Wspomnienie historycznego tytułu Arthura Ashe’a w Wimbledonie z 1975 r.

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

America

Down Icon

Wspomnienie historycznego tytułu Arthura Ashe’a w Wimbledonie z 1975 r.

Wspomnienie historycznego tytułu Arthura Ashe’a w Wimbledonie z 1975 r.
13 lipca 2025, 10:48 czasu wschodniego

WIMBLEDON, Anglia – 5 lipca 1975 roku Arthur Ashe, zdecydowanie outsider, został pierwszym i jedynym jak dotąd czarnoskórym mężczyzną, który zdobył tytuł singlisty Wimbledonu, pokonując obrońcę tytułu Jimmy'ego Connorsa, który nie stracił seta w drodze do finału. Pół wieku później to niespodziewane zwycięstwo jest pamiętane niemal równie mocno ze względu na sposób, w jaki do niego doszło, co z powodu wyniku.

W przełomowym meczu na korcie centralnym zmierzyli się 32-letni profesor Ashe i 23-letni, zuchwały, leworęczny tenisista Connors, który właśnie wyzwał Ashe'a w sądzie. Connors wniósł w czerwcu 1975 roku pozew, twierdząc, że Ashe, były prezes Stowarzyszenia Tenisistów Zawodowych (Association of Tennis Professionals Association), zniesławił go w liście do ATP, w którym skrytykował Connorsa za niegranie w reprezentacji USA w Pucharze Davisa.

W tym dniu, 50 lat po zakończeniu turnieju, trzy tenisowe osobistości wspominają, jak Ashe, który wygrał trzy turnieje wielkoszlemowe, pokonał Connorsa, który wygrał osiem. Jak Ashe porzucił swoją charakterystyczną grę siłową, dyktował warunki gry i zdominował Connorsa 6:1, 6:1, 5:7, 6:4. I jak Ashe pozostawił po sobie trwałe dziedzictwo w życiu, które zakończyło się zapaleniem płuc wywołanym AIDS w wieku 49 lat.

Poniżej znajdują się zredagowane fragmenty wywiadów przeprowadzonych w tym dwutygodniowym Wimbledonie z Chrisem Eubanksem, obecnym zawodowym tenisistą, komentatorem ESPN i ćwierćfinalistą Wimbledonu w 2023 r.; Richardem Evansem, brytyjskim dziennikarzem, autorem, historykiem tenisa i przyjacielem Ashe'a; oraz Stanem Smithem, który wygrał US Open w 1971 r. i Wimbledon w 1972 r. i był kolegą z drużyny Ashe'a w Pucharze Davisa oraz przyjacielem.

Richard Evans: To był po prostu zaszczyt tam być, bo wszyscy byliśmy oszołomieni, nie zwycięstwem Arthura Ashe'a – choć nie był faworytem w starciu z Jimmym Connorsem – ale sposobem, w jaki to zrobił. Najbardziej niezwykły finał Wimbledonu, jaki kiedykolwiek widziałem, a widziałem ich kilka. Chodziło przede wszystkim o to, że Arthur zrozumiał, jak musi grać, żeby pokonać Jimmy'ego Connorsa, którego w tamtych czasach uważano za niezwyciężonego.

Chris Eubanks: Zazwyczaj zawodnicy wychodzą na kort z impetem, zwłaszcza w finale. Chcą wykorzystać swoje mocne strony. On zastosował zupełnie inne podejście.

Stan Smith: Jimmy wygrał w 1974 roku – pokonał Kena Rosewalla w finale. Był w świetnej formie, myślę, że tak pewny siebie, jak nigdy dotąd, więc to, co się wydarzyło, sprawiło, że było to jeszcze bardziej niezwykłe.

Richard Evans: Charlie Pasarell [przyjaciel i kolega z drużyny Ashe'a]; Arthur; inny zawodnik, Freddy McNair; i Donald Dell, który był najlepszym przyjacielem i agentem Arthura, poszli do Klubu Playboya [wieczorem] przed finałem Wimbledonu. Usiedli i opracowali plan, ponieważ wszyscy się zgodzili i wiedzieli, że jeśli Arthur wyjdzie na kort centralny Wimbledonu… ze swoim zwykłym, swobodnym, mocnym stylem, przegra, bo to właśnie kochał Connors. Jimmy był niski [178 cm]. Sam nie potrafił generować mocy. Musiał czerpać energię z mocy przeciwnika. Więc powiedzieli: „OK, nie damy mu żadnej”. I ku naszemu zdumieniu, Arthur rozpoczął mecz, zagrywając go miękkimi piłkami, dropshotami, lobując go, przebijając piłkę nad siatką. A Connors nie miał z czym pracować.

