Jak starożytna holenderska marka obuwnicza Van Lier wpadła w kłopoty


Dwa lata temu holenderska marka obuwia męskiego Van Lier, znana od lat, próbowała pozyskać miliony, obiecując rozwój. Firma nie dotrzymała tych obietnic. Od tego czasu prezes zrezygnował, sklepy zostały zamknięte i nie ma pewności, czy firma przetrwa. Co poszło nie tak w Bredzie?
Na początku tego tygodnia ogłoszono, że brabancka firma rodzinna Van Lier poniosła w ubiegłym roku podatkowym stratę w wysokości prawie miliona euro i nie jest już w stanie spłacać swoich zobowiązań podatkowych. Marka obuwia z ponad dwustuletnią tradycją pilnie poszukuje nabywcy lub finansisty, który zapewniłby jej bardzo potrzebny, świeży kapitał.
Zamknięcia sklepówWiadomość ta pojawiła się po wcześniejszych niepokojących doniesieniach na temat brabanckiej firmy obuwniczej. W kwietniu dyrektor Christine van Spaendonck niespodziewanie zrezygnowała ze stanowiska, a miesiąc później firma zamknęła własne sklepy.
W ostatnich rocznych sprawozdaniach finansowych złożonych przez Van Liera w Izbie Handlowej firma ostrzegała już o „uzasadnionych wątpliwościach co do swojej ciągłości”. Teraz wydaje się, że dalsze istnienie marki obuwniczej jest rzeczywiście zagrożone, mimo że właściciel Geert van Spaendonck we wrześniu stanowczo zapewnił, że firma o tak znakomitej historii jak Van Lier po prostu nie upadnie. „Jestem pewien, że będziemy się nadal rozwijać. Ta firma przetrwała również pierwszą i drugą wojnę światową”.
Wspaniała historiaHistoria firmy Van Lier rzeczywiście sięga daleko wstecz. Według oficjalnej historii firmy, Goyert van Lier założył swoją firmę obuwniczą w 1815 roku w Loon op Zand w Brabancji. Brabancja była epicentrum holenderskiego przemysłu obuwniczego w XIX wieku i pierwszej połowie XX wieku. Firma Van Lier zasłynęła z wysokiej jakości obuwia męskiego dla wyższych sfer.
Na początku lat 90. rodzina założycieli sprzedała firmę obuwniczą 29-letniemu wówczas przedsiębiorcy Geertowi van Spaendonckowi. Po przełomie wieków nowy właściciel zamknął fabrykę w Holandii i zaczął sprowadzać buty za granicę.
Własne sklepyVan Spaendonck nie chciał ograniczać się do hurtowej sprzedaży do zewnętrznych sklepów obuwniczych. Dlatego od 2003 roku otworzył również szereg własnych sklepów, często działających we współpracy z lokalnymi sprzedawcami obuwia. Stylowo zaprojektowane sklepy służyły nie tylko jako kanał sprzedaży, ale także wizytówka marki. Siedziba Van Liera przeniosła się do Bredy.
Na początku 2023 roku 26-letnia wówczas córka właściciela przejęła codzienne zarządzanie firmą. Christine van Spaendonck dołączyła do firmy obuwniczej dwa lata wcześniej jako analityk danych i chciała zmodernizować tradycyjny biznes. Jej ojciec, Geert, pozostał zaangażowany w działalność firmy jako dyrektor.
Wielkie ambicjeKiedy nowa prezes objęła urząd, Van Lier miała ambitne plany. Pod jej kierownictwem firma miała skupić się bardziej na danych klientów i sprzedaży online, ale przede wszystkim na zwiększaniu przychodów i zysków.
Aby zrealizować te plany, Van Lier próbował pozyskać około 5 milionów euro kapitału rozwojowego latem 2023 roku poprzez sprzedaż akcji . Jednak eksperci inwestycyjni w mediach skrytykowali wygórowaną wycenę. Przy cenie emisyjnej cała firma byłaby warta 28 milionów euro.
Na przykład analityk giełdowy Corné van Zeijl zauważył w „Telegraaf” , że ta „minifirma” nie wygenerowała nawet 300 000 euro zysku w poprzednim roku. „Firma byłaby zatem warta prawie sto razy więcej niż jej zyski. Innymi słowy, są nawet droższe niż superakcje Nvidii” – zadrwił analityk inwestycyjny. „Z chęcią wszedłbym w buty Van Liera, ale nie w akcje”.
Plany rozwojuSprzedaż akcji przyniosła znacznie mniejszy zysk niż oczekiwano, chociaż ojciec i córka Van Spaendonck podkreślali w kolejnych miesiącach, że akcje Van Lier rzeczywiście były warte swojej ceny, biorąc pod uwagę oczekiwania dotyczące wzrostu. W podcaście z września 2023 roku Christina optymistycznie stwierdziła, że Van Lier powinien zwiększyć się półtora raza w ciągu pięciu lat, sprzedawać inne produkty luksusowe, takie jak perfumy, i być bardziej aktywny w sąsiednich Niemczech i Belgii.
