Industry 5.0 to kierunek nieunikniony. Na razie w wielu firmach mamy do czynienia z hybrydą

- - Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez cyfryzacji i automatyzacji! Przy naszej skali i różnorodności działalności – tysiące hektarów pól, duże stada zwierząt, wytwórnia pasz, zakłady mięsne i biogazownie – tradycyjne metody zarządzania byłyby niewystarczające, szczególnie przy działaniu w takim rozproszeniu jak my – wskazuje Anita Bednarek, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w firmie Goodvalley.
- - Jeśli chodzi o wprowadzane rozwiązania, to każdy projekt digitalizacyjny miał swego lidera. W przypadku, gdy dotyczył np. produkcji roślinnej, liderem zostawała osoba z tego obszaru. Zdarzało się również, że nad wdrożeniem czuwał ktoś z poziomu grupy - szczególnie gdy rozwiązanie wprowadzano równolegle w Polsce i w Ukrainie - mówi nasza rozmówczyni.
- Plany. - Rozwijamy analitykę predykcyjną i pracujemy nad większym wykorzystaniem czujników oraz narzędzi IoT. Stosujemy również rozwiązania typu digital twins – np. przy projektach kogeneracyjnych symulujemy parametry instalacji w środowisku wirtualnym, aby optymalnie dostosować ją do potrzeb - wskazuje przykłady Anita Bednarek.
- Rozmowa jest częścią cyklu wywiadów, które posłużą za osnowę raportu "Od taśmy do algorytmu. Jak cyfryzacja kształtuje przyszłość przemysłu", przygotowywanego przez WNP Economic Trends w związku z Forum Nowego Przemysłu (Katowice, 14-15 października 2025 r.). Premiera w październiku.
Jakie inwestycje z dziedziny cyfryzacji i digitalizacji przeprowadziliście Państwo w ostatnim pięcioleciu? Jak w tym kontekście oceniacie dojrzałość swojej organizacji?
- Cyfryzacja i digitalizacja to w Goodvalley nie nowość – towarzyszy nam od dawna. Przy skali i wielkości gospodarstw, które prowadzimy, nie byłoby możliwe działanie bez zaawansowanych rozwiązań technologicznych. Ostatnie pięć lat to czas optymalizacji tego, co wdrożyliśmy wcześniej.
Największym projektem ostatnich pięciu lat była zmiana - funkcjonującego od ponad 20 lat - systemu enterprise resource planning (ERP), który integruje wszystkie obszary działalności – od produkcji, poprzez księgowość i finanse, aż po raportowanie i analitykę, wspomagając procesy zarządcze w firmie.
Korzystamy również od dawna z zaawansowanego systemu business intelligence (BI), czyli interaktywnego dynamicznego systemu prezentacji danych, wspierającego zarządzanie danymi, które są niezwykle ważne przy podejmowaniu decyzji biznesowych.
W ub. r. wdrożyliśmy najnowsze rozwiązanie - Microsoft Dynamics 365 Business Central (BC 365), który - według Forbes Advisor - uznany został za najlepszy system ERP na świecie w 2024 r. To projekt, angażujący wiele działów, zwłaszcza, że Goodvalley działa zgodnie z zasadą „od pola do stołu”. Oznacza to, że cyfryzacja jest obecna na każdym etapie: w produkcji roślinnej, w wytwórni pasz, w chowie i hodowli trzody chlewnej, w biogazowniach, warsztatach, centrach serwisowych i magazynowych, w zakładach mięsnych oraz w administracji.
Mamy pełną digitalizację dokumentów, choć wciąż pojawiają się formy papierowe – rolnictwo, ze względu na jego specyfikę, trudno całkowicie przenieść w sferę cyfrową. Wprowadziliśmy także rozwiązania dla floty maszyn rolniczych – np. system JD Link od Johna Deere’a, oparty na GPS, który wspiera rolnictwo precyzyjne.

Jakie są dzięki temu rezultaty?