Smith: Można o tym myśleć, można opracowywać strategie i marzyć o tym, żeby to zadziałało, ale wyjście na boisko i wdrożenie tej strategii było niesamowite. Trzeba mieć do tego predyspozycje. Wielu zawodników potrafi wymyślić taką strategię, ale nie potrafi jej zastosować. On potrafił to zrobić dzięki naprawdę dobremu wyczuciu piłki, co zdecydowanie nie jest jego specjalnością, a Jimmy był trochę zaskoczony.

Myślę, że był po prostu kompletnie zdezorientowany tym, co się działo. Trzymał się z tyłu, gotowy na ten potężny serwis. Arthur posłał piłkę szeroko, a Jimmy był z tyłu i z boku, kiedy odbijał piłkę, więc oddał Arthurowi cały kort do uderzenia. Jestem pewien, że myślał, że zmieni strategię. Prawdopodobnie nadal jest w szoku, że to się wydarzyło i jak to się stało.

Evans: Najbardziej niezwykłe w tym wszystkim było to, że można sobie wyobrazić i wziąć dowolny sport, poprosić gwiazdę-mistrza o rozegranie najważniejszego meczu w życiu i całkowicie zmienić jej styl. Wielu powiedziałoby, że to niemożliwe. A Arthur się tego trzymał. Trzymał się tego nawet wtedy, gdy Connors wrócił i wygrał trzeciego seta, podczas gdy wielu spanikowałoby i wróciło do tego, co było dla nich naturalne. On tego nie zrobił. Push, shove, drop shot i Jimmy znów się rozpadł. To był najwspanialszy mecz taktyczny – a właściwie moment sportowy – jaki kiedykolwiek widziałem w życiu.

Smith: Naprawdę nie widziałeś czegoś takiego – całkowitej zmiany stylu gry, nie tylko strategii, ale i stylu gry, jak na kogoś, kto nie grał tak dobrze. I nie widziałem tego ponownie u Arthura w innych meczach, w których grał. Graliśmy ze sobą kilka razy, widziałem go w akcji i był na tourze, więc to był raczej jednorazowy wybryk, co jest całkiem niesamowite.

Evans: Cały tłum był oszołomiony, ale i zadowolony, bo Arthur był o wiele bardziej popularny niż Jimmy, który miał swoich fanów, ale nic nie mogli dla niego zrobić. Rozmawialiśmy o tym [z Arthurem] przez długi czas. To była jego wielka ambicja jako tenisisty; to było to, w co został wychowany i co uważał za szczyt tego sportu. Byłoby prawdziwą szkodą, gdyby jego kariera zakończyła się, nie mogąc powiedzieć: „Jestem mistrzem Wimbledonu”. Zasłużył na tytuł mistrza Wimbledonu i, Boże, zasłużył na to.

Smith: Myślę, że był dumny, że w pewnym sensie tak wytrącił Jimmy'ego z równowagi. Myślę, że kiedy Arthur spojrzał wstecz, 10 lat po tym wydarzeniu, był jeszcze bardziej zadowolony, widząc, jak do tego doszło i że ten pozew w pewnym sensie ucichł [Connors wycofał go wkrótce po swojej porażce na Wimbledonie]. I nie sądzę, żeby po tym wszystkim miał do Jimmy'ego jakieś pretensje. Nie był takim typem człowieka. W rzeczywistości jedną z jego mocnych stron było to, że nie chował urazy i rozumiał, że ludzie mają różne motywy, dlaczego myślą i robią różne rzeczy, i starał się to zaakceptować, a potem iść dalej i nadal starać się ulepszać świat.

