Od początku wojny w Strefie Gazy Izrael zabił oszałamiającą liczbę palestyńskich dziennikarzy


Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
To jest okrucieństwo nagrane na żywo.
W poniedziałek, około godziny 10 rano, Siły Obronne Izraela zaatakowały Szpital Nassera Chana Junisa, jedyny w pełni funkcjonujący duży szpital w południowej części Strefy Gazy. Pierwszy atak był na czwarte piętro, uderzając w punkt transmisji na żywo obsługiwany przez Reutersa i zabijając Hussama al-Masriego, kamerzystę Reutersa. Ratownicy i dziennikarze pospieszyli z pomocą rannym i udokumentowali atak, ale drugi atak uderzył w to samo miejsce kilka minut później. Zginęło 20 osób, w tym pięciu dziennikarzy, i zostało rannych kilkadziesiąt innych. Wśród zabitych dziennikarzy byli Mariam Abu Dagga , niezależna fotografka Associated Press; Mohammed Salama , kamerzysta Al Jazeera; Moaz Abu Taha , niezależny fotograf; i Ahmed Abu Aziz , korespondent Middle East Eye i Quds News Network. Fotograf Reutersa Hatem Khaled został poważnie ranny w drugim ataku i później zmarł.
Izraelskie wojsko twierdziło później, że celem była „kamera Hamasu” znajdująca się w pobliżu nadawców medialnych. Premier Beniamin Netanjahu nazwał incydent „tragicznym wypadkiem” i zapowiedziano wszczęcie śledztwa wojskowego. Jednak niezależni analitycy twierdzą, że niemal wszystkie wcześniejsze dochodzenia władz izraelskich w sprawie podobnych incydentów pozostają nierozstrzygnięte .
Gaza stała się najkrwawszą strefą wojny dla dziennikarzy w historii nowożytnej. Według danych Komitetu Ochrony Dziennikarzy , między październikiem 2023 a sierpniem 2025 roku zginęło łącznie 197 dziennikarzy i pracowników mediów; 189 z nich to Palestyńczycy zabici przez siły izraelskie.
Niewiele osób jest w stanie lepiej zrozumieć, co ten strajk oznacza dla dziennikarstwa i globalnej odpowiedzialności niż Jodie Ginsberg , dyrektor generalna CPJ. Była dziennikarka agencji Reuters, Ginsberg kierowała organizacją badającą wszystkie doniesienia o zabójstwach, rannych lub uwięzionych dziennikarzach na całym świecie. Od początku izraelskiej ofensywy w Strefie Gazy w październiku 2023 roku, biła na alarm w związku z bezprecedensową liczbą ofiar śmiertelnych wśród palestyńskich dziennikarzy. Rozmawialiśmy o strajku w Szpitalu Nasera, izraelskim schemacie atakowania dziennikarzy, zaniedbaniach mediów w relacjonowaniu wojny oraz przerażającej globalnej normalizacji nienawiści wobec reporterów. Ta rozmowa została zredagowana i skrócona dla przejrzystości.
Aymann Ismail: Jak obecnie rozumiesz sytuację na skutek strajku w Szpitalu Nassera?
Jodie Ginsberg: Pierwszy atak trafił w klatkę schodową, gdzie, jak wiadomo, operowali przedstawiciele mediów. W wielu strefach wojennych, nie tylko w Strefie Gazy, dziennikarze pracują w pobliżu szpitali. To tam mogą rozmawiać z rannymi, uzyskać jasny obraz wydarzeń i, co ważne, ponieważ szpitale są uważane za infrastrukturę cywilną chronioną prawem międzynarodowym, powinny być bezpieczne. Agencja Reuters transmitowała wówczas transmisję na żywo z budynku. Ten pierwszy atak, prawdopodobnie z czołgu, zabił Hussama al-Masriego, operatora Reutersa. Około 10 minut później, gdy inni dziennikarze i ratownicy medyczni pospieszyli z pomocą rannym, nastąpił drugi atak. Ten „podwójny” atak trafił w to samo miejsce, zabijając większość ofiar.
Drugi atak był transmitowany na żywo. Oglądałem go wraz z makabrycznymi skutkami. Jest tak straszny, jak można się spodziewać: ludzie na otwartej przestrzeni, bezpośrednio trafieni pociskiem czołgowym. [Od czasu nagrania naszej rozmowy nowe nagranie ujawniło, że drugi atak to „ w rzeczywistości dwa niemal jednoczesne ataki ”, jak donosiło CNN]. Eksplozja była tak potężna, że wśród ofiar byli studenci medycyny w szpitalu. Lekarz, który poprosił ratowników o pomoc przed „podwójnym uderzeniem”, powiedział, że nadal nie może zrozumieć, co się właśnie stało. Po prawie dwóch latach oglądania takich nagrań, czy cokolwiek z tego jest jeszcze szokujące?