Na początku 2024 roku jej ojciec, Geert, ostro odpowiedział w magazynie biznesowym „Cytat” , że krytyczny Van Zeijl najwyraźniej nie przeczytał dokładnie propozycji inwestycyjnej Van Liera. Van Lier przewidywał w niej, że zyski wzrosną do 850 000 euro w roku obrotowym 2023-2024, a w kolejnych latach odpowiednio do 3 i 4 milionów euro. „Za dwa lata może powtórzyć swoje obliczenia” – odparł z pogardą założyciel.
Chwaląc sięOkazało się to przechwałką. W roku obrotowym 2023, który zakończył się w marcu 2024 roku, Van Lier rzeczywiście odnotował wzrost przychodów o 10 procent, do 15 milionów euro. Jednak ostatecznym rezultatem nie był obiecany wyższy zysk, a strata w wysokości ponad pół miliona euro.
Christine van Spaendonck poczuła się zestresowana i opuściła dom wiosną 2024 roku, a następnie wyjechała do Indii, aby dojść do siebie. W lipcu magazyn Quote po raz pierwszy poinformował o niespełnionych obietnicach zysku , a we wrześniu doniesienia te podchwyciły FD i De Telegraaf.
WyzwaniaW lutym ubiegłego roku, powracający reżyser mówił w podcaście „ De Top van Nederland ” o wyzwaniach stojących przed marką obuwniczą, w tym o wpływie kryzysu związanego z koronawirusem i zmieniających się preferencjach konsumentów. Podczas pandemii koronawirusa sklepy były zamknięte, a osoby pracujące z domu nie potrzebowały formalnych butów do pracy.
W każdym razie eleganckie skórzane buty męskie, z których słynął Van Lier, w ostatnich latach traciły na popularności z powodu tzw. „sneakeryzacji”. Nawet w amsterdamskiej dzielnicy Zuidas trampki wypierały tradycyjne obuwie, którym Van Lier zarabiał na życie przez wieki.
Podążając za czasamiVan Spaendonck podkreślił jednak, że Van Lier rzeczywiście poszedł z duchem czasu. Podobno 60 procent jej całkowitych przychodów pochodzi obecnie ze sprzedaży online. Firma z powodzeniem skupiła się również na opracowywaniu i sprzedaży butów sportowych, które spełniały standardy jakości i stylu Van Liera. Modele te odpowiadają obecnie za ponad połowę sprzedaży.
Pomimo wyzwań, Van Lier pozostał dynamiczną firmą z pozytywnymi perspektywami, jak twierdzi Van Spaendonck. Nie chciała jednak przewidzieć, kiedy marka obuwnicza odzyska rentowność.
Odejście dyrektora generalnegoDwa miesiące później, na początku kwietnia, Van Spaendonck niespodziewanie opuścił firmę. Kolejny miesiąc później, na początku maja, nastąpiło zamknięcie siedmiu sklepów należących do firmy. Dane Van Lier pokazują, że sklepy te generowały w ostatnich latach około 30 procent przychodów marki obuwniczej. Tylko 15 procent pochodziło ze sprzedaży hurtowej, a ponad połowa ze sprzedaży internetowej.
Spółka zależna zarządzająca sklepami zbankrutowała pod koniec tego miesiąca. Pierwszy raport o upadłości sporządzony przez syndyka Barta Prinsena pokazuje, że sklepy – z wyjątkiem niewielkiego zysku w ostatnim znanym roku obrotowym – od lat generowały straty w wysokości setek tysięcy dolarów.
Bez sprzedaży we własnych sklepach obuwniczych, siedemdziesiąt procent przychodów pozostało, więc Van Lier zdawał się mieć wciąż szansę na stabilną przyszłość. W rzeczywistości, bez sklepów przynoszących straty, te szanse mogłyby nawet wzrosnąć.
Niepokojące liczbyJednak na początku tego tygodnia firma obuwnicza została zmuszona do ponownego opublikowania niepokojących danych z powodu notowań na giełdzie. W roku obrotowym 2024 (kończącym się w marcu 2025 r.) przychody spadły o 13% z powodu „niesprzyjających warunków rynkowych”, a straty podwoiły się do prawie miliona euro.
Z towarzyszącego tekstu wynika również, że Van Lier nie jest już w stanie spłacić długu podatkowego z okresu pandemii koronawirusa i pilnie potrzebuje nowego kapitału. Firma podobno prowadzi obecnie rozmowy w tej sprawie z potencjalnymi inwestorami. Van Lier nie precyzuje, co się stanie, jeśli nie znajdzie się finansującego. Marka obuwia pisze jedynie, że „codziennie monitoruje sytuację płynnościową, dbając o ciągłość działania firmy”.
Na poniższym filmie możesz zobaczyć, jak tradycyjne skórzane buty zostały „wycofane” ze sceny ulicznej.
RTL Nieuws