Don Nuco: Tkacz Pustyni

Przyjechałem do ejido w Ciudad Juarez w Lerdo, ponieważ powiedziano mi, że mieszka tu niejaki Arnulfo García, tkacz pustynny.
„ Twoje ręce są pamięcią o wymierającym rzemiośle przodków ” – powiedzieli mi.
Obraz ten wydaje mi się znajomy z twórczości Rulfo: zdziwiony mężczyzna pracuje na parterze, na dziedzińcu swojego domu. Don Nuco, bo tak go również nazywają, jest mieszkańcem zakurzonego miasteczka, w którym zachowała się pamięć o ostatnich tkaczach włókien naturalnych z La Laguna.
Tylko on i dwóch innych mężczyzn przekształcają włókniste rośliny w przedmioty użytkowe lub artystyczne. Są głosami opuszczonej tradycji, takiej jak Comala Juana Rulfo...

„ 50 lat temu było nas około 14 rzemieślników. Teraz zostało nas tylko troje „Don Nuco opowiada mi, opierając kolano na podłodze i bosą lewą nogą formuje krzyż z koszyka zrobionego z wysuszonych gałęzi wierzby.
Skupiając wzrok na splocie, Don Nuco poruszał palcami, jakby zamiast kości i ścięgien miał żywą pamięć. Siedzę przed nim i ze zdumieniem obserwuję, jak garść suchych patyków przybiera kształt przedmiotu w rytm jego ruchów dłoni.
Ma 76 lat i odkąd skończyła 15 lat poświęciła się sztuce tworzenia przedmiotów użytkowych lub dekoracyjnych z naturalnych włókien pozyskiwanych z roślin.

Jestem w ich świecie, utkanym ręcznie. Tutaj, gdzie każdy suchy patyk opowiada historię zakorzenioną w ziemi, tutaj pośród atmosfery sepii, Don Nuco przygotowuje się, aby opowiedzieć mi swoją.
STARY HANDELKiedy patrzę, jak robi na drutach, myślę, że jego dłonie są żywym archiwum . Opalone słońcem i upływem czasu, przechowują pamięć o starożytnym rzemiośle, którego początki sięgają czasów przedhiszpańskich, kiedy to różne ludy tubylcze rozwijały techniki tkackie, wykorzystując materiały takie jak palma, ixtle, tule i trzcina.
Włókna te, zebrane ze środowiska naturalnego, przetworzono na przedmioty niezbędne w życiu codziennym: maty, kapelusze, kosze, dywaniki i torby.
Według Sanjuany Rosalby Rosales Reyes, kierowniczki rejestru sztuki ludowej w Durango Regional Unit of Popular Cultures, rzemiosło to było udokumentowane już przed narodzeniem Chrystusa, choć, jak przyznaje, jego fizyczne ślady są nieliczne.

„ Ponieważ jest to materiał organiczny, części rozkładają się szybko. Pozostają zapisy w kodeksach lub przedstawienia graficzne”.
500 lat później Don Nuco podtrzymuje tę praktykę, pracując z wierzbą, tamaryszkiem i wikliną. Nauczyła go robić na drutach kobieta o imieniu Anita i, jak mi opowiada, od razu poczuł więź z tym rzemiosłem.
„ Naprawdę mi się to podobało i pracowałem nad tym ciężej niż na polu. Kiedy zaczynałem, płacili siedem lub dziesięć pesos za motykę. A ja zrobiłem krzesełko dla dziecka i sprzedałem je za piętnaście. Więc powiedziałem: „Nie, wolę to robić. Jestem w cieniu, robię swoje i zarabiam więcej ”.

Zarobiłem więcej, to prawda. Ale wszystko się zmieniło. Dziś tkacz pustyni walczy z zapomnieniem.
ZNIKAJĄCA SZTUKAUprzemysłowienie, brak wody i brak zainteresowania młodych pokoleń postawiły ten handel na skraju wyginięcia .
Rosales Reyes potwierdza, że w Comarca Lagunera w Durango „mamy bardzo niewielu rzemieślników włókien roślinnych. Pozostało tylko trzech, którzy je wytwarzają, a w Torreón, San Pedro czy Matamoros nie znaleźliśmy nikogo, kto by się tym zajmował”.
Jednakże w innych częściach stanu Durango, takich jak Nazas, Peñón Blanco, Rodeo i Canatlán, praktyka ta nadal jest stosowana, zwłaszcza w społecznościach mieszkających w pobliżu zbiorników wodnych.

„ Materiały te potrzebują dużo wilgoci, aby rosnąć. Pochodzą z drzew i krzewów, które stają się coraz rzadsze ” – wyjaśnił promotor kultury.
Choć w Ciudad Juarez, gdzie mieszka Don Nuco, nie ma już surowców, zasoby ludzkie pozostały. „ Problem polega na tym, że jeden z rzemieślników zmarł w zeszłym roku i jest ich coraz mniej ” – ubolewała Sanjuana Rosalba.
Nazwisko tego rzemieślnika brzmiało Martiniano González Cruz. Odziedziczył wiedzę swojego dziadka i przez całe życie poświęcił się tkactwu i podtrzymywaniu tradycji sztuki, która, jak już napisano w tej kronice, choć wciąż żywa, obecnie przeżywa okres zagłady.