- Eliminujemy podwójne przejazdy, zachowujemy właściwe odległości między zasiewami i optymalizujemy ścieżki technologiczne. Wykorzystujemy też drony oraz zdjęcia satelitarne do monitorowania wzrostu roślin i wykrywania obszarów wymagających nawożenia. Mamy też do dyspozycji własne stacje meteorologiczne, których liczba w ostatnich latach znacznie wzrosła.
Każdy dział produkcyjny posiada rozwiązania informatyczne dedykowane swej specyfice. W produkcji roślinnej korzystamy z programu Agrinavia, który wspiera profesjonalne i skuteczne zarządzanie, dzięki rejestracji zabiegów agrotechnicznych oraz pomaga w optymalizacji procesu zarządzania polami przy użyciu wysokiej rozdzielczości ortofotomap, a także dzięki mobilnemu i bezpiecznemu dostępowi do danych polowych w każdym miejscu i w każdym czasie. Ułatwia to nie tylko planowanie oraz wizualizację procesów, ale także wspiera podejmowanie decyzji.
W wytwórni pasz, gdzie produkujemy ich ok. 170 tys. ton rocznie, procesy są w pełni zautomatyzowane - po to, by wytwarzana pasza była jak najbardziej zbilansowana i dostosowana do potrzeb naszych zwierząt z uwzględnieniem ich wieku.
Wdrożyliśmy również system zarządzania magazynami rolniczymi - Grainit, który pożytkuje dane do śledzenia zapasów w gospodarstwach rolnych i zapewnia kierownikom gospodarstw przegląd obiektów magazynowych oraz wspiera zarządzanie transportem.
W produkcji zwierzęcej monitorujemy zdrowie zwierząt i prowadzimy cyfrową ewidencję szczepień. Używamy również programu informatycznego - Cloudfarms, który wspiera m.in. zarządzanie hodowlą świń od etapu narodzin do wprowadzenia na rynek, monitoruje spożycie paszy oraz wspiera zarządzanie cyklami rozrodczymi.
W biogazowniach proces wytwarzania biogazu jest w pełni zautomatyzowany, a sterowanie produkcją może się odbywać z dowolnego miejsca. Dzięki programowi SCADA (system wizualizacji i akwizycji danych) możliwe jest obserwowanie w czasie rzeczywistym wszelkich parametrów procesów produkcyjnych, np. temperatury, ciśnienia, poziomu i składu biogazu, itp.
Z kolei w zakładach mięsnych poza pełną automatyzacją, funkcjonuje także system traceability, pozwalający śledzić pochodzenie mięsa od fermy po produkt końcowy. Choć konsumenci nie wykazali większego zainteresowania tą funkcjonalnością, system okazał się niezwykle przydatny dla nas – m.in. w raportowaniu śladu węglowego.
Od wielu lat naszą działalność wspiera również system zarządzania energią ErcoNet, do którego podłączona jest każda z ok. 40 lokalizacji. Pozwala to monitorować i optymalizować zużycie mediów, takich jak energia, czy woda, reagować na odchylenia, zapobiegać przekroczeniom mocy, dzięki tzw. strażnikom mocy, wdrażać projekty z dziedziny efektywności energetycznej, a także monitorować parametry produkcyjne w naszych biogazowniach. Dzięki temu możemy się bilansować we wszystkich punktach poboru energii, a to z kolei powoduje, że jesteśmy w 100 proc. samowystarczalni pod kątem energii elektrycznej.
Nie możemy również zapomnieć o systemie wspomagającym nasz dział serwisowy – FiiX, który jest rozwiązaniem typu CMMS (computerized maintenance management system) - do zarządzania utrzymaniem ruchu i majątkiem technicznym w firmie. Jego główne zastosowanie to zarządzanie i konserwacja i naprawami maszyn i urządzeń, gospodarka magazynowa w kontekście np. części zamiennych, raportowanie i analityka, a tajże mobilność i integracja z innymi systemami.