To przerażające. Jako były dziennikarz Reutersa, z przerażeniem obserwuję, jak koledzy w Gazie latami doświadczają tego terroru. Nawet miejsca, które uważali za bezpieczne, wcale takie nie są. Dziennikarze tam nie tylko żyją wojną, ale też ją relacjonują, przeżywają na nowo i dzielą się nią ze światem. Doświadczają jej na nowo, opowiadając tę historię. Nie mogę sobie wyobrazić, jak to dla nich wygląda.
Czy ten konkretny atak wpisuje się w szerszy schemat zabójstw dziennikarzy w Strefie Gazy?
Bezprecedensowa liczba dziennikarzy została zabita przez Izrael. Nasza dokumentacja pokazuje, że od początku wojny zginęło 197 dziennikarzy, z czego wszyscy zginęli z rąk Izraela, z wyjątkiem dwóch. 189 z nich to Palestyńczycy zabici przez Izrael. Dotyczy to dziennikarzy zabitych wraz z rodzinami, gdy celem ataków stały się całe budynki, a także osób, które najwyraźniej zostały celowo zaatakowane. Dla porównania, w latach 2020–2022 na całym świecie zginęło łącznie 165 dziennikarzy i pracowników mediów. Zatem w ciągu zaledwie dwóch lat z rąk Izraela zginęło więcej dziennikarzy niż w ciągu trzech lat poprzednich na całym świecie. W tym przypadku nadal nie jest jasne, czy izraelska armia wiedziała, że te konkretne osoby były dziennikarzami, ale jest prawie pewne, że wiedziały o obecności cywilów.
Rozmawiałem z ocalałym z takiego ataku, Mohammedem Mhawishem, dziennikarzem, który udokumentował własne doświadczenie próby zabójstwa w izraelskim nalocie, w wyniku której jego dom zawalił się na niego i jego rodzinę, w tym na jego trzyletnie dziecko. Czy rozmawiałeś ostatnio z dziennikarzami na miejscu? Co ci powiedzieli o tym, jak patrzyli na śmierć swoich kolegów i kontynuowali pracę?
Są wyczerpani, zdemoralizowani i zdesperowani. Wyobraź sobie, że żyjesz w czasie wojny i relacjonujesz ją codziennie przez dwa lata, czując, że nikt cię nie słucha. Dziennikarze wykonują tę pracę, ponieważ mają nadzieję, że dokumentowanie wydarzeń doprowadzi do działania. Ale dla nich sytuacja tylko się pogorszyła. Relacjonują głód, doświadczając głodu, a widzą bardzo niewiele zmian.
Izrael nazwał niektórych z tych dziennikarzy „aktywistami”. Po raz pierwszy spotkałem się nawet z określeniem „propagandysta bojowy” użytym podczas tego konfliktu. Czy CPJ bada przeszłość tych dziennikarzy? Co wskazują na to dowody i co sądzi Pan o uzasadnieniach ich ataków?
Badamy każdego dziennikarza, który zginął, został ranny lub aresztowany gdziekolwiek na świecie, w tym w Strefie Gazy. Sprawdzamy, czy zajmuje się on reportażem opartym na faktach i jego rozpowszechnianiem. Międzynarodowe prawo humanitarne stanowi jasno: jedynymi osobami, które mogą być uznane za uzasadnione cele w czasie wojny, są osoby bezpośrednio zaangażowane w aktywne działania bojowe. Wyrażanie współczucia dla zakazanych organizacji, a nawet angażowanie się w propagandę, nie czyni nikogo uzasadnionym celem.
Więc nawet gdyby było prawdą, że ktoś pracuje dla Hamasu lub Islamskiego Dżihadu, ale nie jest uzbrojony, a jest na przykład „propagandzistą bojowym”, czy stanowiłoby to uzasadniony cel?
Naszym zadaniem jest ustalenie, czy dana osoba zajmowała się dziennikarstwem i czy jej praca polegała na gromadzeniu i rozpowszechnianiu wiadomości i informacji. Poglądy polityczne nie mają znaczenia dla tej oceny. Zgodnie z międzynarodowym prawem humanitarnym, jedynie aktywni bojownicy są uznawani za uzasadnione cele. Uczestnictwo w propagandzie nie czyni nikogo aktywnym bojownikiem. Często otrzymujemy następującą odpowiedź: Ale wyrażali sympatię dla Hamasu . W poprzednich dekadach byli ludzie, którzy wyrażali sympatię dla IRA lub ANC. To nie czyniło ich terrorystami ani uzasadnionymi celami.
ONZ i organizacje humanitarne uznały już atak na Szpital Nasera za potencjalną zbrodnię wojenną. Izrael wyraził ubolewanie z powodu ataku i wszczęcie dochodzenia . Jak, Pana zdaniem, wyglądałoby wiarygodne śledztwo?
