KOMENTARZ - Wolność akademicka jest zagrożona: W Europie wymagane są teraz samokrytycyzm i pewność siebie


Nauka cieszy się wyjątkowym przywilejem: na uniwersytetach i w instytutach badawczych naukowcy i studenci mają możliwość wyboru tematów, nad którymi chcą pracować, i mogą o nich dyskutować bardzo otwarcie. Ta wolność nauki jest jednym z najcenniejszych osiągnięć demokracji zachodnich. Jednak w wielu krajach istnieje zagrożenie, że zostanie całkowicie zniszczony – ostatnio stało się tak w USA.
NZZ.ch wymaga JavaScript do prawidłowego działania ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub program blokujący reklamy obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Aby nauka w Europie nie staczała się na dno, wiele rzeczy musi się tu zmienić. Potrzeba więcej pewności siebie na zewnątrz, ale także więcej samokrytycyzmu wewnątrz. Politycy powinni zwiększać świadomość społeczeństwa na temat wielkiej wartości nauki.
Rządy coraz częściej nękają naukowcówNie da się tego zaprzeczyć: wolność naukowa jest w wielu krajach coraz bardziej ograniczana: rządy zakazują przeprowadzania niechcianych badań; Otwarte, a nawet krytyczne dyskusje na uniwersytetach są częściej niż kiedykolwiek tłumione.
Dzieje się tak zwłaszcza w krajach autorytarnych. Ale i demokracje nie są wolne od tendencji spadkowej. Przykładowo rządy Indii, Węgier i Turcji w ostatnich latach wielokrotnie utrudniały rozwój nauki. Nieproszonych badaczy zwalniano, a nawet aresztowano.
Jednakże światowym wzorem do naśladowania w dziedzinie nauki są Stany Zjednoczone. Nikt nie wykształcił większej liczby laureatów Nagrody Nobla, a w żadnym innym miejscu nie powstało tak wiele odnoszących sukcesy firm ze świata akademickiego. Jednak nowy rząd amerykański wywiera ogromną presję na uniwersytety i inne placówki badawcze. Fundusze są zamrażane lub obcinane, badania wstrzymywane, pracownicy zwalniani, a także wprowadzane są nowe przepisy językowe. Wytworzyła się atmosfera niepewności.
Niektóre z tych działań można interpretować jako próbę odwrócenia tendencji w nauce, motywowanych politycznie. Ruch, który podaje się za postępowy, zaczął podważać wolność akademicką już kilka lat temu.
Ruch ten usiłował ograniczyć wolność słowa i dyskusji w swoim własnym interesie, posługując się argumentami moralistycznymi. Polityka kadrowa musiała uwzględniać żądania o podłożu ideologicznym. Przy obsadzaniu stanowisk należało na przykład brać pod uwagę, oprócz kwalifikacji zawodowych, także kryteria różnorodności i równości.
Jednak obecne środki Waszyngtonu wykraczają daleko poza zwykłą korektę. Kategoryczne wykluczanie poszczególnych tematów z badań – takich jak zrównoważone budownictwo czy mniejszość hiszpańska – wyraźnie stoi w sprzeczności z wolnością akademicką. Rząd grozi, że wyrządzi wielką szkodę amerykańskiej nauce i jej reputacji. Jednakże żądanie zagwarantowania bezpieczeństwa wszystkim studentom na uniwersytetach jest w pełni zrozumiałe.
W USA szacunek i zaufanie między nauką a polityką zostały częściowo utracone. Debata stała się spolaryzowana. Mówiąc wprost: populiści w Ameryce prowadzą swego rodzaju zemstę przeciwko nauce; Ten z kolei okopuje się w forcie wozów. Ludzie są zdezorientowani i prawdopodobnie zauważą szkody dopiero później.
Europa powinna w porę zauważyć sygnały ostrzegawcze i – w razie potrzeby – zmienić kurs.
Nauka jest szczególnie podatnaNiezbędna jest relacja zaufania między nauką a polityką, zwłaszcza między nauką a marginalnymi siłami politycznymi. Przez długi czas Zachód zasadniczo nie kwestionował wolności akademickiej. Dlatego ich podatność na ataki została w pewnym sensie zapomniana. Ale nie ma gwarancji wieczności.
