Brett Kavanaugh właśnie dał darmową wygraną policjantom, którzy zabijają

Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najbardziej wnikliwe analizy, krytykę i porady.
Konstytucja nigdy nie miała być ślepa przy osądzaniu użycia siły przez państwo. Jednak Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych dla Piątego Okręgu zmuszony był do przymrużenia oczu. Przez lata sąd twierdził, że kieruje się zasadą Sądu Najwyższego, zgodnie z którą użycie siły przez policję należy oceniać na podstawie „całokształtu okoliczności”. Ale w rzeczywistości wymyślił zasadę, która zawężała pole widzenia do ułamka czasu – doktrynę, którą nazwał „momentem zagrożenia”. W przypadkach śmiertelnych starć Sąd Apelacyjny Piątego Okręgu nakazał sądom ignorowanie wszystkiego poza momentem, w którym funkcjonariusz twierdzi, że musi użyć śmiercionośnej siły.
Po tym, jak w 2016 r. Ashtian Barnes został zabity przez policjanta Roberto Felixa (postrzelony dwukrotnie podczas postoju z powodu niezapłaconej opłaty za przejazd wynajętym samochodem), jego matka zwróciła się do sądu federalnego o zadośćuczynienie w postępowaniu cywilnym. Jednak sprawa nigdy nie trafiła do ławy przysięgłych. Piąty Okręg orzekł, że znaczenie mają jedynie dwie sekundy, w czasie których Felix wszedł na próg jadącego samochodu Barnesa i lekkomyślnie oddał strzał, orzekając, że strach Felixa w tamtej chwili czynił strzał uzasadnionym. Wszystko inne — naruszenie przepisów drogowych, którego Barnes nie popełnił, decyzja policjanta, aby wskoczyć na jadący samochód i strzelić do niego, chaos i groza tego zdarzenia — zostały wymazane. Sąd odmówił dopuszczenia jakichkolwiek rozważań lub zakwestionowania tych faktów, ograniczając spojrzenie prawa do ułamka czasu i błysku przemocy zamrożonego w izolacji.
Na szczęście w czwartek Sąd Najwyższy USA odrzucił to zniekształcenie prawa. Sędzia Elena Kagan, orzekając w imieniu jednomyślnego sądu, przywróciła podstawową zasadę, że rozsądności w świetle Czwartej Poprawki nie da się zmierzyć w mgnieniu oka. Sąd musi brać pod uwagę „całokształt okoliczności” – napisała – ponieważ rozsądność wyłania się z kontekstu. Natomiast doktryna momentu zagrożenia obowiązująca w Piątym Okręgu odrzuciła podejście uwzględniające wszystkie okoliczności, ograniczając analizę do migawki, fragmentu wyrwanego z sekwencji zdarzeń. Jak wyjaśnił Kagan, doktryna ta narzucała „chronologiczne klapki na oczy”, zasadę, która zmuszała sędziów do ignorowania wszystkiego poza ostatnimi sekundami przemocy. Uniemożliwiło to sądom zrozumienie przyczyn zatrzymania, interakcji między funkcjonariuszem a podejrzanym oraz wszelkich faktów, które mogłyby wykazać, czy rozsądny funkcjonariusz uznałby zachowanie podejrzanego za groźne, czy też za niewinne. W sprawie Barnes v. Felix oznaczało to twierdzenie, że śmierć Barnesa istniała w próżni, w oderwaniu od „faktów i wydarzeń, które doprowadziły do kulminacyjnego momentu”.
Opinia sądu nie tylko potwierdziła słuszność testu, który sądy stosują od dziesięcioleci, ale także ujawniła brutalną prawdę: doktryna momentu zagrożenia była fikcyjną bronią, która nie tyle błędnie interpretowała precedens, ile go zmieniała. W swojej obecnie uchylonej opinii Sąd Apelacyjny Piątego Okręgu poparł ustnie wniosek Sądu Najwyższego, aby sądy rozważyły wszystkie istotne okoliczności. Jednocześnie jednak ustanowiono wyjątek w przypadkach użycia śmiercionośnej siły, stwierdzając, że w takich momentach, gdy broń w posiadaniu funkcjonariusza odbiera życie, kontekst nie ma znaczenia. Sąd uznał regułę, a następnie ją uchylił.
Podczas ustnych argumentów adwokat Felixa próbował ratować tę fikcję, twierdząc, że wynalazek Sądu Okręgowego Piątego Okręgu nadal pozwala sądom brać pod uwagę fakty sprzed rozprawy. Jednak, jak ujawnił Kagan, był to tylko retoryczny trik. Sprowadzając wszystko oprócz „dwusekundowego fragmentu” do ducha, Sąd Okręgowy Piątego Okręgu zastosował wymyśloną doktrynę, która twierdziła, że wszystko ma znaczenie, a następnie gwarantowała, że liczy się tylko dwie sekundy.