Byłoby ono pełne i przejrzyste, obejmowałoby niezależny nadzór i prowadziłoby do pociągnięcia do odpowiedzialności. Niestety, z naszego doświadczenia, nie tylko z tej wojny, ale z dziesięcioleci, wynika, że śledztwa te rzadko są przejrzyste, pozbawione niezależnego nadzoru i nigdy nie doprowadziły do pociągnięcia do odpowiedzialności za zabójstwo dziennikarza.
Od dwóch lat konsekwentnie domagamy się odpowiedzialności i dostępu międzynarodowego. Ostatnio zabiegaliśmy o to, aby dziennikarze mogli opuścić Gazę w celu uzyskania leczenia i odpoczynku, jeśli sobie tego życzą. Robiliśmy to publicznie, poprzez skoordynowane listy otwarte od międzynarodowych organizacji medialnych, oraz prywatnie, poprzez bezpośrednie działania rządu. Nadal poszukujemy również innych sposobów wywierania presji na Izrael, aby wypełnił swoje zobowiązania międzynarodowe.
Trudno na tym etapie określić intencję, ale wygląda na to, że albo Izrael celowo atakuje dziennikarzy, albo Gaza jest po prostu szczególnie niebezpiecznym środowiskiem dla reporterów.
Myślę, że obie te rzeczy są prawdziwe. Organizacje praw człowieka i eksperci ONZ ustalili, że to, co dzieje się w Strefie Gazy, jest ludobójstwem. Najnowsze dane mówią o około 63 000 zabitych Gazańczykach od początku wojny. Ta wysoka liczba częściowo odzwierciedla skalę ofiar cywilnych. Ale jest też wielu dziennikarzy, którzy najwyraźniej zostali celowo zaatakowani za to, że są dziennikarzami, w celu kontrolowania narracji i cenzurowania relacji z Gazy.
Jesteś w wyjątkowej sytuacji. Sam jesteś dziennikarzem, a teraz jesteś częścią globalnej organizacji, która chroni dziennikarzy. Bijesz na alarm w związku z bezprecedensową liczbą zabójstw dziennikarzy. Jakie to dla ciebie doświadczenie i jak scharakteryzowałbyś sposób, w jaki relacjonowano to w mediach?
To najgorsze dwa lata dla dziennikarstwa, jakich kiedykolwiek doświadczyłem. Przez większość tego czasu czułem się, jakbym krzyczał w pustkę. Ludzie nie chcą traktować dziennikarzy w Strefie Gazy jak dziennikarzy, tak jak robili to w miejscach takich jak Afganistan czy Ukraina. Myślę, że doniesienia o tym były relacjonowane bez nagłośnienia, jasności i grozy, na jaką zasługują. Byliśmy świadkami powszechnego odczłowieczenia w języku używanym do opisywania Palestyńczyków i Strefy Gazy: biernego i zaciemniającego języka, powtarzania obelg i oszczerstw pod adresem dziennikarzy bez pytania i sprzeciwu. Prasa musi głęboko zastanowić się nad tym, jak jej relacje przyczyniły się do szerszego zobojętnienia na to, co dzieje się w Strefie Gazy.
A na poziomie osobistym, jak to było dla Pana przewodzić CPJ w sytuacji, która z pewnością przejdzie do historii jako historyczna strata życia w środowisku dziennikarskim?
Na początku wojny wiedzieliśmy, że musimy bardzo dokładnie dokumentować to, co się dzieje, ponieważ bez tego wszystko zostałoby usłyszane i poddane spekulacjom. Dokumentacja była naszym najważniejszym celem i ta skrupulatna praca pozwala nam teraz mówić z autorytetem i stanowczością. Nie chodzi o emocje, niezależnie od tego, jak bardzo są one emocjonalne. Chodzi o wykorzystanie dostępnych zasobów, aby osiągnąć pożądany rezultat: świat, w którym dziennikarze są chronieni, a nie zabijani, niezależnie od tego, gdzie się znajdują. Osiągnięcie tego może wyglądać różnie w zależności od sytuacji. Czasami oznacza to spotkanie z ludźmi, których nie lubimy negocjować. Czasami wymaga to publicznego zwrócenia im uwagi. Czasami wymaga to cichego zebrania wszystkich danych, aby być w pełni przygotowanym na działanie. Innym razem wymaga to natychmiastowej reakcji i ostrzeżenia ludzi o zagrożeniu. Na przykład, około cztery tygodnie temu upubliczniliśmy oświadczenie dotyczące dziennikarza Anasa Al-Sharifa, który naszym zdaniem był poważnie zagrożony. Dziennikarze często są oczerniani, ale z naszego doświadczenia wynika, że jego sytuacja była szczególnie niebezpieczna. Dlatego szybko zareagowaliśmy. [ Dwa tygodnie po opublikowaniu tego oświadczenia Izrael zabił Al-Sharifa w ataku przeprowadzonym tuż przy szpitalu Al-Shifa w mieście Gaza. ] Dlatego dla mnie dobór słów zawsze polega na zrozumieniu, co będzie miało największe znaczenie w danym momencie.
