<em>Alien: Earth</em> znów tworzy horror z ksenomorfami, którego nie można przegapić


Kiedy maszyna przestaje być maszyną? To centralne pytanie w serialu "Obcy: Ziemia" , pierwszym serialu telewizyjnym będącym spin-offem kultowych filmów Ridleya Scotta o potworach , w którym gigantyczne, zabójcze skorpiony kosmiczne służą jako sposób na zgłębienie beztroskiej pogoni ludzkości za technologią. Kiedy "Obcy: Ziemia" trafi na antenę FX 12 sierpnia, przygotuj się na mnóstwo fascynujących pytań, takich jak: Czy nasze ludzkie ciała nie są rodzajem przestarzałej maszyny? Czy kosmici nie są po prostu biologiczną nieuchronnością, której jeszcze nie rozumiemy? Czy cokolwiek ma znaczenie, skoro rozrywają nas na strzępy?
Oczywiście, futurystyczne koncepcje dotyczące ewolucji człowieka, cybernetyki i sztucznej inteligencji istniały już wcześniej w filmach z serii „Obcy” . Po prostu nigdy nie miały tyle czasu, ile może im zapewnić ośmioodcinkowy serial telewizyjny. Nic więc dziwnego, że FX zaangażowało showrunnera Noaha Hawleya, który dwukrotnie już stworzył tego rodzaju konceptualną, epizodyczną opowieść opartą na już istniejącej własności intelektualnej w serialach FX „ Legion” (spin-off serii „X-Men”) i „Fargo” (spin-off filmu braci Coen z 1996 roku). Zamiast po prostu odgrzewać „Obcego” w formie telewizyjnej, Hawley rozbiera na części zasady opowiadania historii o Obcym , wysyłając ksenomorfy tam, gdzie żaden Obcy wcześniej nie dotarł — oczywiście na Ziemię. Przygląda się przy tym bliżej megakorporacjom, które w tej serii historycznie traktowały ludzkość jak szczury laboratoryjne w swoich szalonych eksperymentach. To ekscytujące, zaskakująco makabryczne jak na telewizję i w jakiś sposób to dopiero początek historii.
Obcy: Ziemia zaczyna się w roku 2120 (dwa lata przed spotkaniem statku Ripley z ksenomorfami w przestrzeni kosmicznej w filmie Obcy z 1979 roku, choć znajomość poprzednich filmów z serii Obcy nie jest wymagana), kiedy bilioner i geniusz technologii Boy Kavalier (Samuel Blenkin) udoskonalił technologię przenoszenia ludzkiej świadomości do syntetycznego ciała. Zasadniczo: życie wieczne. Jedynym problemem jak dotąd jest to, że mózg dorosłego jest zbyt skomplikowany dla tej procedury. Kavalier potrzebuje mniej w pełni ukształtowanych i bardziej podatnych na kształtowanie obiektów. Dlatego potajemnie werbuje grupę śmiertelnie chorych dwunastolatków i ich zdesperowanych rodziców, aby oddali swoje dzieci w imię postępu naukowego (i gigantycznej sumy pieniędzy). Pierwszą z nich jest Wendy (Sydney Chandler), która wzięła swoje imię od filmu Piotruś Pan. Nazwa ta brzmi nieco na wyrost, zwłaszcza gdy Kavalier czyta przez głośnik na swojej prywatnej wyspie Nibylandii fragmenty opowieści o swoim dziele J.M. Barriego. Jednak Wendy i jej towarzysze-hybrydy to dosłownie dzieci w ciałach dorosłych, które nigdy nie dorosną.
Na początku serii trudno ocenić, co powinniśmy sądzić o tych nowych postaciach. Przejście z chorego dziecka do dorosłego ciała jest podszyte niewiarygodnie złowieszczą ścieżką dźwiękową. Stworzenie tych superdzieci to z pewnością akt przeciwny naturze, ale problemy, z którymi borykają się zaawansowane hybrydy robotów, są często przedstawiane jako coś zabawnego. Niestety, jedyną wadą osiągnięcia nieśmiertelności przez naszych technologicznych władców jest to, że trzeba żyć wiecznie z mózgiem dziecka. Wyobraźcie sobie zaskoczenie Ripley, gdy wraca na Ziemię, tylko po to, by odkryć, że jest tak samo opanowana przez ksenomorfy jak Nostromo , tylko dlatego, że grupka dzieci-robotów spojrzała na kosmitów i pomyślała: Super, stary!