A jakie cyfryzacyjne przedsięwzięcia planujecie zrealizować w kolejnych latach?
- Cyfryzacja to proces przekształcania danych analogowych na cyfrowe: proces ciągły, obejmujący coraz więcej obszarów naszej działalności; proces, który jest ściśle powiązany z przedsięwzięciami z kręgu automatyzacji czy robotyzacji, które planujemy w najbliższej przyszłości.
Przykładem są roboty myjące na fermach, które mogą ograniczać zużycie wody nawet o 50 proc. w stosunku do poziomu obecnego. Rozważamy również zastosowanie robotów do oprysków wokół ferm. Chcemy też rozwijać cyfryzację łańcucha dostaw, aby lepiej kontrolować ślad węglowy przy zakupie surowców.
Coraz większą rolę odgrywać będzie także analityka predykcyjna i wykorzystanie sztucznej inteligencji do analizy danych, którą stosujemy już od jakiegoś czasu w naszym systemach ERP, BI czy Continia (system OCR – Optical Character Recognition), chociaż wielu z nas podchodzi do tego tematu z ostrożnością… Kolejnym dużym krokiem są także projekty biometanowni – w pełni zautomatyzowanych, z możliwością zdalnego zarządzania.
„Jak większość z nas - podchodzimy do sztucznej inteligencji z pewną rezerwą”Co konkretnie budzi Państwa obawy?
- Myślę, że - jak większość z nas - podchodzimy do sztucznej inteligencji z pewną rezerwą, przede wszystkim z uwagi na kwestie bezpieczeństwa i poufności danych.
Pojawiały się obawy, czy informacje, które wprowadzamy do takich narzędzi, są wystarczająco chronione. Decyzje o wprowadzaniu rozwiązań AI zapadły dopiero w momencie, gdy byliśmy pewni co do restrykcyjnych zabezpieczeń systemów i możliwość kontroli tego, jak i w jaki sposób dane mogą być wykorzystywane.
Drugim powodem pozostaje jakość np. generowanych treści – AI wciąż często konfabuluje i popełnia błędy. Wszystko, co przygotowuje, musi być bardzo precyzyjnie sprawdzane i weryfikowane, więc trudno traktować sztuczną inteligencję jako narzędzie w pełni samodzielne.
Dostrzegam też sporo społecznej nieufności wobec AI. Niektórzy wręcz uważają, że przyznanie się do korzystania np. z ChatGPT to potwierdzenie braku kompetencji… To także wyzwanie – tym bardziej, że często nie mamy świadomości, w jak wielu aspektach naszego życia - również zawodowego - towarzyszy nam AI.
Nie bez znaczenia są także koszty – narzędzia sztucznej inteligencji bywają drogie, a jednocześnie trudno ocenić, jaki jest realny zwrot z takiej inwestycji. To powoduje, że wdrożenia odbywają się ostrożnie, krok po kroku.
Jakie kryteria przeważają przy podejmowaniu decyzji dotyczących inwestycji w cyfryzację? Czy kluczowa jest redukcja kosztów? A może za wprowadzeniem konkretnego rozwiązania przemawia zwiększenie konkurencyjności, brak kadr czy konieczność sprostania wymogom jakościowym?
- Decyzje o inwestycjach w cyfryzację podejmujemy przede wszystkim na podstawie analizy potencjalnej redukcji kosztów, a więc okresu zwrotu oraz optymalizacji wyników. Ważnym elementem jest również przewaga konkurencyjna.
Jednym z filarów naszej strategii jest też LEAN, czyli koncepcja „szczupłego” zarządzania, której celem jest minimalizacja marnotrawstwa przy jednoczesnej maksymalizacji wartości. To oznacza stabilność i efektywność produkcji, zwiększenie wydajności, poprawę współpracy zespołowej, redukcję ryzyka oraz ciągłe doskonalenie. Bardzo ważne są również aspekty ESG, które są częścią naszego biznesowego DNA.
Braki kadrowe to zupełnie inna kwestia. W tym aspekcie dzięki automatyzacji, robotyzacji i cyfryzacji prostych procesów, w których potencjał ludzki byłby marnowany, możemy rozwijać go w tych miejscach i w tych zadaniach, gdzie rozwiązania cyfrowe nie wystarczą, gdzie potrzebny jest człowiek, jego wiedza, kompetencje, doświadczenie i praktyczne spojrzenie.
„Monitorowanie i zbieranie danych to dla nas podstawa funkcjonowania”Z kim współpracuje Goodvalley przy wprowadzaniu cyfryzacji? Czy korzystacie Państwo z rozwiązań oferowanych przez komercyjnych dostawców? Czy kooperujecie z uczelniami, centrami badawczo-rozwojowymi, a może dajecie szansę startupom?
- Korzystamy z bardzo różnorodnych rozwiązań, o których już wspominałam – dużych firm, takich jak John Deere (JD Link), czyli rozwiązania dla rolnictwa precyzyjnego, Agrinavia, Grainit, Cloudfarms, ErcoNet czy Fiix, które często były i są dostosowywane do naszych potrzeb i specyfiki działalności.
Współpracujemy również ze startupami, dzieląc się wiedzą merytoryczną, doświadczeniem, praktycznymi potrzebami, uwagami, a także symulacjami pewnych rozwiązań, dzięki którym startupy mogą się rozwijać na różnych płaszczyznach.
Takim przykładem jest system do wycen nieruchomości, wdrożony przez firmę brokerską EiB SA, który w sposób kompleksowy i szybki jest w stanie dostarczyć, dzięki wbudowanemu algorytmowi, wycenę wartości konkretnej nieruchomości.
Współdziałamy również z uczelniami i instytutami badawczymi, np. SGGW, ZUT czy IRWiR PAN. Angażujemy się w pilotaże, udostępniamy dane i pomagamy w rozwijaniu nowych projektów. W efekcie mamy mieszankę: od globalnych dostawców po niszowe startupy, tworzące narzędzia szyte na miarę.

Jak wygląda dziś stopień oraz efekty wykorzystywania danych, zwłaszcza tych gromadzonych w trakcie procesu produkcyjnego? Jakie są plany Państwa firmy - np. w kwestii smart factory, przemysłowego internetu rzeczy - IIoT, cyfryzacji zasobów czy wirtualnych bliźniaków?
- Monitorowanie i zbieranie danych to dla nas podstawa funkcjonowania. Na każdym etapie produkcji – od pola po zakład mięsny – dane są gromadzone i analizowane.
Wiele lat temu wdrożyliśmy zaawansowany system business intelligence, a zeszłym roku - system OSR – Continia, który automatycznie rozpoznaje dokumenty i przenosi ich obraz oraz dane do systemu ERP. Jak już wspomniałam, mamy własne stacje meteorologiczne, z których dane służą nam np. do planowania produkcji roślinnej z uwzględnieniem warunków pogodowych. Korzystamy z dronów, zdjęć satelitarnych i czujników w produkcji roślinnej, a także z różnorodnych programów informatycznych, o których już była mowa.
Dane z większości tych systemów są zintegrowane i znajdują odzwierciedlenie w systemach księgowych oraz wszelkiego rodzaju raportach, optymalizując proces analizy, wspierając procesy decyzyjne i planowanie zarówno krótko-, jak i długoterminowe.
Choć sporo procesów jest już w pełni zautomatyzowanych, część obszarów nadal funkcjonuje w prostszej formie – np. w Excelu. Traktujemy to jednak jako formę cyfrową – i stopniowo dążymy do pełnej integracji.
Jeśli chodzi o plany: rozwijamy analitykę predykcyjną i pracujemy nad większym wykorzystaniem czujników oraz narzędzi IoT. Stosujemy również rozwiązania typu digital twins – np. przy projektach kogeneracyjnych symulujemy parametry instalacji w środowisku wirtualnym, aby optymalnie dostosować ją do potrzeb.
