Człowiek, który odkrył Elvisa... a potem go zniszczył: Jak Król popadł w uzależnienie i śmierć z rąk swojego wpływowego menedżera - ujawnione w szokującej biografii napisanej przez pisarza, który był świadkiem tego zdarzenia

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Człowiek, który odkrył Elvisa... a potem go zniszczył: Jak Król popadł w uzależnienie i śmierć z rąk swojego wpływowego menedżera - ujawnione w szokującej biografii napisanej przez pisarza, który był świadkiem tego zdarzenia

Człowiek, który odkrył Elvisa... a potem go zniszczył: Jak Król popadł w uzależnienie i śmierć z rąk swojego wpływowego menedżera - ujawnione w szokującej biografii napisanej przez pisarza, który był świadkiem tego zdarzenia

Przez RAY CONNOLLY

Opublikowano: | Zaktualizowano:

Uzależnienie było spoiwem, które trzymało razem Elvisa Presleya i jego menedżera „Colonela” Toma Parkera w ostatnich latach życia piosenkarza.

Dwadzieścia lat samotnej sławy i szalonej ekstrawagancji sprawiło, że w 1977 roku Elvis ledwo wiązał koniec z końcem. Aby opłacić swoje otoczenie i posłusznych lekarzy, którzy podawali mu leki, od których był uzależniony, musiał po prostu kontynuować trasę koncertową.

Można by pomyśleć, że rozsądny, troskliwy menedżer wysłałby swojego klienta do szpitala, żeby się odtruł. Ale „Pułkownik” też miał problem z uzależnieniem. Kiedy nie był w trasie z „moim chłopcem”, jak nazywał Elvisa, oddawał się hazardowym szaleństwom przy ruletce w Las Vegas .

Setki tysięcy dolarów przeciekły mu przez palce. Elvis musiał dalej pracować, żeby pokryć straty swojego menedżera w hazardzie, a także swoją własną rozrzutność.

W ciągu swojej 21-letniej kariery Elvis zarobił miliony, z czego w 1977 roku pułkownik zabierał połowę dla siebie. Do tego doszły interesy pułkownika.

Elvis nie pisał piosenek, ale żeby nagrać jedną z nich, autor musiał oddać mu część tantiem. W ten sposób, oprócz własnych tantiem jako piosenkarz, wytwórnie muzyczne Elvisa otrzymywały jedną trzecią tantiem z „Heartbreak Hotel” i setek innych piosenek, a Pułkownik zawsze otrzymywał część należną Elvisowi.

Dopiero później w karierze Elvisa autorzy piosenek zaczęli się upierać. Chciał nagrać „I Will Always Love You”, ale autorka i piosenkarka Dolly Parton mu na to nie pozwoliła. Wiedziała, jak cenna jest jej piosenka.

Elvis Presley w kadrze z filmu Blue Hawaii z 1961 roku, w którym wcielił się w rolę żołnierza, a obecnie przewodnika turystycznego Chada Gatesa

Elvis i pułkownik Tom Parker na planie filmu „Follow That Dream” w 1962 roku – jednego z ponad 30 filmów, w których wystąpił Elvis

Potem było około 30 filmów, w których wystąpił Elvis. Chociaż Pułkownik nie odegrał żadnej roli w żadnej z produkcji filmowych, jego dodatkowe interesy zapewniły mu biuro i dodatkowe wynagrodzenie we wszystkich z nich.

Owszem, był sprytnym człowiekiem, ale kim właściwie był „pułkownik” Tom Parker?

No cóż, na początek nie był pułkownikiem. Ten honorowy przydomek nadali mu gubernatorzy dwóch stanów, gdy pracował jako promotor. Podobało mu się to. Czuł się dzięki temu ważny.

Nie był też Amerykaninem. W rzeczywistości był Holendrem. Urodzony w Holandii w 1909 roku jako Andreas Cornelis van Kuijk, przybył do Ameryki na gapę w latach 20. XX wieku, gdzie wkrótce przyjął tożsamość Toma Parkera z Huntington w Zachodniej Wirginii.

Następnie odbył krótką karierę w armii amerykańskiej, co wiązało się z utratą obywatelstwa holenderskiego i w rezultacie bezpaństwowcem, ponieważ nigdy nie przyjął obywatelstwa amerykańskiego.

U szczytu kariery Elvisa często zastanawiano się, dlaczego jego menedżer nigdy go nie odwiedził, gdy służył w armii amerykańskiej w Niemczech, ani dlaczego piosenkarz nigdy nie koncertował w Wielkiej Brytanii. Oba te scenariusze byłyby niemożliwe, ponieważ Parker nigdy nie miał paszportu.

