Trump chce wysłać Gwardię Narodową do Chicago. Jasne, o co tak naprawdę chodzi.


Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
W piątek prezydent Donald Trump powiedział z Gabinetu Owalnego, że „ następne będzie Chicago ”, nazywając miasto „bałaganem”, a jego burmistrza „rażąco niekompetentnym”. Twierdził, że mieszkańcy „krzyczą”, żeby przyjechał. Początkowo brzmiało to jak kolejna z jego niefrasobliwych prowokacji. Jednak w sobotę wieczorem „Washington Post” doniósł, że Pentagon od tygodni opracowywał plany wysłania kilku tysięcy żołnierzy Gwardii Narodowej do Chicago już we wrześniu, zgodnie z modelem testowanym już w Los Angeles i Waszyngtonie.
To nie jest polityka kryminalna. Trump narusza suwerenność stanów, okupuje lokalne ulice wojskami federalnymi i przekształca ograniczenia konstytucyjne w teatr dla publiczności. To otwarta demonstracja filozofii rządzenia, która zastępuje siłę perswazji, obrazami rzeczywistości, a demokratyczną powściągliwość teatrem politycznym.
Mieszkam w Chicago i widzę i czuję, jak wyglądałoby to, gdyby to wydarzyło się w moim mieście. Weekendowy poranek na South Side, dzieci czekające na autobus linii nr 3 King Drive, żeby dojechać do szkoły, rodzice dwukrotnie sprawdzają plecaki i torby z lunchem, podczas gdy helikoptery krążą po niebie. Sklep spożywczy na rogu 63. ulicy z wojskowymi ciężarówkami pracującymi na biegu jałowym przed wejściem, żołnierze przeszukujący kwartał, gdzie sąsiedzi zbierają się na kawę. Historyczne kościoły Bronzeville, gdzie chóry ćwiczą do niedzielnego nabożeństwa, flankowane przez Humvee ustawione na krawężniku. Mural przedstawiający zagubionych nastolatków na ścianie wiaduktu, teraz obramowany przez strażników w mundurach polowych trzymających karabiny w spoczynku. To są właśnie obrazy, które Trump chce nadawać do salonów daleko stąd — do podmiejskich Pensylwanii, do małych miasteczek w Georgii, do społeczności w Wisconsin, gdzie rodziny siadają, żeby obejrzeć wieczorne wiadomości i zobaczyć Chicago zamienione w tło dla porządku narzuconego siłą. Występ Trumpa ma na celu ukazanie miast Demokratów jako miejsc zniszczonych, z przywódcami pozbawionymi autorytetu i bezbronnymi mieszkańcami. Umieszczając żołnierzy tam, gdzie dzieci czekają na autobusy, a rodziny robią zakupy spożywcze, Trump chce sprawić, by bezpieczeństwo wyglądało mniej jak prawo obywatelskie, a bardziej jak dar, który tylko on może ofiarować. Obrazy opowiadają prostą historię: chaos wisi w powietrzu, a porządek, jakkolwiek kruchy, zależy od niego. To nie sprawka rządu, ale choreografia strachu, zaprojektowana tak, by iluzja wydawała się prawdą.
Podobnie jak w Los Angeles i Waszyngtonie, władze stanowe i lokalne nie prosiły o wysłanie wojska. Nie ma tu powstania. Nie ma gubernatora, który odmawiałby egzekwowania prawa. W Chicago są dzielnice pełne skarg, rodzice obawiający się, że ich dzieci staną się ofiarami strzelaniny, kościoły, w których chowa się zbyt wielu młodych mężczyzn, oraz bloki wyludnione przez dekady deinwestycji i zamkniętych szkół. W Chicago, jak w każdym dużym mieście w Ameryce, istnieje przestępczość, ale nie jest to stan bezprawia ani terytorium upadłe. To tętniące życiem miasto, w którym przemoc jest zwalczana każdego dnia za pomocą programów prewencyjnych, interwencji sąsiedzkich i policyjnych śledztw . Strzelaniny czy napady rabunkowe nie stanowią podstaw do okupacji federalnej. Jak powiedział burmistrz Brandon Johnson, to, co proponuje Trump, „byłoby najbardziej rażącym naruszeniem naszej Konstytucji w XXI wieku”. Gubernator J.B. Pritzker był równie bezpośredni : „Nie ma stanu wyjątkowego, który uzasadniałby federalizację Gwardii Narodowej Illinois przez prezydenta Stanów Zjednoczonych”. To, co tworzy ten moment, jest pretekstem, który Trump może szesnaście lat temu wykorzystać, aby rościć sobie prawo do nadzwyczajnych uprawnień pod językiem porządku publicznego.