Dzieło Dona Nuco ma ogromną wartość kulturową, ponieważ jest między innymi znakiem rozpoznawczym jego społeczności. Wie, że rzemiosło to jest praktykowane od co najmniej pięciu pokoleń, i choć stara się je zachować, kontynuując praktykę, narracja dotycząca ochrony środowiska wiąże mu ręce.
„ Materiał prawie zniknął. Czterdzieści lat temu ludzie przyjeżdżali właśnie tutaj. Ale potem zbudowali elektrownię cieplną… i wszystko wyschło. Wchłonęła wodę. Wszystkie drzewa wysychają .”
Elektrownia cieplna „Guadalupe Victoria”, o której mówi rzemieślnik, działa od ponad trzech dekad. Szacuje się, że rocznie zużywa się około 4,5 miliona metrów sześciennych wody pitnej, wydobywanej ze studni pierwotnie przeznaczonych do spożycia przez ludzi. Jego wpływ na środowisko w Ciudad Juarez jest niszczycielski.

„ Góra dobiega końca ”. Dlatego 76-latek musi teraz odbywać długie i kosztowne podróże, aby zdobyć surowce. „Kiedyś jeździłem autobusem. Ale podczas ostatniej podróży poczułem, że nie mogę już tego robić sam”.
Zauważam, że otacza go aureola rozpaczy. Wskazuje na garść suchych patyków, które mu zostały i mówi: „Z tego ledwo mogę zrobić dwa koszyki”.
Chociaż córka obiecała, że zabierze go w sobotę po materiały, Don Nuco nigdy nie ma pewności, czy jutro uda mu się kontynuować zaplatanie suchych gałęzi.
NIKT JUŻ NIE CHCE ROBIĆ NA DRUTACHNie pytam go o to, ale czuję, że Don Nuco wie, że nie ma wielkiej nadziei. Wszystko jest przeciwko niemu. Wie, że gdy go zabraknie, przynajmniej w rodzinie, nikt nie będzie nalegał na robienie na drutach.
Być może nie rozumie, dlaczego, skoro bycie tkaczem włókien naturalnych dało mu wiele satysfakcji, jedną z nich było zapewnienie bytu rodzinie, a także, choć zdarzało mu się to rzadko, radość, która go napełnia za każdym razem, gdy ktoś docenia i dostrzega to, co potrafią zdziałać jego ręce.
W związku z tym pustynny tkacz przytoczył anegdotę: „ Pewnej soboty jechałem zatłoczonym autobusem. Wtedy młody mężczyzna usiadł obok mnie i zapytał, czy zrobiłem te prace, a ja powiedziałem, że tak. Powiedział mi, że są bardzo ładne i poprosił o pozwolenie na zrobienie zdjęcia, aby pokazać je jego matce. Następnie dał mi 300 pesos na moje napoje gazowane. Powiedziałem mu, że nie, że to za dużo, ale on powiedział: „Weź je. Zarabiam dużo pieniędzy, a twoja praca na to zasługuje”. No i wziąłem je .

Śmieje się, a jego oczy błyszczą. „ Miło, że ktoś taki ceni swoją pracę.”
A pomijając fakt, że ich praca jest niedoceniana, rzemieślnicy nie otrzymują wynagrodzenia odpowiadającego wartości ich dzieł. Mówi, że na przykład kosze Mojżesza sprzedawane są za 180, ale oni zawsze chcą mu za nie zapłacić 150. To samo dzieje się z koszami. „Sprzedajesz, a oni nie chcą zapłacić ci pełnej ceny. Zawsze się targują”.
Mimo wszystko widać, że Don Nuco jest szczęśliwy, że robi na drutach. „Ta praca jest piękna. Nie jest doceniana, ale jestem z niej dumny. Nie wstydzę się. Lubię ją tworzyć i wychodzić, żeby ją sprzedawać”.
Rosales Reyes zauważa, że brak zainteresowania nauką tkania z włókien naturalnych wśród młodych pokoleń jest jednym z najpoważniejszych zagrożeń, które sprawiają, że rzemiosło to pozostaje w zawieszeniu.
„Dzieci rzemieślników nie pracują już w tej dziedzinie, ponieważ nie jest ona dobrze opłacana. Jest dużo „malinchismo” (rodzaju „malinchismo”) i konkurencji przemysłowej. Ponadto ludzie nie znają historii stojącej za każdym dziełem, więc nie przypisują mu właściwej wartości” – wyjaśnił.
Mówi tak, bo dobrze wie, jak trudne były te dni, gdy trzeba było zbierać materiały, żeby móc tkać. Niedawno towarzyszył Donowi Nuco i Donowi Estebanowi Gonzálezowi (bratu Martiniano) w zbieraniu suchych gałęzi.
Tam dowiedział się, że zaczynają pracę o czwartej lub piątej rano i kontynuują ją pod intensywnymi promieniami słońca przez cały dzień, a to tylko po to, aby zebrać surowce.
„ A jednak targują się o części. To bardzo demotywujące ” – ubolewał Rosales Reyes.

W Durango nadal obowiązuje ustawa o promocji działalności rzemieślniczej. Według Sanjuany Rosales, ustawa ta została opublikowana w Dzienniku Urzędowym 6 września 2015 r.
Cel jest jasny: promowanie, ochrona i upowszechnianie pracy rzemieślników tej organizacji. W tym wszechświecie wiedzy wyróżnia się rzemiosło tkaczy włókien roślinnych, których praca, według Rosalesa, ma nieocenioną wartość kulturową: „ Każdy element jest unikalny. Choć mogą wyglądać tak samo, żaden nie jest identyczny. Każdy rzemieślnik pozostawia w każdym z nich coś z siebie ”.
Podobnie jak koszyk, który Don Nuco, pustynny tkacz, kończy w tym samym momencie, w którym rozmawia z tą gazetą, siedząc na dziedzińcu swojego domu, z naturalnym nożem, bosą stopą, ale nade wszystko z przodkami w postaci swoich rąk, żywego archiwum starożytnego rzemiosła, które podtrzymuje część tożsamości kulturowej jego społeczności.
elsiglodetorreon