Ale nawet gdy Sąd Najwyższy unieważnił doktrynę momentu zagrożenia, tuż obok orzeczenia pojawiło się kolejne pytanie – czy lekkomyślne działania funkcjonariusza, które stwarzają lub zaostrzają niebezpieczną sytuację, mogą sprawić, że użycie przez niego śmiercionośnej siły będzie nieuzasadnione. Sąd wyraźnie odmówił odpowiedzi na to pytanie, mimo że kwestia ta ciążyła na sprawie i wielokrotnie pojawiała się w ustnych argumentach. Jak wyjaśnił Kagan, sprawa nie została rozpatrzona przez sąd, ponieważ sądy niższej instancji, zobowiązane do przestrzegania wąskich ram czasowych Sądu Apelacyjnego Piątego Okręgu, nigdy się nią nie zajęły. Jednak pytanie pozostaje i nie sposób oddzielić go od rzeczywistości, w której występuje przemoc ze strony policji.
To, że działania Felixa stworzyły zagrożenie w tym przypadku, nie jest wyjątkiem. W całym kraju śmiertelne spotkania zaczynają się od decyzji funkcjonariuszy, które zmieniają rutynowe zatrzymania w śmiertelne konfrontacje.
Uchylając sprawę i przekazując ją do ponownego rozpatrzenia, Sąd Najwyższy pozostawił sądom niższej instancji definicję, co w praktyce oznacza całokształt okoliczności . Czy sądy uznają, że lekkomyślne decyzje funkcjonariuszy są częścią kontekstu, jaki muszą brać pod uwagę, czy też zignorują je, traktując jako prawnie nieistotne? Orzeczenia te staną się kolejnym polem bitwy. To tylko kwestia czasu, zanim Sąd Najwyższy zostanie poproszony o rozstrzygnięcie, czy funkcjonariusz jest w stanie stworzyć zagrożenie, którym później uzasadnia użycie siły, w tym siły, która może okazać się śmiertelna.
W swoim konkursie w sprawie Barnes v. Felix sędzia Brett Kavanaugh opowiada historię strachu – historię, w której niebezpieczeństwo jest cieniem podążającym za każdym policjantem, w której każda kontrola drogowa jest wyzwaniem, w której nawet rutynowe wykroczenie może okazać się pułapką. Mówi o oficerach otoczonych groźbami, przytacza statystyki osób zabitych na służbie, maluje obraz chaosu, który zawsze czyha na poboczach dróg. Ale to nie jest tylko opowieść; jest to doktryna, która wypacza wszystko wokół siebie. Wizja prawa według Kavanaugha to pryzmat, który nagina rzeczywistość tak, aby pasowała do jednej prawdy: Strach funkcjonariusza jest zawsze uzasadniony; perspektywa oficera jest zawsze najważniejsza. Jego konkurencja to twierdza zbudowana na strachu i wzmocniona selektywną pamięcią.
Ale jego strach jest lustrem, odzwierciedlającym jedynie przerażenie funkcjonariuszy, nigdy przerażenie osób, które zatrzymują. Relacja Kavanaugha — do której dołączyli sędziowie Amy Coney Barrett, Clarence Thomas i Samuel Alito — uwzględnia niebezpieczeństwo, na jakie narażeni są funkcjonariusze, ale nie uwzględnia niebezpieczeństwa, jakie sami stwarzają. Wspomina o zagrożeniach, jakie napotykają, ale nie wspomina o zmarłych, których pozostawiają za sobą. W dokumencie tym podkreślono, że sądy nie powinny orzekać „w spokoju gabinetu sędziego” ani „z pełną świadomością tego, co się wydarzyło”. Ale nie jest to przestroga neutralna. Jest to polecenie wypowiedziane szeptem. Przekaz ten mówi, że nawet jeśli sądy biorą pod uwagę „całość okoliczności”, muszą to robić oczami funkcjonariusza, oceniając każdą decyzję w kontekście nieustannego widma niebezpieczeństwa.