To jak chodzenie po linie. Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ naszą misją jest ochrona dziennikarzy, a każdego dnia budzimy się z bólem serca, wiedząc, że nie udało nam się tego zrobić. Ale to nie my jesteśmy celem ataków. Nie głodujemy. Nie relacjonujemy ani nie oglądamy śmierci naszych przyjaciół i rodziny. Dlatego czujemy ogromną odpowiedzialność, aby spróbować sprostać temu wyzwaniu najlepiej, jak potrafimy.
Co sądzi Pan o krytyce oskarżanej CPJ o niesłuszne skupianie się na Izraelu?
Jesteśmy przestępcami równymi szansami . Nie chodzi o osobistą lub polityczną krucjatę. Dorastałem w środowisku redakcyjnym, w którym nie chodziło o podpisy ani politykę. Podawałeś fakty, które miałeś przed sobą. Do tego dążymy każdego dnia. Nie stajemy po żadnej ze stron; podajemy fakty. Faktem jest, że od początku wojny zginęło 197 dziennikarzy. Możesz kwestionować naszą metodologię, albo brać pod uwagę wszystkie, ale byliśmy transparentni w kwestii tego, jak weryfikujemy te liczby. Robimy to w ten sam sposób, niezależnie od tego, czy chodzi o Gazę, Ukrainę, Jemen czy Sudan. Jeśli dziennikarze są zagrożeni, udokumentujemy to i zwrócimy na to uwagę. Podczas tej wojny opublikowaliśmy nawet raport o groźbach wobec dziennikarzy ze strony Hamasu. Nie chodzi o politykę. Chodzi o dokumentowanie doświadczeń dziennikarzy na całym świecie.
Przeglądałem Globalny Indeks Bezkarności CPJ , który podaje, że około 80 procent zabójstw dziennikarzy pozostaje bezkarnych. Co przychodzi ci na myśl, gdy czytam ci tę liczbę?
Po pierwsze, ta liczba jest prawdopodobnie niedoszacowana. Nasza metodologia koncentruje się na przypadkach, w których mamy powody, by sądzić, że dziennikarz został celowo zabity za swoją pracę. W wielu krajach trudno jest nawet to ustalić, ponieważ dostęp do zbadania tych zgonów jest bardzo ograniczony. Dlatego rzeczywista liczba jest prawdopodobnie znacznie wyższa. Martwi mnie to, że nie widzę poprawy sytuacji. Nie oznacza to koniecznie, że spodziewam się większej liczby zabójstw dziennikarzy, ale uważam, że znajdujemy się w bardzo niebezpiecznym i niepokojącym okresie dla wolności prasy na całym świecie. Idea, że dziennikarze zasługują na ochronę, została podważona przez światowych przywódców, którzy otwarcie oczerniają i poniżają prasę, aby forsować własne narracje, narażając dziennikarzy na większe ryzyko. Dwadzieścia pięć lat temu moi koledzy relacjonujący politykę w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych nie otrzymywali gróźb śmierci. Teraz mam kolegów relacjonujących wydarzenia w Białym Domu, którzy otrzymują je niemal codziennie. To nie są rzeczy, które można zignorować, nazywając je „tylko internetem”. Mają one realne i emocjonalne konsekwencje. Zatem dla mnie liczba ta symbolizuje szersze środowisko, w którym żyją dzisiejsi dziennikarze, o wiele bardziej gorączkowe i niebezpieczne niż świat, w którym żyłem ćwierć wieku temu.
Rozumiem. Otrzymuję groźby prawie codziennie. Wielu znanych mi dziennikarzy też. To tylko szum informacyjny, prawda?
To, że odczuwamy hałas, mówi wszystko o tym, gdzie jesteśmy. To nie jest normalne. Nie jest normalne mówić: „Napisałeś coś, z czym się nie zgadzam. Chciałbym zabić ciebie i twoją rodzinę”. Ale my to znormalizowaliśmy. Znormalizowaliśmy ataki na osoby publiczne, na osoby dostarczające informacje, które nie podobają się innym. Sytuacja, w jakiej znajdują się dziennikarze – ludzie, których zadaniem jest dostarczanie informacji opartych na faktach – jest przerażająca. Oznacza to, że osoby odpowiedzialne za opowiadanie tych historii są teraz na pierwszej linii ognia.
