KOMENTARZ - Czy Trump rozwiązał jeden z najgorszych konfliktów na świecie w Kongo? Nie, ale jego porozumienie jest ważnym krokiem


Pod koniec zeszłego tygodnia z Waszyngtonu padły wielkie słowa. Największe z nich wypowiedział sam prezydent USA, który – jak sam przyznał – poza tym nie jest szczególnie zainteresowany omawianym tematem. Konflikt afrykański, wojna we wschodnim Kongo, jedna z najgorszych w naszych czasach. Rządy Konga-Kinszasy i Rwandy podpisały w piątek w Białym Domu porozumienie pokojowe . Donald Trump nazwał to „chwalebnym triumfem”. Ogarnięty kryzysem region zaczynał „nowy rozdział nadziei i możliwości, harmonii, dobrobytu i pokoju”. Kibice Trumpa w mediach społecznościowych domagali się Pokojowej Nagrody Nobla dla mediatora.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Czy administracji Trumpa udało się w ciągu kilku miesięcy to, czego dyplomaci z wielu krajów i organizacji międzynarodowych nie potrafili zrobić przez ponad dwie dekady? Stworzyć porozumienie, które przyniesie trwały pokój regionowi, w którym od lat 90. zginęło ponad pięć milionów ludzi?
Niestety nie. Umowa to tylko pierwszy krok. Ale we wschodnim Kongo każdy mały krok w stronę pokoju jest ważnym krokiem.
Rebelianci: „Nigdzie się nie wybieramy”Wojna kongijska ma swoje korzenie w ludobójstwie w Rwandzie w 1994 r., kiedy ponad milion ludzi uciekło przez granicę, destabilizując i tak już kruchy region. Od tego czasu dziesiątki grup rebeliantów i kilkanaście państw afrykańskich walczyło ze sobą i przeciwko sobie we wschodnim Kongo. Miliony ludzi zostało przesiedlonych, często wielokrotnie. Stawką są geopolityka, surowce, ego przywódców politycznych, ziemia, urazy etniczne, a czasem po prostu zdolność do zarabiania na życie bronią.
Porozumienie wynegocjowane przez USA nie rozwiązuje konfliktu; to byłby cud. Porozumienie jest tym, czym takie porozumienia zazwyczaj są: minimalnym konsensusem między stronami konfliktu.
Umowa ma wiele słabości. Na przykład jest niejasna. Nie jest jasne, czy Rwanda wycofa około 8000 żołnierzy stacjonujących we wschodnim Kongo. Domagał się tego rząd Konga. Rząd Rwandy najwyraźniej odmówił złożenia jasnego zobowiązania.
Największa ślepa plama w porozumieniu: Najpotężniejsza grupa rebeliantów, wspierana przez Rwandę M23, nie jest częścią porozumienia. M23 zdobyła w tym roku największe miasta we wschodnim Kongo. Kontroluje obszar wielkości Szwajcarii i ustanowiła państwo równoległe . Porozumienie wspomina o M23 tylko trzy razy, z czego jeden raz znajduje się na liście skrótów. Nie będzie pokoju we wschodnim Kongo-Kinszasie, jeśli M23 się nie wycofa.
Jest na to niewiele dowodów. Po ceremonii w Waszyngtonie rzecznik M23 powiedział, że rebelianci „nigdzie się nie wybierają”. Przywódca polityczny, Corneille Nangaa, powiedział w poniedziałek w wiadomości wideo, że pakt został uznany. Następnie ostro skrytykował „dyktatorską tyranię” rządu kongijskiego. M23 prowadzi oddzielne negocjacje z rządem kongijskim, ale nie brzmiało to tak, jakby pokój był bliski.
Surowce jako czynnik pokoju?Podobne porozumienia istniały już wcześniej. Niektóre upadły, niektóre wcześniej, niektóre później. Jedno z nieudanych porozumień doprowadziło do powstania M23 — a tym samym pośrednio do ostatniej eskalacji. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że obecne porozumienie również upadnie.
Arlette Bashizi / Reuters
Amerykańscy mediatorzy również mają kilka dobrych pomysłów. Na przykład najwyraźniej proponują, aby minerały kongijskie mogły być przetwarzane w nowej hucie w stolicy Rwandy, Kigali. Surowce Konga są kluczowym motorem konfliktu . Rwanda, wraz z M23, przemyca koltan i złoto przez granicę. Powiązanie interesów gospodarczych obu krajów mogłoby przyczynić się do długoterminowego pokoju.
Ale to wymagało mnóstwa cierpliwości, zwłaszcza od amerykańskich mediatorów. Nie zadowalali się ogłaszaniem „chwalebnego triumfu”, a następnie przechodzeniem do czegoś innego. Porozumienie jest pierwszym krokiem — potrzeba było ich znacznie więcej, aby osiągnąć prawdziwy pokój we wschodnim Kongo.
nzz.ch