Odwiedziłem nadmorskie miasteczko w Wielkiej Brytanii, ale nie wrócę po tym, jak zobaczyłem na plaży ponury widok

Margate jest często uznawane za najfajniejsze nadmorskie miasto w Wielkiej Brytanii. Niegdyś znane głównie z tradycyjnych wiktoriańskich atrakcji nadmorskich, odrodziło się jako centrum kulturalne, przyciągając modnych londyńczyków, którzy zamieniają stolicę na świeże morskie powietrze, nie rezygnując jednocześnie z ukochanych kawiarni, barów i restauracji.
Nadmorski kurort Kent zyskał przydomek „Shoreditch-on-Sea” ze względu na modne sklepy, restauracje i możliwość spotkania z celebrytami. Z tego powodu Margate od dawna znajdowało się na mojej liście marzeń – nadmorski azyl, możliwość wygrzewania się na słońcu, przechadzki po ekscentrycznych sklepach, a może nawet brodzenia w morzu. Dlatego kiedy z mężem postanowiliśmy odwiedzić to miejsce latem, byłam zachwycona. Wyobraziłam sobie złote piaski, rześkie morskie powietrze i kwintesencję brytyjskiego nadmorskiego miasteczka.
Margate słynie oczywiście z nadmorskiej promenady, basenu pływowego, groty muszlowej, galerii sztuki i parku rozrywki Dreamland. Ta elegancka nadmorska lokalizacja jest związana ze znanymi osobistościami, takimi jak The Libertines, właściciele butikowego hotelu, a artystka Tracey Emin uważa ją za swój dom – nie zapominając, że JMWTurner chodził tu do szkoły.
W miasteczku, którego populacja wynosi około 63 000, można było również spotkać inne znane osobistości, m.in. Pedro Pascala, Ramiego Maleka i Emmę Corrin.
Brzmi idyllicznie, prawda? Jednak rzeczywistość była nieco inna.
Podróż pociągiem z Londynu przebiegła bez zakłóceń, a gdy wysiedliśmy na peronie, poczuliśmy ciepły, słony wiatr, zapowiadający jeden z najgorętszych dni w roku.
Zaczęliśmy od spaceru po mieście, zaglądając do niezależnych sklepów i butików z antykami. Rozumiałam, dlaczego ludzie byli tak zachwyceni artystyczną stroną miasta – kawiarniami z pastelowymi fasadami, małymi galeriami prezentującymi lokalne dzieła sztuki i antykwariatami pełnymi osobliwych skarbów.
Mimo że Margate w ostatnich latach wielokrotnie uznawano za jedno z najlepszych i najfajniejszych nadmorskich miast, nie jest ono pozbawione problemów.
Choć w Margate były miejsca pełne uroku i kreatywności, które wydawały się wyjątkowe, na każdy osobliwy sklep przypadał kolejny zabity deskami budynek, zmęczona ulica lub coś, co pamiętało lepsze dni.
Potem przyszła plaża. Słońce świeciło wysoko, upał nie dawał nam spokoju, a my chcieliśmy usiąść nad morzem i się ochłodzić. Ale gdy tylko stanęliśmy na piasku, ogarnęło nas rozczarowanie. Był brudny.
Ludzie puszczali głośno muzykę z przenośnych głośników, a na plaży, na wpół zakopane w piasku, leżały porozrzucane opakowania po McDonaldzie, puste puszki i paczki po rybie z frytkami.
Zapach wyraźnie przypominał wodorosty i ścieki, przez co trudno było się zrelaksować bez ataku na zmysły. Woda, która miała być orzeźwiającą ucieczką od upału, była mętna i nieprzyjemna.
Sama plaża nie sprzyjała relaksowi z powodu ogromnej liczby mew krążących nad głowami niczym sępy. W pewnym momencie ogromne stado rzuciło się na plażę w szaleńczym pojedynku, walcząc niczym gladiator o pusty worek piknikowy.
Skrzeczenie i trzepotanie skrzydłami przyciągnęło uwagę wszystkich wokół, którzy obserwowali scenę niczym żywcem wyjętą z filmu „Ptaki” Hitchcocka. Po kilku przelotach zbyt blisko naszych głów, uznaliśmy, że mamy już dość. Wkrótce potem opuściliśmy plażę, nie chcąc stać się kolejnym celem mew.
To nie był malowniczy nadmorski zakątek, jaki sobie wyobrażałem. Zdeterminowani, by uratować dzień, znaleźliśmy restaurację na kolację – miejsce, które miało dobre recenzje i wyglądało obiecująco.
Po tym, co wydawało się wiecznością, czekania na jedzenie, zdaliśmy sobie sprawę, że całkowicie zapomnieli o naszym zamówieniu. Kiedy w końcu dostaliśmy nasze posiłki, byliśmy ostatnimi osobami w restauracji.
To nie było dokładnie takie zakończenie, jakiego się spodziewałem.
Oczywiste jest, że pojawiły się tam zapowiedzi tego, czym Margate mogłoby się stać – ekscentryczne butiki, miejsca artystyczne i obietnica czegoś większego.
W 2022 roku dzielnica Cliftonville w Margate została uznana przez Time Out za jedną z „najfajniejszych” dzielnic na świecie. Obok takich miejsc jak Colonia Americana w Meksyku i Cais do Sodré w Lizbonie, dzielnica ta była jedyną lokalizacją w Wielkiej Brytanii, która znalazła się w pierwszej dziesiątce najlepszych na świecie.
Jednak pogorszenie sytuacji było trudne do zignorowania. Helen Whitehead z Partii Pracy, pełniąca funkcję wiceprzewodniczącej i członkini gabinetu ds. mieszkalnictwa, stwierdziła, że opis „świetnej kawy” i „nietypowych atrakcji” w Time Out przedstawia raczej mylący obraz.
„Rewitalizacja powinna zapewnić przyszłość każdemu. Dżentryfikacja tego nie robi. A świat opisany w artykule w Time Out wyklucza rzeczywistość większości mieszkańców, z którymi pracuję” – powiedziała w 2022 roku w wywiadzie dla The Isle of Thanet News. „Mieszkania tutaj nie są dostępne dla większości. Panuje hiperinflacja, a ludzie ciągle się wypierają”.
Według badania opublikowanego przez Rightmove w 2022 roku, ceny nieruchomości wzrosły najbardziej dynamicznie w Margate, podwajając się w ciągu dekady. Średnia cena domów w ciągu ostatniego roku wyniosła 305 136 funtów.
Prawdę mówiąc, Margate wydawało się raczej cieniem dawnej świetności – próbą odzyskania złotej ery, która dawno już przeminęła. Linia brzegowa, centrum miasta, a nawet ogólny klimat – wszystko wydawało się zmęczone i rozpaczliwie potrzebowało rewitalizacji.
Czy wrócę? Raczej nie. Niektóre destynacje sprawiają, że chce się je ponownie odwiedzić, ale Margate, z mojego doświadczenia, do nich nie należało.
Daily Express