Przemysł kosmiczny w Polsce dostaje nowe paliwo. Musi jednak poprawić ważny obszar

- Krajowe firmy kosmiczne dużo zyskały dzięki zwiększeniu przez Polskę składki członkowskiej do Europejskiej Agencji Kosmicznej.
- Przy okazji pandemii COVID-19 i wojny na Ukrainie większy nacisk na rozwój branży zaczęła kłaść Unia Europejska. Polityka prezydenta USA Donalda Trumpa może to jeszcze wzmocnić.
- Zamówienia wojskowe powinny być solidnym kołem zamachowym dla rozwoju polskich firm kosmicznych. Poprawić muszą one jednak współpracę z uczelniami wyższymi.
Zwiększenie składki członkowskiej do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) o dodatkowe 360 mln euro w latach 2023-2025 już przynosi pozytywne efekty dla polskiego przemysłu kosmicznego. Pozwala to nie tylko po raz pierwszy realizować duże, całościowe projekty kosmiczne, ale także wysłać drugiego Polaka w kosmos.
Wojsko zwiększa zarobki branży kosmicznejDla rozwoju krajowej branży kosmicznej dodatkowym impulsem okazała się wojna na Ukrainie. Wzrost inwestycji w bezpieczeństwo obejmuje bowiem także technologie kosmiczne. A te często ze swej natury mają potencjał podwójnego zastosowania (dual use), zarówno do celów cywilnych, jak i wojskowych.
- Mamy bogate doświadczenie, jeżeli chodzi o zastosowania wojskowe - powiedział prezes ICEYE Polska Witold Witkowicz przy okazji debaty "Przemysł kosmiczny" na XVII Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach (EEC 2025 – European Economic Congress).
To doświadczenie zostało jednak zebrane trochę wbrew pierwotnym założeniom kierownictwa tej fińsko-polskiej firmy.
- Nasza strategia początkowa była troszeczkę inna. Planowaliśmy przede wszystkim zastosowania cywilne. Ten dual use był troszeczkę w cieniu. Natomiast w momencie wybuchu wojny (na Ukrainie – red.) rzeczywiście bardzo szybko przeformułowaliśmy całą strategię firmy - wyjaśnił Witkowicz. - Okazało się, że nasze systemy są jednymi z najbardziej zaawansowanych systemów obserwacji Ziemi na świecie.

- Okazało się, że zastosowania, które były projektowane jako cywilne, bardzo szybko dały Ukraińcom przewagę na polu walki i ta przewaga się utrzymuje w zakresie obserwacji satelitarnej do dzisiaj. My jesteśmy taką firmą, która odpowiada de facto za 70-80 proc. danych radarowych dostarczanych wywiadowi wojskowemu Ukrainy - dodał.
Takie poszerzenie działalności na sferę militarną znacznie zwiększyło oczywiście możliwości firmy w pozyskiwaniu przychodów. - Zaczynaliśmy z nimi współpracę pro bono. W tym momencie jest to już kilka kontraktów tak naprawdę opłacanych z różnych form pomocy międzynarodowej dla Ukrainy - powiedział Witold Witkowicz.
Coraz bardziej w usługi dla sektora obronnego angażuje się także największa polska firma kosmiczna Creotech Instruments. Bierze ona udział już choćby w realizacji projektu PIAST, który ma zagwarantować pierwsze stworzone w Polsce instrumenty narodowego systemu satelitarnej obserwacji Ziemi na potrzeby Sił Zbrojnych RP. Chodzi o budowę i umieszczenie na orbicie okołoziemskiej w 2025 roku konstelacji trzech satelitów opartych na autorskiej platformie HyperSat. Projekt realizowany jest w konsorcjum, którego liderem jest Wojskowa Akademia Techniczna.
Zobacz retransmisję całej debaty "Przemysł kosmiczny" na XVII Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach:
Prezes Creotechu Grzegorz Brona zwrócił jednak na EEC 2025 uwagę, że zwiększenie zainteresowanie branżą kosmiczną pod kątem bezpieczeństwa nastąpiło jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie.
- Już momencie pojawienia się pandemii COVID, gdy pociął się w ogóle łańcuch dostaw na świecie, zaawansowanej elektroniki, zaawansowanych rozwiązań, nagle okazało się, że tych europejskich rozwiązań również w przestrzeni kosmicznej jest niewiele, co pewnie bardzo mocno obudziło wojsko, ale przede wszystkim Komisję Europejską i Unie Europejską, żeby rozpocząć myślenie na temat odzyskania niezależności kosmicznej - prezes Creotoech Instruments.
Jak dodał, drugim takim jasnym sygnałem był wybuch wojny na Ukrainie, który obudził takie myślenie bardziej od strony militarnej.
- Trzeci moment zimnego prysznica wydarzył się na początku tego roku, gdy Trump przejął władze w Waszyngtonie, nagle okazało się, że ta niezależność, czy to na polu cywilnym, na polu kryzysowym – w takim miksie pola cywilnego i wojskowego, czy rzeczywiście typowo wojskowym jest bardzo istotna i będzie duży nacisk w najbliższej przyszłości, żeby tę niezależność odzyskać - powiedział Grzegorz Brona.