To jest autorytarny podręcznik. Na całym świecie silni ludzie wybierali miasta jako narzędzie do konsolidacji władzy. Viktor Orbán na Węgrzech, Recep Tayyip Erdoğan w Turcji i Jair Bolsonaro w Brazylii – każdy z nich przedstawiał duże ośrodki miejskie jako niebezpieczne lub niemożliwe do opanowania, a następnie używał siły federalnej do narzucenia kontroli, osłabienia opozycji i zjednoczenia swoich zwolenników na wsi i przedmieściach.
Grożąc wysłaniem wojsk do Chicago, Nowego Jorku i Baltimore, Trump importuje ten scenariusz do amerykańskiej demokracji, zmieniając równowagę między stanami a rządem federalnym i sygnalizując swoim zwolennikom, że może zamienić tętniące życiem miasto w scenę strachu. Jak ostrzegał prokurator generalny Illinois, Kwame Raoul, to „kolejny krok w kierunku autorytaryzmu”. Senator Tammy Duckworth, weteranka wojenna, wyraziła się równie jasno, stwierdzając , że działania Trumpa są „głęboko niepokojące, nie-amerykańskie i nie mają miejsca w żadnym z naszych miast”.
Struktury prawne mające temu zapobiec są kruche. Ustawa Posse Comitatus zabrania wojskom federalnym angażowania się w działania policji cywilnej. Ustawa Insurrection Act wprowadza wąskie wyjątki, ale tylko w przypadku buntu lub całkowitego rozpadu samorządu lokalnego. Te bariery ochronne zostały zaprojektowane dla przywódców, którzy akceptowali ograniczenia, ale Trump odrzuca ograniczenia jako słabość. Jego zasadą przewodnią jest to, że może ogłaszać stany wyjątkowe tam, gdzie ich nie ma, przedłużać je w nieskończoność i rzucać wyzwanie każdemu, by go powstrzymał. Żadne miasto w USA nie jest bezpieczne przed tą samą logiką.
A zatem stawek nie można zbagatelizować. Do rodzica w Georgii, który wysadza dziecko na przystanku autobusu szkolnego: Czy zaakceptowałbyś żołnierzy stojących na przejściu dla pieszych w twojej okolicy, obserwujących, jak twój syn lub córka wsiada do autobusu? Do parafianina z Wisconsin, który przyjeżdża na niedzielne nabożeństwo, czy zaakceptowałbyś pojazdy wojskowe zaparkowane przed twoim sanktuarium, a kamery rejestrujące scenę na potrzeby transmisji ogólnokrajowej? Do rodziny w Pensylwanii, która w sobotę robi zakupy spożywcze, czy zaakceptowałbyś konwój stacjonujący na parkingu supermarketu, z prezenterami ogłaszającymi przywrócenie porządku? To nie jest bezpieczne. To obraz mający na celu przekonanie Amerykanów, że ich społeczności mogą zostać zmilitaryzowane decyzją prezydenta.
Według „Washington Post” , plany Pentagonu są już gotowe i czekają jedynie na rozkaz prezydenta. Jeśli prezydent je zrealizuje, Chicago stanie się kolejnym poligonem doświadczalnym, który pokaże, czy Amerykanie pozwolą na erozję federalizmu, zawieszenie norm prawnych i wykorzystywanie miast jako rekwizytów w kampanii o kontrolę.