Można powiedzieć, że w dużej mierze już jesteśmy smart factory – procesy są scyfryzowane i zautomatyzowane od dawna, a kolejne kroki to dalsze rozszerzanie integracji systemów i wprowadzanie nowych narzędzi.
Jak Państwo oceniają potencjał oraz zagrożenia związane z pozyskiwaniem i wymianą danych z partnerami biznesowymi w modelu B2B?
- Na początku mieliśmy duże obawy, szczególnie w kontekście wrażliwych danych, na przykład związanych ze śladem węglowym. Choć jesteśmy liderami w tym obszarze, traktujemy te informacje jako „delikatne”. Dlatego zabezpieczamy się np. umowami poufności (NDA) oraz innymi rozwiązaniami prawnymi.
Mamy świadomość, że w „dzisiejszych czasach” wszystkie dane mogą zostać przejęte. Doświadczyliśmy tego w 2017 r. podczas ataku wirusa Petya – produkcja rolnicza nie ucierpiała, ale zakłady mięsne nie mogły drukować etykiet, co wstrzymało dostawy do sieci handlowych. Od tamtej pory jeszcze mocniej stawiamy na cyberbezpieczeństwo.
Regularnie szkolimy pracowników, często w formie prowokacji – np. wysyłając testowe maile phishingowe czy sprawdzając reakcje na podejrzane sytuacje. Wprowadziliśmy też rozwiązania techniczne: VPN-y do pracy zdalnej, zabezpieczenia drukarek kodami QR czy blokadę możliwości przesyłania danych poza system firmowy.
Na razie nie mieliśmy przypadku realnego wycieku danych, ale mamy świadomość, że ryzyko istnieje zawsze. Dlatego traktujemy bezpieczeństwo informacji priorytetowo i będziemy w przyszłości wymagać tego samego od naszych partnerów w całym łańcuchu dostaw.
„Każdy projekt digitalizacyjny miał swego lidera”W jaki sposób wprowadzone rozwiązania cyfrowe wpłynęły na zarządzanie waszą firmą? Czy konieczne były zmiany kadrowe, przekwalifikowanie pracowników? Czy powołaliście liderów transformacji odpowiedzialnych za sprawny przebieg procesów?
- Nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez cyfryzacji i automatyzacji! Przy naszej skali i różnorodności działalności – tysiące hektarów pól, duże stada zwierząt, wytwórnia pasz, zakłady mięsne i biogazownie – tradycyjne metody zarządzania byłyby niewystarczające, szczególnie przy działaniu w takim rozproszeniu jak my.
Jeśli chodzi o wprowadzane rozwiązania, to każdy projekt digitalizacyjny miał swego lidera. W przypadku, gdy dotyczył np. produkcji roślinnej, liderem zostawała osoba z tego obszaru. Zdarzało się również, że nad wdrożeniem czuwał ktoś z poziomu grupy - szczególnie gdy rozwiązanie wprowadzano równolegle w Polsce i w Ukrainie.
Nie zatrudnialiśmy zatem nowych osób wyłącznie do cyfryzacji – raczej wyłanialiśmy liderów spośród dotychczasowych pracowników. W przypadku dużych projektów, jak wdrożenie systemu ERP, tego rodzaju „przywódcą” bywał konsultant z firmy wdrożeniowej; z naszej strony dołączali przedstawiciele poszczególnych działów i ktoś, kto przyjmował funkcję menedżera projektu odpowiedzialnego za efektywne wdrożenie.
Jeśli mówimy o wdrożeniu nowych systemów lub zmianie starszych na nowsze: naturalnie, pojawiał się opór, lecz dzięki szkoleniom i praktyce, członkowie naszej załogi stopniowo przekonywali się do nowych rozwiązań. Dziś doceniamy usprawnienia i uproszczenia w naszej codziennej pracy, możliwe dzięki cyfryzacji i digitalizacji, która przede wszystkim wpływa na efektywność naszej pracy.