Eubanks: Myślę, że to był przełomowy moment w historii. Oczywiście, jego zwycięstwo w US Open w 1968 roku, pierwsze w erze Open, było wielkim, historycznym kamieniem milowym, ale myślę, że wszyscy znają prestiż otaczający Wimbledon i idealnie pasuje do reputacji i dziedzictwa kogoś, kto nosił się z godnością i klasą Arthura Ashe'a. Pasuje to, że udało mu się wrócić i wygrać siedem lat po swoim pierwszym Wielkim Szlemie. Takie historyczne wydarzenie, taka historyczna postać, to trochę poetyckie – być Amerykaninem – wygrać US Open, a także wygrać tutaj, na Wimbledonie, na tych uświęconych terenach. To było niesamowite i to wielki zaszczyt móc pójść w jego ślady.

Smith: Smutno mi, że nie ma go tu, żeby móc tego dokonać [świętować 50. rocznicę swojego tytułu].

Eubanks: Myślę, że są pewne nazwiska, które po prostu przetrwają próbę czasu. Myślę, że nawet młodsze pokolenia, które mogą niewiele wiedzieć o Arthurze i jego dziedzictwie, pytają: „Hej, kim jest Arthur Ashe i dlaczego największy stadion tenisowy na świecie nosi jego imię?”. A potem, myślę, że kiedy zobaczy się wszystko, co osiągnął na korcie, wszystko, co osiągnął poza kortem jako humanista, i po prostu życie, jakie wiódł, to myślę, że to pokazuje, że nie chodzi tylko o liczbę tytułów Wielkiego Szlema, które można zdobyć. Chodzi o wpływ, jaki wywiera się na sport i na świat. Myślę, że ten wpływ będzie nadal odczuwalny dla tenisistów i wielu dzieci i ludzi na całym świecie przez wiele lat.

Smith: Arthur był bardzo inteligentnym człowiekiem. Śledził bieżące wydarzenia i z pewnością miał pasję pomagania innym . Zaangażował się w walkę z apartheidem, w walkę z chorobami serca i AIDS. Był wspaniałym przyjacielem, miał poczucie humoru i po drodze wymyślił kilka bardzo zabawnych komentarzy. Jego ulubioną koszulką był „Obywatel Świata”, a on patrzył na swoje życie z szerszej perspektywy i to było w nim najbardziej niezwykłe.

Eubanks: Myślę, że [to, co było w nim wyjątkowe, to] ten spokój i stoicka osobowość, które można było dostrzec w ogniu walki. Nigdy nie pozwalał, by emocje wzięły nad nim górę, niezależnie od stresującej sytuacji, niezależnie od przeciwności losu, z którymi musiał się zmierzyć na korcie i poza nim. Zawsze był pełen szacunku, zawsze był dżentelmenem, zawsze był wzorem do naśladowania, który dzieci chciałyby oglądać, a jednocześnie sam był mistrzem. Udowodnił, że można być mistrzem i jednocześnie cieszyć się szacunkiem, klasą i poczuciem przyzwoitości, do których wiele dzieci i wielu kibiców tenisa może aspirować.

Evans: Był bardzo szanowany. Arthur się nie zmienił. Zawsze dokładnie wiedział, co robi. Nie był krzykaczem, wrzaskiem i machającym transparentami, choć później został aresztowany w Waszyngtonie [podczas antyapartheidowego wiecu w 1985 roku przed ambasadą RPA i w 1992 roku przed Białym Domem, protestując w obronie praw haitańskich uchodźców]. Byłby rozczarowany, że więcej czarnoskórych graczy nie pojawiło się szybciej, ale pod tym względem nastąpił ogromny postęp. Chciałby więcej. Pomagałby młodym tenisistom.

Eubanks: Myślę, że to się nadal rozwija i to naprawdę zaszczyt móc być tego częścią, obserwować pokolenia, które przyszły później. Naprawdę wierzę, że dzieci, widząc kogoś podobnego do nich, odnoszącego sukcesy w pewnych dziedzinach, zainspirują się do zaangażowania w ten sport i powiedzenia: „Hej, może ja też dam radę”. Widzimy coraz więcej osób czarnoskórych, czarnoskórych, które angażują się w tenis, kochają go, nawet z punktu widzenia kibiców – to pomaga tej dyscyplinie się rozwijać i myślę, że pozwoli to zachować kulturowe znaczenie tego, co Arthur, Althea [Gibson, pierwsza czarnoskóra kobieta, która zdobyła tytuł wielkoszlemowy, która wygrała pięć turniejów – w tym Wimbledon w 1957 i 1958 roku] i wszyscy poprzedni pionierzy będą mogli kontynuować przez wiele lat.

espn

espn

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow