Stary porządek świata się załamał: Europa musi dostosować się do chaosu, aby móc się bronić


Porządek świata wydaje się teraz nieco mniej chaotyczny niż dwa, trzy tygodnie temu: obowiązuje zawieszenie broni między Izraelem a Iranem, Rwanda i Demokratyczna Republika Konga podpisały traktat pokojowy, a prezydent USA Trump zobowiązał się do amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa dla Europy na szczycie NATO w Brukseli.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Niektóre wojny i konflikty, które ostatnio napełniły nas strachem i terrorem, zostały na razie zawieszone. Ale to w żadnym wypadku nie dotyczy wszystkich wojen i konfliktów: agresywna wojna Rosji przeciwko Ukrainie trwa nieprzerwanie i nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy i jak może się zakończyć; wojna w Strefie Gazy również się nie skończyła, a wojny domowe w Libii i Sudanie trwają. Trzeba przyznać, że w Europie poświęca się im niewiele uwagi, mimo że są jedną z przyczyn migracji.
To, że irański program nuklearny został faktycznie opóźniony o lata, wydaje się wątpliwe, biorąc pod uwagę oświadczenia amerykańskich służb wywiadowczych. Początkowe śmiałe oświadczenia Donalda Trumpa były wyraźnie przesadzone. Później sam pośrednio przyznał to, grożąc, że wyda rozkaz dalszych ataków powietrznych, jeśli reżim irański nie zrezygnuje definitywnie z rozwoju broni jądrowej i systemów przenoszenia. Ostatni spokój w chaosie globalnej polityki prawdopodobnie nie będzie zatem czymś więcej niż wytchnieniem. Jeśli w ogóle wytchnieniem, a nie przerwą na kolejną wymianę ciosów.
Sankcje zamiast bombAle dlaczego ostatnio doszło do tej proliferacji wojen? Przez ponad trzy dekady my w Europie żywiliśmy oczekiwanie, że wojna międzypaństwowa jest zjawiskiem historycznym, że siła militarna zostanie zastąpiona siłą ekonomiczną jako sposobem kontroli w polityce międzynarodowej. Reakcja siłą zbrojną będzie coraz częściej zastępowana sankcjami ekonomicznymi, gdy chodzi o zmuszenie łamiącego zasady lub zakłócającego porządek, a międzynarodowe sądy arbitrażowe przejmą rolę uderzeń wojskowych i będą rozwiązywać konflikty pokojowo i polubownie.
Byliśmy przekonani, że wojny międzypaństwowe ustaną, a w przypadku wojen wewnątrzspołecznych „odpowiedzialność za ochronę” społeczności globalnej wejdzie w życie, zapewniając koniec wojen domowych prowadzonych w formie masakr. Europejczycy widzieli siebie na drodze do świata, w którym możliwe będzie „tworzenie pokoju przy użyciu coraz mniejszej ilości broni”.
Zostało to zastąpione nie tylko wzrostem wojen, ale także potrzebą zapewnienia pokoju poprzez dostarczanie coraz większych ilości broni. Oczekiwanie stabilnego i opłacalnego pokoju zniknęło i nie powróci w przewidywalnej przyszłości.
Siła w służbie porządkuCo poszło nie tak? Tak, jest wiele decyzji, które, patrząc wstecz, można było podjąć inaczej. Ale czy rzeczywiście doprowadziłoby to do tego, żebyśmy nadal żyli w pokojowym świecie, do tego, że Rosjanie nie zaatakowaliby Ukrainy, a Hamas nie najechałby Izraela, jest wątpliwe.
To nie decyzje warunkowe, ale strukturalne problemy porządku opartego na zasadach doprowadziły do jego perforacji. Stany Zjednoczone utraciły autorytet polityczny: prezydent USA musiał wysłać bombowce B-2 przeciwko Iranowi, aby zwrócić uwagę obu stron w Teheranie (i Tel Awiwie) poprzez nakazanie zawieszenia broni. Uzyskanie autorytetu wymagało użycia siły. I jest wysoce wątpliwe, czy taki autorytet utrzyma się długo, czy też będzie wymagał kolejnej — i powtarzanej — demonstracji wyższości militarnej.
Autorytet strażnika porządku światowego jest warunkiem wstępnym opartego na regułach przestrzegania zasad przez aktorów politycznych bez konieczności zmuszania ich do tego. Podstawowe przesłanki pokoju bez użycia siły nigdy nie zostały wystarczająco wyjaśnione; w związku z tym porządek oparty na regułach zawsze podlegał zastrzeżeniu, że musi istnieć nieodparty aktor, który jest gotów oddać swoją władzę na służbę temu porządkowi. Tam, gdzie tak nie było, porządek stał na niepewnym gruncie i groził załamaniem, gdy tylko ktoś wystąpił przeciwko niemu z dużą siłą. Tak było pod koniec lutego 2022 r. w przypadku wojny agresywnej Rosji przeciwko Ukrainie.