Zaznaczył, że obecnie Unia Europejska bardzo stara się podchodzić sensownie do wszelkich programów odzyskania niezależności technologicznej, w tym także w branży kosmicznej, zaś Creotech Instruments jest w o tyle dobrym położeniu, że swoimi działaniami poniekąd uprzedził bieg wypadków.
- Mamy to szczęście, że od 2017 roku, gdy zaczęliśmy prace nad systemami satelitów w Creotechu, od razu zdecydowaliśmy się wyrzucić całkowicie jakiekolwiek moduły, podsystemy czy komponenty z Chin, tego w ogóle nie mamy w przeciwieństwie do wielu firm europejskich. No i druga kwestia, wyrzuciliśmy znaczną część komponentów ze Stanów Zjednoczonych, skupiliśmy się na komponentach europejskich czy kanadyjskich - oznajmił prezes firmy.
Zastrzegł przy tym, że wtedy nie działo się to jeszcze ze względu na administracje Donalda Trumpa, która w pierwszej kadencji nie wydawała się zagrażać więziom transatlantyckim.
- Natomiast wiedzieliśmy, że prędzej czy później może coś takiego nastąpić - dodał. - Praktycznie wszystkie nasze rozwiązania bazują w tej chwili na podsystemach, komponentach europejskich.
Zastrzegł jednak, że współpraca ze Stanami Zjednoczonymi jest nadal bardzo ważna. - Amerykanie stanowią największy rynek kosmiczny na świecie, z tego trzeba sobie zdawać sprawę - podsumował Grzegorz Brona.
Mamy problem na styku uczelni wyższych z firmami kosmicznymiJak Polska może dokładać się do budowy europejskiej suwerenności w branży kosmicznej? Wciąż sporo do zrobienia jest w kwestii lepszej koordynacji współpracy na linii biznes kosmiczny – uczelnie wyższe.
Prof. Tadeusz Uhl, dziekan Wydziału Technologii Kosmicznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, przywołał wyniki badań, zgodnie z którymi choć u większości kandydatów na studia widać duży entuzjazm do podjęcia nauki na kierunkach kosmicznych, to tylko około 30 proc. z nich widzi w ogóle szanse zrobienia kariery w branży kosmicznej.

- Tu może ukłon w stronę firm, żeby one robiły coś więcej, pokazywały możliwość rozwoju i możliwość realizacji siebie w technologiach kosmicznych - powiedział naukowiec z AGH. - Brakuje programów takich, które integrują studentów i które ich zapraszają do projektów, które oferują staże, bo to też uczelnia nie załatwi sama.
- Jeśli chodzi o kształcenie, to sprawa jest dosyć złożona – stwierdził z kolei prof. Tomasz Błachowicz z Zakładu Geochronologii i Badań Izotopowych Środowiska w Instytucie Fizyki - Centrum Naukowo-Dydaktycznym Politechniki Śląskiej. Wszystko dlatego, że technologie kosmiczne to jest tak naprawdę inżynieria systemowa, w której trzeba znać się na wielu rzeczach równocześnie.
- Patrząc na warstwę aktywności pracowników naukowych, oczywiście tego rodzaju aktywność wymaga odpowiedniego finansowania - dodał Tomasz Błachowicz. - To finansowanie w tym aspekcie jest zupełnie niedostateczne w Polsce. Więc tutaj mamy poważny problem.