Warto również zwrócić uwagę na to, że pandemia przyspieszyła pewien proces – praca zdalna stała się normalnością i wymusiła przeniesienie wielu spraw do chmury. Choć początkowo były trudności z przyzwyczajeniem się do nowych systemów, obecnie cyfrowe narzędzia stały się standardem w całej firmie.
Jak oceniacie Państwo obecny system kształcenia kadr w zakresie cyfryzacji? Jakie zmiany są potrzebne? Jaka powinna być rola państwa w tym obszarze, a którymi kwestiami powinni zająć się przedstawiciele środowiska biznesu?
- Nasz kraj nie ma się czego wstydzić pod względem poziomu cyfryzacji – wiele systemów jest zaawansowanych i na tle Stanów Zjednoczonych czy też wielu innych rynków wypadamy bardzo dobrze. Problemem jest jednak edukacja – ludzie bardzo często nie mają możliwości, by zrozumieć zmiany; po prostu się ich obawiają.
Państwo powinno dużo mocniej postawić na edukację – prowadzić kampanie informacyjne, szkolenia czy programy społeczne wyjaśniające w prosty sposób, czym są nowe narzędzia. Brak takich działań sprawia, że w mediach dominują negatywne, zniechęcające komentarze.
Biznes oczywiście powinien szkolić swoich pracowników z narzędzi, które sam wdraża. Kluczowe jest jednak, aby edukacja odbywała się we współpracy trzech stron: administracji publicznej, nauki i biznesu. Świat nauki dysponuje wiedzą i potencjałem badawczym, biznes ma środki finansowe i praktyczne potrzeby, a administracja – narzędzia do wdrażania rozwiązań w skali kraju.
Tylko wspólne działanie pozwoli przygotować kadry do wyzwań cyfrowych. Edukację trzeba zaczynać jak najwcześniej – od najmłodszych lat, ale oczywiście z pewną dozą rozsądku co do wieku – tak, aby nowe pokolenia wchodziły na rynek pracy bez lęku przed technologią i były wyposażone w umiejętność jej świadomego, ale jednocześnie umiejętnego i mądrego używania.
W jakim stopniu cyfryzacja administracji publicznej i działania państwa wspierają biznes i przyczyniają się do budowania kultury innowacyjnej polskiego społeczeństwa?
- Cyfryzacja administracji niewątpliwie bardzo wspiera biznes. Jeszcze kilka lat temu wiele spraw wymagało jeżdżenia po kilkunastu czy kilkudziesięciu gminach i składania dokumentów osobiście.
Przykładem może być procedura zwrotu podatku akcyzowego czy formalności związane z podatkami lokalnymi. W przeszłości, kiedy potrzebne było np. zaświadczenie o niezaleganiu w podatkach, a czas miał znaczenie, pracownicy objeżdżali wszystkie urzędy, zostawiali wnioski i - po pewnym czasie - wracali po zaświadczenia.
Dziś większość spraw można załatwić elektronicznie – wnioski, dokumenty, zaświadczenia... To ogromne ułatwienie, bo wszystko odbywa się szybciej i bardziej przejrzyście. Nadal jednak zdarzają się wyjątki, pokazujące, że administracja wciąż jest jeszcze „przywiązana do papieru”.
Mimo to zmiana jest wyraźna. Wiele procesów przeszło do świata cyfrowego i dzięki temu przedsiębiorstwa, takie jak nasze, oszczędzają czas i mogą działać efektywniej. Wyzwanie stanowi jeszcze mentalność i różne podejście do tego typu tematów wśród poszczególnych pokoleń.