Przez 30 lat Parker pracował na festiwalach karnawałowych w małych miasteczkach Południa USA, zanim zajął się zarządzaniem muzycznym u boku gwiazd country, Eddy'ego Arnolda i Hanka Snowa. Pewnego dnia w 1955 roku zobaczył nieznanego, dwudziestoletniego mężczyznę występującego w Luizjanie i odnalazł w nim swoją przyszłość.

Zajęło to jednak trochę czasu i sporo sprytnych podstępów ze strony rodziców chłopca. Ale w ciągu roku Elvis pojawił się w telewizji ogólnokrajowej. Rok później był już najsłynniejszym młodym mężczyzną na świecie.

Pułkownik i król autorstwa Petera Guralnicka

Kiedy jadłem śniadanie z Parkerem w Las Vegas w 1968 roku (powiedział: „Nie zapłacę twojego rachunku, bo nie chcę, żebyś miał wobec mnie dług wdzięczności”), zdziwił mnie jego lekki akcent. Ale, jak wyjaśnia Guralnick w tym omówieniu relacji Parkera z Elvisem, Pułkownik bardzo starał się ukryć swoją przeszłość, do tego stopnia, że nigdy więcej nie zobaczył matki.

Pułkownik zachował jednak kopie każdego kontraktu i każdego listu, jaki kiedykolwiek napisał i który został do niego skierowany, co dla Guralnicka, znakomitego historyka zajmującego się Elvisem, było prawdziwą kopalnią skarbów do tej książki.

Książka liczy ćwierć miliona słów i jest z pewnością wyczerpująca, ukazując człowieka, który pracował dla swojego klienta z pełnym poświęceniem, do tego stopnia, że pouczał producentów filmowych z Hollywood i dyrektorów wytwórni płytowych, jak mają wykonywać swoją pracę.

Według Guralnicka sugerowałoby to, że Pułkownik był dobrym menedżerem. Nie zgodziłbym się z tym. Dla mnie Pułkownik jawi się jako genialny promotor, zwłaszcza w początkach kariery Elvisa, ale beznadziejny, jeśli chodzi o wytyczanie inteligentnej ścieżki przez Hollywood.

Dla Parkera zawsze chodziło o milionowe kontrakty. W żadnym miejscu, w żadnym z listów, nie widać śladu bardziej przemyślanej ambicji. Wręcz przeciwnie.

Chociaż Parker nigdy nie ingerował w to, co śpiewał Elvis, nigdy też nie czytał scenariuszy filmowych.

Kiedy Elvis odszedł z wojska w 1960 roku, był prawdopodobnie najpopularniejszą gwiazdą Hollywood. Seria tandetnych filmów (np. „Girl Happy”, „Harem Holiday” i „Raj w stylu hawajskim”), w których zazwyczaj jedyne, co było gorsze od dialogów i fabuły, to piosenki, doprowadziła w ciągu kilku lat do przyznania się Elvisa, że w Hollywood uważano go za pośmiewisko.

„Nie byłbym z tobą szczery, gdybym powiedział, że nie wstydzę się niektórych filmów, w których zagrałem, i niektórych piosenek, które musiałem w nich śpiewać” – powiedział mi podczas wywiadu w Las Vegas. „Chciałbym powiedzieć, że były dobre, ale nie mogę. Musiałem je zagrać. Podpisałem kontrakty”.

Ale w kontraktach chodziło tylko o pieniądze. Kiedy Elvis do mnie mówił, Pułkownik słuchał w milczeniu. Czy wyobrażasz sobie agentów Paula Newmana czy Franka Sinatry podpisujących kontrakty filmowe z klientami, nigdy ich nie czytając? To nie do pomyślenia.

Ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Mężczyzna, którego nazywali Królem, zmarł w wieku 42 lat w 1977 roku, gdy jego uzależnienie doprowadziło do zawału serca w łazience Graceland.

Uzależnienie pułkownika nigdy go nie opuściło, choć po śmierci Elvisa przestał być hazardzistą. Czując się zraniony, że został porzucony, gdy sąd w Memphis odebrał mu prawo do zarządzania wszystkim, co związane z Elvisem, mieszkał przez kolejne 20 lat w skromnym domu w Las Vegas.

Choć nadal odwiedzał kasyna, jego limitem były zakłady na kwotę 25 dolarów.

  • Pułkownik i król Petera Guralnicka (Biały Królik, 35 funtów, 624 strony)
Daily Mail

Daily Mail

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow