Prawa strona historii i więzienia ideologiczne w Hiszpanii

Zmierzamy w kierunku zaprzeczenia podstawowym zasadom demokracji i wolnej myśli.
Ach, to były czasy, kiedy Hiszpanie odłożyli na bok swoje ideologie i wyruszyli na wspólną przygodę, przechodząc od dyktatury do demokracji . Politycy i partie, które reprezentowali, wyrzekli się wielu dogmatów w pogoni za duchem konsensusu, który przyniósł nam Konstytucję z 1978 roku i lata demokratycznego rozkwitu, wolności i postępu. O czym, niestety, obecni przywódcy zapomnieli, stawiając swoje osobiste i partyjne interesy ponad interesy Hiszpanii.
W latach transformacji wszyscy wiedzieliśmy, która strona historii ma rację: wspólne dążenie do pełnej demokracji. Oczywiście, toczyły się debaty, walki ideologiczne i polityczne podziały, ale nie zakończyły się one konfrontacją i polaryzacją, które obserwujemy dzisiaj. Koncentrowano się na „tym, co nas łączy”, a nie na „tym, co nas dzieli”, jak to ma miejsce obecnie. Wewnątrz partii politycznych istniały nurty ideologiczne, wewnętrzne debaty i krytyczne myślenie, które w ostatnich czasach coraz bardziej zacierały się, do tego stopnia, że tworzyły prawdziwe więzienia ideologiczne, z których niewielu udaje się uciec. Każda siła polityczna dominuje nad jedną ideologią, ściśle kontrolowaną przez jej najwyższego przywódcę, który nie dopuszcza nawet cienia wątpliwości co do ich decyzji.
Żyjemy w czasach, w których wiadomości, niemal wyłącznie negatywne, napływają w szalonym tempie, nie pozostawiając czasu na ich przyswojenie ani refleksję nad ich konsekwencjami. Każde nowe wydarzenie wywołuje natychmiastową reakcję, rodzaj akcji/reakcji, która rodzi się ze strony ideologicznych strażników każdej partii, którzy rozpowszechniają swoją narrację i słabe argumenty wśród swoich lojalnych zwolenników politycznych i medialnych, aby ci powtarzali je publicznie aż do wyczerpania. Natychmiast bohaterowie zostają napiętnowani, a równoległe prawdy (czyli kłamstwa) na temat tego, co się wydarzyło, są tworzone. W ten sposób zmierzamy ku zaprzeczeniu podstawowych zasad demokracji i wolności myśli.
W ten wtorek dziennikarz Miguel Ángel Aguilar zaprezentował książkę o śmierci Franco, której 50. rocznica przypada w tym roku. To bardzo interesująca książka o latach dyktatury, jej końcu i nadejściu demokracji. Podczas prezentacji Aguilar wyjaśnił coś, co skłoniło nas obecnych do refleksji. „Koniec wojny domowej” – powiedział – „nie przyniósł pokoju, lecz zwycięstwo i okres dyktatury; pokój nastał dopiero w 1978 roku, wraz z uchwaleniem Konstytucji, którą powinniśmy cenić ”. To prawda, pojednanie narodowe nastąpiło dopiero po ratyfikacji nowej Konstytucji przez naród hiszpański.
Większość przywódców politycznych, którzy dziś stoją na czele partii, nie brała udziału w transformacji, a wielu z nich nie docenia wysiłku, jaki włożono w osiągnięcie pełnej demokracji i integracji z organizacjami międzynarodowymi po długich latach mroku. Co gorsza, wielu z nich cierpi na swego rodzaju „chroniczny adamizm”, który każe im wierzyć, że to oni tworzą prawdziwą demokrację; rozważają nawet rewizję tamtych lat i krytykę ustępstw poczynionych przez obie strony, aby znaleźć się po właściwej stronie historii. Konstytucja pozostaje filarem naszej demokratycznej budowli i jej obrona przed wrogami, którzy chcą ją zniszczyć, jest pilna i niezbędna.
Dwie główne partie, PSOE i PP, wkroczyły do tej destrukcyjnej i konfrontacyjnej gry, pod presją swoich ekstremistycznych partnerów, Podemos i Sumar z jednej strony, a Vox z drugiej, podczas gdy siły separatystyczne rozkoszują się spektaklem samozniszczenia ducha Konstytucji. Konsensus to brzydkie słowo w obecnym hiszpańskim dyskursie politycznym, gdzie konfrontacja i podziały stały się kamieniami węgielnymi jego strategii. Porozumienia są rozważane tylko wtedy, gdy potrzebne są głosy skrajności, i prawie zawsze opierają się na porzuceniu zasad, które pozwoliły rozkwitnąć naszej demokracji.
Kiedy Pedro Sánchez zawiera układy z Carlesem Puigdemontem , by zapomnieć o wyjątkowo poważnych zbrodniach, lub kiedy Alberto Núñez Feijóo akceptuje ksenofobiczne założenia Santiago Abascala , nie robią tego po to, by osiągnąć konsensus w sprawie polityki ukierunkowanej na dobro wspólne obywateli. Robią to dla garstki głosów, które pozwolą im rządzić w radach miejskich, wspólnotach autonomicznych lub rządzie centralnym. Płacą za to cenę, która rośnie wraz ze wzrostem ich słabości parlamentarnej i stopniowym podważaniem zasad konstytucyjnych.
Jaka jest dziś właściwa strona historii? Ta, którą dyktują ideologiczni strażnicy partii politycznych w danym momencie i w każdej sprawie. Kłamstwa i przesada zdominowały debatę polityczną, która jest teraz rozstrzygana w 140 znakach, z obelgami i wyzwiskami. A kohorty pochlebców utrwalają te starcia w zażartych debatach, w których widz wie, co każda osoba powie, zanim jeszcze otworzy usta. Publiczność, która oczekuje, że w każdej drobnostce będzie jej mówione, jakiego stanowiska bronić i po której stronie stanąć.
Celem jest sianie przekazów, prawdziwych czy fałszywych, aby wykiełkowały i zostały podchwycone przez obywateli, mimo że w wielu przypadkach są one jedynie chwastami, które rodzą nienawiść, gniew, a nawet strach. Te trzy elementy zawsze mobilizowały wyborców, a teraz niszczą krytyczne myślenie, swobodę wyrażania odmiennych poglądów z członkami własnej partii oraz możliwość dialogu i osiągania konsensusu w celu rozwiązania rzeczywistych problemów Hiszpanii.
Expansion