Jego zdaniem kolejnym problemem jest już wspomniana niedostateczna koordynacja przemysłu ze światem nauki. Uczelnie mają, jak ocenił, problemy z pozyskiwaniem od firm informacji, jak dokładnie powinny kształcić studentów, by dostosować ich do wymagań rynku pracy w branży kosmicznej.
- Więc na pewno jest problem komunikacji z biznesem - ocenił Tomasz Błachowicz. - Brakuje nam informacji i o tym, czego tak naprawdę przemysł potrzebuje.
- Jeśli chodzi o aktywność naukową na uczelni, naprawdę mamy mnóstwo wspaniałych pomysłów, na przykład z obszaru robotyki kosmicznej, które mogłyby znaleźć zastosowanie. Ale odbiorców tych idei musimy szukać gdzieś dalej, często poza granicami kraju – podsumował Tomasz Błachowicz.
Katarzyna Malinowska, dyrektorka Centrum Studiów Kosmicznych Akademii Leona Koźmińskiego, podkreśliła, że symptomatyczne jest to, iż młodzi ludzie często nie wierzą, że mogliby znaleźć pracę w sektorze kosmicznym
- To czego nam trzeba to też jest na pewno interdyscyplinarność wiedzy pozyskiwanej w celu pracy w sektorze kosmicznej - powiedziała Katarzyna Malinowska. - Z racji krótkiej historii sektora mamy mało kadry i naukowej i mało dojrzałych menadżerów.
- Właśnie ta kadra dojrzała jest problemem, (kadra – red.) która by pociągnęła i która by pokazała tę drogę do sektora młodym ludziom - dodała.

Jej zdaniem kształcenie pracowników dla branży kosmicznej powinno być skomunikowane na poziomie całego kraju. - I my to staramy się robić też, bo mamy sieć uczelni kosmicznych - oznajmiła Katarzyna Malinowska.
- Akademia Leona Koźmińskiego nie jest uczelnią techniczną, ale też kształci kadry kosmiczne, tylko właśnie menadżersko, prawniczo i wiemy, że ta nisza jest do wypełnienia - powiedziała Katarzyna Malinowska i dodała, że ważne jest przy tym dawanie wiary młodym ludziom, że sektor kosmiczny jest miejscem ich przyszłej pracy.
Prezes ICEYE Polska dał jednak do zrozumienia, że polskie uczelnie przygotowują już kadry dla branży kosmicznej na wysokim poziomie.
- Mimo wszystkich systemowych problemów z edukacją w Polsce, ja jako pracodawca kompletnie nie narzekam. Jednym z powodów, dla którego zainwestowaliśmy w ogóle w Polsce, byli polscy inżynierowie, polskie talenty - stwierdził Witold Witkowicz. - My zaczynaliśmy od 30 osób. Mamy ponad 800 globalnie, sto parędziesiąt w Polsce.
- Jeżeli chodzi o Europę, to najlepsze nacje, jeżeli chodzi o inżynierów - u nas przynajmniej - to są Hiszpanie, Finowie i Polacy. Jeżeli chodzi w ogóle o liczby w ICEYE, to polskich inżynierów jest po prostu najwięcej. Także ja dziękuję państwu za waszą pracę i ja jestem absolutnie zadowolony - powiedział, zwracając się do przedstawicieli uczelni wyższych.
Jak dodał, wciąż jednak jest wiele do zrobienia. - Oczywiście ta współpraca mogłaby być między uczelniami a sektorem prywatnym lepsza, ale trzeba też sobie zdać sprawę ze skali - stwierdził. Bo, w jego ocenie, krajowy przemysł kosmiczny nie jest wciąż potęgą, jeśli chodzi o liczbę miejsc pracy, które zapewnia. - Jakościowo natomiast absolutnie jestem zachwycony - zaznaczył.
Przemysł kosmiczny liczy na odpowiednio duże finansowanie- Jeszcze raz powinniśmy – przemysł i uczelnie – siąść do dyskusji na temat tego, jak najbardziej efektywnie wykorzystać ten potencjał, który mamy, czyli zdolnych inżynierów, zdolne osoby, dzięki którym mamy dużo inwestycji, także zagranicznych, które napędzają gospodarkę. Musimy tylko znaleźć złoty środek, jak sprawić, by zdolne osoby, które są na uczelniach, albo podążały ścieżką własnego rozwoju albo zaczęły efektywnie szukać pracy w firmach sektora kosmicznego - stwierdził z kolei Paweł Wojtkiewicz, prezes i współzałożyciel Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.

Nadmienił, że wciąż istotnym ograniczeniem jest popyt na technologie kosmiczne w Polsce. - Im on będzie większy, tym więcej osób będziemy mogli zatrudniać - zaznaczył.
Dlatego, jego zdaniem, bardzo istotne jest to, by branża miała zapewnione odpowiednie finansowanie, czyli choćby to, by podwyższona składka członkowska w ESA była wpłacana przez Polskę także po 2025 roku.
- Wszyscy liczymy na to, że poziom finansowania sektora kosmicznego albo utrzyma się na dotychczasowym poziomie, albo będzie większy - podsumował Paweł Wojtkiewicz.
wnp.pl