Nauka nie ma silnego lobby i ma niewielkie możliwości oddziaływania. Dotyczy to w szczególności badań podstawowych: gdyby na przykład fizycy z CERN w Genewie ogłosili strajk, nikt by tego nie zauważył. Nawet konsekwencje luk w badaniach stosowanych w wielu przypadkach stają się widoczne dopiero po latach. Znaczenie i cel nauki są często ukryte i ujawniają się dopiero po dłuższej obserwacji.
Naukowcy są zatem w dużym stopniu zależni od dobrej woli społeczeństwa i polityków. Niezależność nauki musi być dobrze uzasadniona.
Kultura ciekawości jest niezbędna dla krajów europejskichWolność akademicka nie tylko służy zagwarantowaniu korzyści płynących z badań naukowych dla społeczeństwa; to byłoby zbyt ograniczone. Nie chodzi tylko o walkę z rakiem, budowę rakiet czy opracowywanie nowych materiałów.
Wolność akademicka służy również obronie kultury ciekawości i krytycznego myślenia, które są istotne w naszych krajach. Zostało to wprowadzone w epoce oświecenia, aby przeciwstawić się roszczeniom kościołów i szlachty do władzy.
Oczywiście nauka musi mieć ograniczenia, również te zewnętrzne: nie chcemy badać wszystkiego, co jesteśmy w stanie zbadać.
Unikamy na przykład nieograniczonej manipulacji genami, zanim dziecko się urodzi. Każdy, kto opracowuje i testuje nowe substancje chemiczne, musi przestrzegać ścisłych wytycznych. Oczywiście, to, czy środki finansowe powinny być przeznaczane na konkretne, szczególnie kosztowne obszary badań, pozostaje decyzją polityczną. Nie każdy akcelerator cząstek, jakiego pragną fizycy cząstek elementarnych, zostaje zbudowany.
Ale państwu nie powinno pozwalać się nadużywać wiedzy naukowej wyłącznie po to, by dostarczać politykom to, co chcą usłyszeć. Jeśli eksperci ostrzegają przed ryzykiem związanym ze zmianą klimatu lub pandemią, reakcją nie powinno być zamykanie instytutów. Zamiast tego politycy powinni pozostawić autonomię nauki nienaruszoną, nawet jeśli nie podobają im się wyniki.
Otwartość na wyniki jest istotną cechą badań naukowych i powinna nią pozostać. Aby móc skutecznie bronić tej wartości przed państwem, nauka musi wyraźniej wykazać, że czyni wolność akademicką punktem odniesienia także wewnętrznie.
Pewna obrona na zewnątrz, krytyka wewnątrzNauka musi zatem zrobić dwie rzeczy: po pierwsze, broniąc niezależności badań przed rządami, musi jeszcze lepiej niż dotychczas wyjaśniać wartość wolności akademickiej; Z drugiej strony, dla dobra swojej wiarygodności, musi poświęcić więcej uwagi ochronie wolności akademickiej na swoim terytorium.
Jeśli na przykład naukowiec chce wyjaśnić, dlaczego – z biologicznego punktu widzenia – istnieją tylko dwie kategorie płci, to zdecydowanie należy to umożliwić i chronić. Powinno być oczywiste, że uniwersytety pozwalają na dyskusje nawet na temat tez, które są ostro krytykowane przez aktywistów publicznie. Powinni wręcz zachęcać do takich dyskusji. Przecież właśnie w tym celu walczono kiedyś o wolność akademicką.
Ale nauka powinna też pewniej bronić własnej wartości i odwoływać się do sceptyków. Ważne powinno być dla nas wszystkich kultywowanie otwartego podejścia do badań oraz kultury ciekawości akademickiej i entuzjazmu dla debaty.
Pokusa ograniczenia wolności akademickiej jest duża nie tylko w państwach autorytarnych. Nawet w demokracjach zawsze będziemy musieli mieć na oku politykę. Obowiązkiem polityków jest ochrona wolności akademickiej przed wpływami zewnętrznymi; nauka napełniania ich życiem od wewnątrz.
nzz.ch