Aktywiści na festiwalach kulturalnych: Te działania wydają się absurdalnym teatrem


Po cichu się ich spodziewano. I rzeczywiście, tego lata aktywiści polityczni po raz kolejny próbowali wykorzystać sceny uznanych na całym świecie festiwali kulturalnych do własnych celów. Festiwal Wagnerowski w Bayreuth był stosunkowo nieszkodliwy. Wiece od lat są częścią wizerunku festiwalu, regularnie towarzysząc tzw. „drive-upowi” zaproszonych gości w dniu otwarcia.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Protestujący zazwyczaj ustawiają się u stóp wzgórza festiwalowego, tuż za barierami bezpieczeństwa, które z roku na rok wydają się coraz bardziej bojowe. Tam mają nadzieję dotrzeć do odwiedzających przedstawicieli świata polityki i społeczeństwa hasłami w rodzaju „Bogaci klaszczą, a biedni płacą”. Wątpliwe jest, czy tym razem zostali zauważeni przez niemal w pełni zgromadzone niemieckie zgromadzenie narodowe. Jednak całość wydarzenia przebiega generalnie spokojnie – w niczym nie przypomina zamieszek, które szalały wokół mediolańskiej La Scali w dniu otwarcia sezonu. W Bayreuth niektórzy odwiedzający mogli pomylić barwną trupę, ozdobioną między innymi tęczowymi flagami, z częścią jakiegoś przedstawienia.
To, czego doświadczył Festiwal w Salzburgu podczas swojej inauguracji tego lata, wydawało się mniej niegroźne. Grupa propalestyńskich aktywistów zakłóciła ceremonię w Felsenreitschule. Przerwali przemówienie austriackiego wicekanclerza i ministra kultury Andreasa Bablera, rozwijając trzymetrowe transparenty z hasłami z pasaży i obrażając uczestników, między innymi nazywając ich „gównianymi hipokrytami”.
Sztuka spotyka się z rzeczywistościąAktywiści uzyskali dostęp do hal festiwalowych, posługując się fałszywymi legitymacjami pracowniczymi. Dopiero gdy ochrona przegoniła intruzów przemierzających zabytkowe pasaże, trwające kilka minut nawiedzenie dobiegło końca. Incydent natychmiast wywołał dyskusję na temat kwestii bezpieczeństwa festiwalu i osób odpowiedzialnych w kraju związkowym Salzburg, które być może nie potraktowały wystarczająco poważnie ostrzeżenia Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji.
W wydarzeniu uczestniczyli również wysocy rangą przedstawiciele władz państwowych, w tym prezydent Austrii, oraz kilku gości państwowych. Byłoby to nie do pomyślenia, gdyby protest nie ograniczył się do rozwijania transparentów i wykrzykiwania haseł. Natychmiast zaostrzono środki bezpieczeństwa. Oprócz kontroli toreb i dokumentów tożsamości wszystkich gości, przy wejściach pojawili się dodatkowi ochroniarze, na samych wydarzeniach podobno pojawili się też funkcjonariusze w ubraniach cywilnych, a w rejonie festiwalu wyraźnie wzrosła liczba policjantów.
Incydent stawia festiwal w niezręcznej sytuacji. Nie tylko ze względu na niewygodne, ale konieczne pytania o luki w koncepcji bezpieczeństwa. Wydarzenia te podważają wręcz fundamentalny cel wszystkich festiwali kulturalnych: stworzenie platformy otwartej wymiany myśli na temat sztuki i współczesnego życia.
Od dawna panuje konsensus, że takie debaty powinny być czasami kontrowersyjne, ale zazwyczaj odbywać się w cywilizowanych ramach. Jednak ta obawa kłóci się z rzeczywistością, gdy tylko konsensus zostaje podważony przez aktywizm. Organizatorzy stają wówczas przed dylematem: z jednej strony przy każdej okazji podkreślają, że ich programy poruszają współczesne problemy i nie chcą unikać debaty. Z drugiej strony, w konkretnych przypadkach zazwyczaj jedynym wyjściem jest skorzystanie z prawa do usunięcia protestujących z miejsca wydarzenia.
„Przestrzeń protestu”Mogą jednak liczyć na poparcie większości publiczności, która nie chce dać się w ten sposób przytłoczyć i pouczyć okrzykami ze sceny. Co więcej, napięta sytuacja i okoliczności generalnie nie pozwalają na dalszą dyskusję, a tym bardziej na „dyskusję” na tematy polityczne.
Podczas wydarzenia w Salzburgu wszyscy kolejni mówcy, bezpośrednio lub pośrednio, nawiązywali do incydentu, w tym prezydent federalny Alexander Van der Bellen. Próbował on skorygować jednostronny wydźwięk protestu, nawiązując do masakry Hamasu z 7 października. Andreas Babler spontanicznie zaoferował nawet aktywistom (i później powtórzył to zaproszenie w mediach społecznościowych) możliwość „wspólnej dyskusji o polityce” i „zbadania” sytuacji w Strefie Gazy. Stwierdził, że sztuka i kultura muszą „zapewniać przestrzeń protestowi i oporowi”. Jednak na razie oferta, która niewątpliwie miała być demokratyczna, pozostała aktualna.
I słusznie. Polityk prawdopodobnie szybko zdał sobie sprawę, że stworzy to zły precedens. Bo w takich przypadkach nie chodzi o „dyskusję”, a tym bardziej o sztukę. Chodzi wyłącznie o uwagę. Sceny kultury wysokiej są zawłaszczane i nadużywane w tym, a nie w żadnym innym celu. Aktywiści z Salzburga mogli osiągnąć swój cel, jakim było przynajmniej chwilowe pojawienie się w centrum uwagi opinii publicznej, sądząc po debatach, które trwały w austriackich mediach przez wiele dni po incydencie.
Czy ktoś słucha?Nikt jednak nie chciał odnieść się konkretnie do obaw aktywistów. Tak jest niemal zawsze w przypadku tego typu destrukcyjnych działań. Zamieszki raczej nie skłonią nikogo do ponownego rozważenia własnych poglądów politycznych. Co więcej, mieszanka obojętności i otwarcie wyrażanego sprzeciwu, z jaką protestujący spotykają się w takich przypadkach ze strony osób obecnych, sprawia, że sama ta forma protestu wydaje się bezradna, a czasem wręcz absurdalnym widowiskiem.
Podobne wrażenie można było już dostrzec na Festiwalu w Lucernie w 2023 roku, kiedy dwóch aktywistów klimatycznych wdarło się na scenę w KKL (Sali Koncertowej Rycerskiej) podczas koncertu Bawarskiej Orkiestry Państwowej. Dyrygent, wykazując się przytomnością umysłu, wynegocjował z dwoma awanturnikami swego rodzaju porozumienie o zawieszeniu: pozwolono im przedstawić swoje żądania, po czym koncert miał być kontynuowany bez dalszych interwencji. I tak się stało. Wątpliwe jednak, by ktokolwiek poważnie potraktował ich żądania. Kiedy polityka i świat kultury ścierają się w ten sposób, nie ma mowy o pogłębieniu wiedzy, a jedynie o frustracji.
nzz.ch