Magiczne myślenieAle kto był strażnikiem tego porządku — lub przynajmniej mógł nim być? Wielu Europejczyków polegało na Organizacji Narodów Zjednoczonych, która była prawowitym gwarantem zasad. Ale ONZ była prawie zawsze blokowana przez weto stałych członków Rady Bezpieczeństwa, gdy stawką były kwestie egzystencjalne dla mocy weta. Światowa organizacja była i pozostaje słabym strażnikiem, gdy sprawy stają się poważne. Inni Europejczycy polegali na Stanach Zjednoczonych, które miały wystarczającą władzę, aby wymusić przestrzeganie zasad przez łamiących zasady — chyba że były to mocarstwa nuklearne, Rosja i Chiny.
Ale Stany Zjednoczone miały fatalną tendencję do mylenia roli strażnika z rolą pana, skupiając się nie na zasadach, ale na własnych interesach. W ten sposób wyłoniła się antyamerykańska koalicja pod przewodnictwem Rosji i Chin, do której należało praktycznie całe Globalne Południe.
Stało się to istotne, gdy Zgromadzenie Ogólne ONZ miało potępić Rosję za atak na Ukrainę i nałożyć sankcje, a ci, których nazwiska wymieniono, głosowali przeciwko lub wstrzymali się od głosu. Zwykle połowa ludzkości wstrzymywała się od głosu lub głosowała przeciwko nałożeniu sankcji na łamiącego zasady. To oznaczało zagładę dla porządku opartego na zasadach, nawet jeśli niektórzy politycy nie chcą tego przyznać i wierzą, że mogą uratować strukturę zasad za pomocą zaklęć. Ale to magiczne myślenie, które nigdy nie pomogło.
Brak jasnych stron na horyzonciePonadto Stany Zjednoczone wycofały się, najpierw stopniowo, a potem nagle, ze swojej roli strażnika, z całkowicie zrozumiałych powodów. Globalne przestrzeganie i pokój na nim oparty są dobrem zbiorowym, z którego nikt nie może być wykluczony, nawet jeśli nie wnosi absolutnie nic do dostępności tego dobra.
Stany Zjednoczone, jako strażnik, musiały się do tego najbardziej przyczynić, więc ich elity i wyborcy zastanawiali się, czy nie będzie to niesprawiedliwa przeszkoda w dłuższej perspektywie: „America First” Donalda Trumpa było zdecydowanym odejściem od roli strażnika i zdecydowanym zwrotem w stronę jego własnych interesów narodowych – nawet jeśli czasami można odnieść wrażenie, że Trump nie do końca wie, czym są interesy amerykańskie. Jednak dla porządku globalnego jedyną rzeczą, która ma znaczenie, jest to, że nie przejmuje się dobrostanem innych i nie przejmuje się zasadami, jeśli uniemożliwiają mu one realizację własnych interesów.
Dało to łamiącym zasady carte blanche, a Stany Zjednoczone również ugruntowały swoją pozycję wśród łamiących zasady. Kosmos porządku opartego na zasadach dał początek chaosowi polityki międzynarodowej, w którym obecnie się znajdujemy. Nie widać żadnej srebrnej obwódki na horyzoncie zwiastującej pojawienie się nowego porządku opartego na zasadach. Europejczycy również, a zwłaszcza oni, będą musieli dostosować się do chaotycznego porządku, aby się utwierdzić. Jeśli im się to nie uda, staną w obliczu strukturalnych niedogodności.
Lekcja polityki siłyCo to oznacza, ostatnio widać w próbach przekonania Iranu do negocjacji zakończenia programu nuklearnego. Europejczycy nie mieli żadnych narzędzi przymusu, którymi mogliby zmotywować reżim irański do negocjacji, więc byli w impasie i nie mogli niczego osiągnąć. Izrael i Stany Zjednoczone z kolei mają te narzędzia i użyli ich zdecydowanie.
W porządku opartym na sile, lepsze ataki powietrzne są alternatywą dla prostego oferowania negocjacji, przynajmniej na drodze do ich wymuszenia. Była to lekcja polityki siły, która pokazała Europejczykom, jak zakończyć walki i wymusić negocjacje.
Będziemy musieli przygotować się na to, że takie podejście stanie się precedensem, a ci, którzy po prostu wskazują na zasady, przegrają politycznie. Tam, gdzie panuje chaos, trzeba mieć środki, aby się w nim odnaleźć i wymusić minimum przestrzegania zasad. Chwila wytchnienia, w której obecnie się znajdujemy, daje nam okazję do zastanowienia się nad nowymi konstelacjami i zmiany naszego położenia. „Chwila wytchnienia” oczywiście oznacza, że nie mamy nieograniczonego czasu, aby to zrobić. Europa musi się spieszyć.
Herfried Münkler jest emerytowanym profesorem teorii politycznej na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie.
nzz.ch