Młodsze pokolenia (18-34 lata), zgodnie z badaniami Eurostatu i CBOS, zdecydowanie częściej preferuje cyfrową wersję dokumentów – ponad 70 proc. młodych Polaków woli e-fakturę zamiast papierowej (dane Ministerstwa Finansów i GUS 2023). Starsze pokolenie natomiast (55-64 i 65+) wciąż ma wyraźnie większe przywiązanie do papieru, który daje im poczucie „pewności” i „dowodu fizycznego” - np. CBOS i badania NBP pokazują, że seniorzy dwukrotnie częściej wybierają rachunki i wyciągi bankowe w wersji papierowej.
„Wiele firm woli odkładać decyzje, bo nie ma pewności, czy nowe rozwiązania szybko się zwrócą”Co jest główną przyczyną dotychczasowej powolnej cyfryzacji polskich firm?
- Powolne tempo cyfryzacji w Polsce wynika m.in. z tego, że poszczególne branże rozwijają się w różnym tempie. Sektor rolno-spożywczy, w którym działamy, jest szczególnie wymagający – zależny od pogody, tradycji i lokalnych uwarunkowań. W takich warunkach trudniej wdrażać innowacje niż np. w bankowości czy sektorze usług.
Drugim czynnikiem są obawy przed zmianą i koszty inwestycji. Wiele firm woli odkładać decyzje, bo nie ma pewności, czy nowe rozwiązania szybko się zwrócą. Do tego dochodzi brak kadr o odpowiednich kompetencjach oraz ograniczona świadomość korzyści płynących z cyfryzacji.
W efekcie jedni są już mocno zaawansowani technologicznie, a inni dopiero zaczynają nadrabiać zaległości... To tworzy obraz „gospodarki różnych prędkości” – i dlatego cyfryzacja w skali całego kraju postępuje wolniej, niż mogłaby.
A jakie są przyczyny niskiego wykorzystania sztucznej inteligencji w Polsce?
- Przede wszystkim wynika to z ostrożności – firmy obawiają się o bezpieczeństwo i poufność danych, a także o to, że narzędzia AI popełniają błędy i wymagają ciągłej weryfikacji.
Drugim powodem jest sposób myślenia o AI. Jak już wspomniałam, wiele osób uważa, że przyznanie się do korzystania ze sztucznej inteligencji to dowód na brak kompetencji i brak samodzielności. To błędne podejście – AI powinna być traktowana, jak każde inne narzędzie wspierające pracę, podobnie jak system GPS w samochodzie. Czy ktoś używa dziś papierowych map drogowych?
Kolejna bariera to koszty. Dostęp do bardziej zaawansowanych wersji AI bywa drogi, a przedsiębiorstwa nie zawsze wiedzą, jaki realny zwrot z inwestycji uzyskają. Brak wiedzy o możliwościach tych narzędzi sprawia, że firmy wahają się przed wydatkiem.
Dlatego potrzebna jest edukacja – zarówno pracowników, jak i społeczeństwa – ukazująca praktyczne zastosowania i korzyści. Kiedy ludzie dostrzegą, jak AI ułatwia codzienną pracę, nie będą się jej ani bać ani wstydzić.
Czy europejskie i krajowe megaplany cyfryzacyjne są szansą na realne wsparcie dla biznesu? Czego przedsiębiorcy mogą oczekiwać od projektów takich jak Strategia Cyfryzacji Polski czy "Gigafabryki AI"?
- Strategie tego typu są szansą na realne wsparcie, ponieważ pokazują kierunek rozwoju i potwierdzają, że technologie cyfrowe są elementem przyszłości biznesu. Dają też realną szansę na dostęp do funduszy i programów pilotażowych, pozwalających firmom testować nowe rozwiązania bez konieczności finansowania ich w całości z własnych środków. To szczególnie ważne dla małych i średnich przedsiębiorstw, które często obawiają się kosztów i niepewnego zwrotu z inwestycji.
