Colapinto miał poważny wypadek, który utrudnił mu rywalizację w sobotę, która zaczęła się od uśmiechu, a zakończyła ogromną frustracją podczas brazylijskiego Grand Prix Formuły 1.

Pierwszy dzień Franco Colapinto po potwierdzeniu go jako pełnoetatowego kierowcy Alpine na sezon 2026 rozpoczął się uśmiechem, a zakończył frustracją. W dniu, w którym wczesnym rankiem padał deszcz, a zwieńczeniem dnia było ciągłe słońce przebijające się przez chmury, pogoda po raz kolejny okazała się największym wrogiem argentyńskiego kierowcy. Na skomplikowanym torze, gdzie ograniczenia toru mogą być zabójcze, gdy asfalt jest mokry, wydarzyło się najgorsze: na szóstym okrążeniu wyścigu sprinterskiego Alpine wpadł w wodę wychodząc z Senny S i uderzył w barierę na zakręcie 4. To nie tylko zakończyło jego wyścig, ale także pogorszyło jego wyniki w kwalifikacjach — samochód został naprawiony w ostatniej chwili — w wyniku czego wystartował z 18. pozycji w tę niedzielę o 14:00 (Fox Sports, Disney+ i F1TV).
22-latek rozpoczął swoją działalność bardzo wcześnie w Strefie Kibica na torze wyścigowym. Przed tysiącami kibiców – setkami z nich Argentyńczyków – pochodzący z Pilar kierowca chciał dać popis i nie zawiódł. Ubrany w oficjalną kurtkę i czarną czapkę, perukę i krzaczaste wąsy (być może na wzór Valtteriego Bottasa, który podobno miał zająć miejsce, które zajmował on sam, zastępując Jacka Doohana?), wtopił się w tłum członków ekipy brazylijskiego Grand Prix i fotografa alpejskiego, ustawiając się tuż przed barierą oddzielającą publiczność od sceny. Pełnił nawet funkcję ochroniarza Estebana Ocona i czekał w napięciu na moment wejścia na scenę, być może obawiając się rozpoznania, gdy ogłoszono obecność kierowców alpejskich.
W przebraniu. Tak Franco Colapinto po raz pierwszy wszedł do Strefy Kibica po potwierdzeniu jego obecności w Alpine w 2026 roku. Zdjęcia: Twitter„Nie widziałem go dzisiaj” – odpowiedział Gasly ze zrozumieniem, gdy prezenter zapytał o jego nowego kolegę z drużyny. Zagadka rozwiązała się, gdy Franco podszedł, pokazał twarz i powitał publiczność, która wybuchnęła: „Chodź, chodź, zaśpiewaj ze mną, znajdziesz przyjaciela, a ręka w rękę z Colapinto, wszyscy zrobimy rundę zwycięstwa”.
Była prawie 9 rano i nikt nie spodziewał się tego, co wydarzy się dwie godziny później, kiedy Colapinto wyruszył do ostatniego wyścigu sprinterskiego w tym roku na zdradliwym torze, który stracił gumową powłokę od piątku i wciąż nosił ślady wody po ulewnym deszczu, który spadł w São Paulo wczesnym rankiem. Zwłaszcza że wystartował od pierwszego okrążenia, na którym zyskał dwie pozycje dzięki kontaktowi Liama Lawsona z Oliverem Bearmanem, awansując na 14. miejsce.
Jednak woda gromadząca się na krawężnikach w trzecim zakręcie oznaczała koniec wyścigu dla kierowcy z Buenos Aires, którego spowolniły wcześniejsze obroty Piastriego i Hulkenberga. Wychodząc z Senny S, stracił panowanie nad samochodem na mokrym od wody torze, a wypadek był nieunikniony.
Zdjęcie: EFEKiedy dźwig w końcu wyciągnął A525 i przewiózł go do boksu Alpine, była godzina 12:15, co oznaczało mniej niż trzy godziny na przygotowanie go do kwalifikacji. Pół godziny później z części gościnnej francuskiego zespołu zaczęły docierać kanapki dla mechaników. W rezultacie wymieniono podwozie i skrzynię biegów, a także zamontowano wcześniej używane podzespoły jednostki napędowej, aby uniknąć kary za przesunięcie na starcie dzisiejszego wyścigu.
Ale ciężka praca nie zawsze się opłaca. Samochód nie był odpowiedni i Colapinto nie mógł być konkurencyjny. „Było ciężko. Myślę, że po całej zmianie podwozia, nie wiem, czułem się dziwnie. Nie miałem dobrych osiągów, a kwalifikacje były naprawdę trudne, więc było ciężko. Oczywiście jestem bardzo wdzięczny zespołowi, który zrobił wszystko, co w jego mocy, aby samochód wyjechał na tor, ale to było trudne. Jechaliśmy bardzo wolno, a ja nie miałem potrzebnego tempa. Frustruje mnie to, że nie jestem szybki” – wyjaśnił argentyńskim mediom, w tym zespołowi Clarín. „Czego mam nadzieję na jutro? Na lepszy wyścig” – podsumował.
Franco Colapinto rozmawia i wita mechaników Alpine. Zdjęcie: @AlpineF1TeamSão Paulo po raz kolejny okazuje się być solą w oku. W zeszłym roku, pomimo ulewnych deszczy, zaliczył dwa wypadki i po raz pierwszy wycofał się z Formuły 1. Tylko on i inżynierowie Alpine wiedzą, czy jest jeszcze coś do poprawienia, i postarają się rozwiązać problem bez zakłócania pracy parc fermé, mając nadzieję, że zbliży to Argentyńczyka do Pierre'a Gasly'ego, który wystartuje z dziewięciomiejscową przewagą. „Szkoda. Pierre pokazał, że samochód ma potencjał na udany weekend, a po wypadku nie mogliśmy pokazać jego potencjału” – ubolewał. Po drugiej stronie strefy dla prasy czekała na niego jego matka, ta sama, która była tam, gdy zdobył swoje pierwsze punkty w Formule 1 w Azerbejdżanie w 2014 roku i która postara się przekuć tę frustrację w pewność siebie.
W przeciwieństwie do Franco Colapinto, Pierre Gasly miał świetną sobotę podczas Grand Prix Brazylii. Wygląda na tor Interlagos, który bardzo odpowiada Francuzowi, niezależnie od warunków pogodowych i trudności, jakie stwarza jego samochód. W zeszłym roku zajął trzecie miejsce, zdobywając niezapomniane podwójne podium dla Alpine (Esteban Ocon był drugi), dodając kolejny punkt do skromnego dorobku francuskiego zespołu, który ma ich 21, co plasuje ich na ostatnim miejscu w klasyfikacji konstruktorów po ósmym miejscu w wyścigu sprinterskim.
Następnie, w kwalifikacjach, właściciel 173 Grand Prix po raz pierwszy od czterech miesięcy awansował do Q3: 5 lipca zakwalifikował się na 10. miejscu do GP Wielkiej Brytanii. W tym roku kierowca, który zadebiutował w 2017 roku, zdołał zakwalifikować się w pierwszej dziesiątce tylko w ośmiu z 21 Grand Prix.
Zdjęcie: Reuters Clarin




