy. To była fikcja, ale jednak. Według mieszkańca Hagi, dzieliło mnie tylko obejrzenie filmu dokumentalnego o hodowli zwierząt gospodarskich od odwiedzenia rzeźni ze skrzynką koktajli Mołotowa na bagażniku. „Następnie poślizgnąłeś się na kałuży benzyny, którą rozlałeś, i złamałeś sobie biodro”.
Okazało się, że akcje związane z jedzeniem na sprzedaż były w dużej mierze kręcone ukrytymi kamerami przez tajnych pracowników. Cierpiące zwierzęta, cierpiący pracownicy, cierpiący mieszkańcy, pustynie wokół wyrzucanego obornika, oporność na antybiotyki, wirusy, nieuczciwi lobbyści: wszyscy oni są częścią tego aktu oskarżenia branży, dla której europejskie prawa wydają się opcjonalne, a która mimo to zgarnia miliardy dolarów z europejskich dotacji. Każdy, kto uważa, że w Europie hodowla zwierząt gospodarskich idzie dobrze, może liczyć na solidną dawkę otrzeźwiającej ulgi w Food for Profit
Po projekcji odbyła się dyskusja z publicznością, wykorzystując metodę określaną mianem „aktywnej nadziei”. Wygląda na to, że musieliśmy być pełni nadziei. Moderatorami byli członkowie Extinction Rebellion. Mieliśmy możliwość dzielenia się ze sobą pozytywnymi intencjami, złością i frustracją. Węzeł drutu przeszedł przez pokój. Ktokolwiek się odezwał, mógł przekazać tę wiadomość dalej. Stworzyłoby to sieć łączącą nas ze sobą. Moje postanowienie, że nie będę uczestniczył w tym bezsensownym szaleństwie, przetrwało do momentu, aż moderator, jakby to było coś pozytywnego, ogłosił, że jest wegetarianinem.
Przez osiem lat byłam wegetarianką, wychodząc z założenia, że nie sprawiam cierpienia zwierzętom. Przemysł mleczarski przez osiem lat potrafił mną manipulować, ku mojemu wstydowi. W Nijmegen przeżyłem odrodzenie religijne. Nawet w pomieszczeniu, w którym wszyscy przed chwilą widzieli na dużym ekranie krowy mleczne z zapalonymi wymionami gnijącymi we własnych odchodach, wszyscy obecni, łącznie z moderatorami-aktywistami klimatycznymi, wydawali się uważać okrucieństwo mleka za dopuszczalne.
Dzięki mojej niewielkiej przewadze i weganinowi siedzącemu w ostatnim rzędzie, dyskusja na korytarzu przerodziła się w krzyki o prawach zwierząt.
„Cielę tęskni za matką bardziej niż ty za serem!” krzyknęła.
„Musisz okazywać więcej współczucia!” Oznaczało to współczucie dla ludzi, a nie dla krów. Weganin z tyłu miał rację. Mleczarstwo i mięso to ta sama branża. Krowy mleczne i mięsne trafiają do tych samych rzeźni. Krowy mleczne po prostu podróżują dłużej, ponieważ przez kilka lat są eksploatowane dla mleka. Jako wegetarianin nadal wspierasz ten przemysł. Aktywiści klimatyczni powinni o tym wiedzieć. Zwłaszcza, gdy organizują dyskusje po filmach dokumentalnych o hodowli zwierząt. Dyskusja była przepełniona nadzieją i zaangażowaniem. Znów musieliśmy porozmawiać o małych, pozytywnych zmianach.
Twórcy filmów dokumentalnych ciężko pracują i nie proszą o rozmowy dające nadzieję. Zwracają się do obywateli z prośbą o organizowanie pokazów i pobudzanie dyskusji na temat zakończenia dopłat do hodowli zwierząt gospodarskich. Chcą w tej sprawie zorganizować rady obywatelskie. Wolałbym, żeby cały handel został zakazany i żeby w Europie każdy, kto spożywa produkty pochodzenia zwierzęcego, musiał się zarejestrować i mógł dotykać zwierząt wyłącznie bez nadzoru, ale mam dość ostre obiekcje co do filmów dokumentalnych o hodowli zwierząt. Zwłaszcza gdy kończą się pogawędkami, mającymi na celu złagodzenie uzasadnionego gniewu, który twórcy filmu pieczołowicie budowali.
Carolina Trujillo jest pisarką.
nrc.nl