Jednak dla tych z nas, których wspomnienia są panoramiczne, Tamir Rice miał 12 lat i bawił się sam w parku pistoletem na baterie. Na miejsce przyjechali policjanci, a on zmarł w ciągu kilku sekund. Żadnych ostrzeżeń, żadnych pytań, tylko kule. Eric Garner stał na chodniku i sprzedawał papierosy luzem, z pustymi rękami, gdy nagle otoczyła go grupa policjantów, a ktoś wyrwał mu rękę z gardła. George'a Floyda oskarżono o posługiwanie się fałszywym banknotem. Policjant zmiażdżył mu szyję kolanem na dziewięć minut i 29 sekund, a on błagał o powietrze i wołał swoją matkę. Sandrę Bland zatrzymano za zmianę pasa ruchu, przesłuchano, zastraszono, aresztowano i trzy dni później znaleziono ją martwą w celi więziennej. Philando Castile spokojnie sięgnął po prawo jazdy, a obok niego była jego narzeczona z dzieckiem, ale i tak został zastrzelony. Atatiana Jefferson grała w gry wideo ze swoim siostrzeńcem w swoim domu, gdy policjant oddał strzał przez okno, zabijając ją na miejscu. Botham Jean jadł lody w swoim mieszkaniu, gdy wszedł do środka policjant, oświadczył, że pomylił lody z jej, i zastrzelił go. Elijah McClain wracał do domu, miał na sobie maskę narciarską, żeby się rozgrzać, tańczył do muzyki, którą słyszał tylko on, aż w końcu policjanci go zatrzymali, wstrzyknęli mu ketaminę i zostawili umierającego na chodniku.
Większość szła pieszo. Nikt nie próbował uciekać. Wszyscy zostali zabici w miejscach, w których powinni być bezpieczni — w domu, w samochodzie, na chodniku, w parku. W każdym przypadku strach policjanta stawał się obroną, a ofiary śmiertelne – przypisami w historii niebezpieczeństwa, z którym, jak twierdzi policja, musi się mierzyć.
Jednak dla czarnoskórych Amerykanów nie jest to tylko schemat; To jest proroctwo. Ponury, przewidywalny cykl, w którym każde spotkanie z policją jest testem przetrwania. Gdzie strach oficera jest bronią, a jego własny strach jest zagrożeniem. A konkurencja Kavanaugha wzmacnia strach. Patologizuje ucieczkę, zamieniając desperacką decyzję o ucieczce – często będącą wynikiem strachu – w dowód popełnienia przestępstwa. Twierdzi, że ucieczka przed policją sama w sobie jest dowodem winy, że wahanie jest oznaką agresji, a zabijanie staje się odruchem.
Pisze o niebezpieczeństwach, z jakimi stykają się funkcjonariusze, ale nigdy nie pyta, dlaczego tak wielu czarnoskórych Amerykanów ucieka. Nie dlatego, że są winni, ale dlatego, że wiedzą, że nawet najbardziej rutynowa kontrola może skończyć się wyrokiem śmierci. Wiedzą, że nawet ich milczenie może być odebrane jako bunt, a uległość jako zagrożenie. Wiedzą, że sama godność może być niebezpieczna.
A w przypadku rodzin czarnoskórych strach ten nie jest teoretyczny. To cień, który pada na każde pożegnanie. To matki uczą swoich synów, jak mówić cicho, jak trzymać ręce widoczne i jak przetrwać spotkanie z policją, nie stając się hashtagiem. To córki uczą się patrzeć przed siebie, mówić „Tak, proszę pana” i „Nie, proszę pana”, nawet gdy się boją. To żony modlą się, gdy zamykają się drzwi, ojcowie patrzą na zegarek, dzieci czekają na dźwięk klucza w zamku, mając nadzieję, że tym razem ich ukochana osoba wróci do domu.
Ale Kavanaugh nie ma dla nich żadnych stron. Brak stron dla zmarłych. Poświęca akapit za akapitem niebezpieczeństwom, z jakimi mierzą się funkcjonariusze, snując opowieść o chaosie i zagrożeniu, ale jego wizja jest ograniczona.
I w tym miejscu sprawa Barnes v. Felix — jednomyślna decyzja, która zdawała się przywracać obietnicę „całości okoliczności” — staje się czymś niepokojącym. Ponieważ nawet w sprawie, w której sąd jednogłośnie odrzucił doktrynę, która pozbawiała sędziów możliwości widzenia kontekstu, czterech sędziów wyszło z siebie, by przemawiać w imieniu policji, opowiedzieć historię strachu, zapalić flagę na przyszłość, w której lęk funkcjonariuszy stanie się miarą rozsądności w ramach ram, których przywrócenia domagali się.
Jednakże test całokształtu okoliczności zawsze wymagał od sądów brania pod uwagę punktu widzenia funkcjonariusza. Standard opiera się już na opinii funkcjonariusza na temat zdarzeń, a mimo to czterech sędziów poczuło się zmuszonych wydzielić osobną przestrzeń na strach funkcjonariusza, tak jakby ten strach mógł zostać zapomniany.
Po co dodawać te niepotrzebne ozdobniki? Ponieważ konkurs nie jest jedynie odzwierciedleniem faktów w sprawie Barnes v. Felix ; jest to obietnica, że nawet w teście mającym na celu zmierzenie kontekstu, prawo zawsze będzie skłaniać się ku odznace.