Pierwszy test ich pierwszej reakcji na atak typu „uciekaj albo uciekaj” pojawia się, gdy statek kosmiczny konkurencyjnej firmy rozbija się o jeden z wieżowców Kavalier. Zdesperowany, by zdobyć materiały znajdujące się na pokładzie, wysyła Wendy i jego drużynę dzieci-robotów, by zbadali zniszczenia i ukradli wszystko, co ciekawe. Kirsh (bardziej tradycyjny, obcy, syntetyk grany przez Timothy'ego Olyphanta) towarzyszy im jako opiekun i opiekun.
Zawsze pociągała mnie postać robota- obcego grana przez Kirsha – przypomina Iana Holma w oryginale i Michaela Fassbendera w najnowszych prequelach Scotta – a Olyphant daje naprawdę lodowaty występ. Jeśli eksperci technologiczni nadal uważają, że najpierw musimy stworzyć działającą sztuczną inteligencję, aby zbudować jeszcze lepszą, cóż, ta postać dowodzi, że roboty nigdy nie będą priorytetem dla ludzkości, kiedy nadejdzie ten czas.
Technologiczny bilioner grany przez Blenkina to kolejny wybitny występ, przypominający połączenie Romana Roya i Marka Zuckerberga. Najwyraźniej nie potrafi normalnie usiąść na krześle, rozmawiać bez pretensjonalności, a nawet nosić butów w środowisku zawodowym. Prawdziwy świat jest bardziej zajęty przez obrzydliwie bogatych korporacyjnych szaleńców, którzy płacą innym za robienie za nich badań naukowych, ale zawsze doceniam dobrze zagranego Joffreya Baratheona, którego można obalić. Kto wie? Może Ziemia powróci do ery wsobnych królów w ciągu najbliższego stulecia.

Sydney Chandler wciela się w rolę „Wendy”, nowej hybrydy człowieka i robota w serii „Obcy”.
Od tego momentu „Obcy: Ziemia” to stosunkowo prosta opowieść o odkrywaniu jaj ksenomorfów, (głupim) zabieraniu ich z powrotem do domu, a następnie obserwowaniu, jak potwory szaleją po tym, jak wyskakują komuś z piersi. (Jest też jeden pomysłowy, nowy kierunek dla kosmitów, którego na pewno nie zdradzę).
Jak na ironię, choć obserwowanie ksenomorfów rozdzierających ludzkość jest fascynujące, „Obcy: Ziemia” to o wiele bardziej wciągający thriller, gdy potwory są zamknięte w klatkach – czekają i poznają swoją ofiarę. Stworzenia te lepiej symbolizują okrucieństwo ludzkości w dążeniu do nauki niż nieuchronną dominację natury nad nami. „Obcy: Ziemia” może mieć wiele wspólnego z „Parkiem Jurajskim” i… Westworld , ale jest o wiele więcej materiału do przemyślenia niż to, czy postacie przeżyją. Podobnie jak stworzenie kobiety ze sztuczną inteligencją w stylu Ex Machiny , która służy tylko wtedy, gdy leży to w jej najlepszym interesie, zagrożenie, że najmniejszy błąd ze strony megakorporacji naszej planety może doprowadzić do rzezi, która zniszczy cały świat, jest o wiele bardziej przerażające niż wynikająca z tego krwawa łaźnia.
Jedyny problem, jaki mam z Alien: Earth , to nazwa, która jest trochę prowokacyjna. Tak, ksenomorfy są na Ziemi. Ale nie nawiedzają przedmieść ani nie jeżdżą metrem w Nowym Jorku. To nie jest A Quiet Place: Day One ani The Last of Us . Zamiast tego, pierwszy sezon Alien: Earth rozgrywa się albo w rozbitym statku kosmicznym, albo w ośrodku badawczym na odległej prywatnej wyspie. To może się zmienić w przyszłych odsłonach. Zamiast prezentować pełny początek, środek i koniec, osiem odcinków Alien: Earth jak dotąd działa bardziej jako prequel tego, co ma nadejść. Jasne jest, że Hawley musiał zbudować domek z kart, zanim go zburzy.
Jedynym aspektem „Obcego: Ziemi” , który może hamować rozpęd Hawleya, jest to, że nie jest to serial dla osób o słabych nerwach. Nowo dodane pasożyty to od krwiopijnych robaków po gigantyczne muchy, które trawią pokarm poza żołądkiem. Jeśli Jeśli potwory w „Stranger Things” były dla ciebie zbyt przytłaczające, przerażające obrazy w „Obcym: Ziemi” przyprawią cię o bezsenność. Dobra wiadomość? Widzowie, którzy szczególnie polują na tego typu lepką dziwność, będą mieli pole do popisu. Może w przyszłym sezonie nasz coraz bardziej chaotyczny świat spełni tytułową obietnicę „Obcego: Ziemi ” , a my odsłonimy zasłony prysznicowe – tylko po to, by znaleźć śliniącego się ksenomorfa, gotowego do ataku.
esquire