Takie plany mogą również wspierać rozwój talentów. Innowacyjne projekty przyciągają specjalistów i pozwalają zatrzymać ekspertów w firmach, także tych działających w mniejszych miejscowościach. Technologie cyfrowe stają się argumentem, by pracować i rozwijać się lokalnie, a nie szukać wyzwań wyłącznie w dużych ośrodkach.
Wreszcie tego typu inicjatywy mogą pobudzić współpracę między biznesem, nauką i administracją. To z kolei przyspieszy rozwój infrastruktury cyfrowej – np. sieci internetowych na terenach wiejskich – i pomoże firmom w praktycznym wykorzystaniu AI czy narzędzi kwantowych.
Czy Industry 5.0 to nieunikniony kierunek rozwoju? Czy polski biznes jest na kolejny etap technologicznej rewolucji gotowy skoro nie odrobił jeszcze w pełni lekcji z Przemysłu 4.0?
- Tak, to kierunek nieunikniony. W praktyce jednak wiele firm w Polsce łączy jeszcze elementy Przemysłu 4.0 z rozwiązaniami Industry 5.0 – tworzy się swoista hybryda. Wynika to z tego, że regulacje, potrzeby rynkowe i technologie zmieniają się szybciej, niż przedsiębiorstwa są w stanie je wdrażać.
Przejście na wyższy poziom cyfryzacji będzie płynne – podobnie jak kiedyś naturalnie zastąpiliśmy komputery stacjonarne laptopami, tak teraz kolejne generacje narzędzi i systemów będą stawały się standardem. Firmy, które już korzystają z cyfryzacji i automatyzacji, będą po prostu rozwijały swoje rozwiązania w stronę większej integracji i wykorzystania nowych technologii.
Największym wyzwaniem jest mentalność i gotowość do zmian – zarówno pracowników, jak i kadry zarządzającej. Technologia sama w sobie nie powinna być barierą, bo jeśli ktoś potrafi poradzić sobie w prostych warunkach, to w środowisku, w którym są wykorzystywane bardziej zaawansowane narzędzia również się odnajdzie.
W jakim stopniu cyfryzacja wspiera realizację standardów zrównoważonego rozwoju? Jak konkretne rozwiązania pomagają ograniczać zużycie energii i ślad węglowy?
- Cyfryzacja jest nierozerwalnie związana ze zrównoważonym rozwojem, ponieważ pozwala ograniczać zużycie zasobów i optymalizować procesy. Dzięki digitalizacji dokumentów i pracy w systemach wirtualnych zużywamy mniej papieru, a dane są łatwo dostępne i analizowane.
W naszej firmie każdy obiekt jest podłączony do systemu zarządzania energią ErcoNet. W czasie rzeczywistym widzimy, ile energii czy wody zużywa dana lokalizacja, możemy reagować na odchylenia, eliminować straty i zapobiegać awariom. To pozwala ograniczać koszty i jednocześnie redukować ślad węglowy.
Rolnictwo precyzyjne, które jest możliwe dzięki zaawansowanym rozwiązaniom technologicznym i informatycznym to kolejny przykład, gdyż wykorzystanie danych z GPS, dronów czy zdjęć satelitarnych umożliwia dokładne dopasowanie puli nawozów i środków ochrony roślin do faktycznych potrzeb gleby i roślin. Dzięki temu zużywa się mniej chemii i zasobów, a efekty są lepsze.
Podobnie w produkcji zwierzęcej – cyfrowe monitorowanie zdrowia zwierząt czy zarządzanie stadem pozwala dbać o dobrostan i ograniczać zużycie leków czy wody.
Podsumowując: bez cyfryzacji nie da się mówić o nowoczesnym, odpowiedzialnym biznesie - także o rolnictwie. To ona daje przejrzystość, pozwala raportować dane w sposób szybki i wiarygodny oraz wspiera cele zrównoważonego rozwoju na każdym etapie – od pola do stołu. Cyfryzacja i digitalizacja nabiera również szczególnego, dodatkowego znaczenie w kontekście raportowania niefinansowego (ESG).
wnp.pl