W drodze: Okazje, ukryte skarby i jedna lub dwie legendy... cała zabawa programu targowego

Przez HUGH MACDONALD
Opublikowano: | Zaktualizowano:
Od zakończenia pandemii Covid i ponownego otwarcia boisk piłkarskich Mail Sport wysłał Hugh MacDonald „W drodze”. W tym czasie podróżował po całej Szkocji - a czasami poza nią - podkreślając niektóre z inspirujących opowieści, które można znaleźć w świecie, który próbował się podnieść po próbach i udrękach blokady . To była niezła podróż. Teraz, w nadchodzącym sezonie, Hugh będzie od czasu do czasu odchodził od boiska, aby przedstawić naszym czytelnikom więcej wspaniałych historii ze wszystkich dyscyplin sportowych w Szkocji. Tutaj Hugh udaje się na program piłkarski i targi pamiątek, aby odkryć więcej perełek...
Panuje tu atmosfera bazaru, panuje gorączkowa atmosfera jarmarku, ale są pewne rzeczy, których nie można kupić.
Dougie Bell robi sobie przerwę od sprzedaży swojej autobiografii, by bez zbędnego zamieszania stwierdzić: „Mam gdzieś swój medal Superpucharu. Będę miał grabie w kurtce”.
Kurtka wisi na krześle, a kilka sekund później Bell wyłania się z niej z medalem, który zdobył, gdy Aberdeen pokonało Hamburg 2-0 w dwumeczu w Superpucharze Europy w 2003 roku. Bell, który grał w ponad tuzinie klubów, w tym w St. Mirren i Rangers , odkłada ją obok medalu za zwycięstwo, który otrzymał wieczorem, gdy Aberdeen pokonało Real Madryt w finale Pucharu Zdobywców Pucharów w Göteborgu.
Ten obserwator przez chwilę zachowuje się z podziwem i nagle przerywa nastrój, sprawiając, że setki głów odwracają się, aby zobaczyć, co było przyczyną zamieszania w sali Galerii Sław na zewnątrz Muzeum Szkockiej Piłki Nożnej w Hampden.
Bell, który ma teraz 65 lat, przyniósł medale, aby pokazać je zainteresowanym fanom, ale sprzedaż książek jest jego obowiązkiem. Cały dochód przeznaczony jest na cele charytatywne, a on zebrał ponad 25 000 funtów dla Strathcarron Hospice, które opiekowało się jego zmarłą żoną, Hazel.
Interesuje się również programami i ma głęboko osobisty sentyment. Kontuzja uniemożliwiła pomocnikowi grę w finale, ale był znakomity w biegu do Göteborga.

Kolekcjonerzy polują na cenne przedmioty, ale są pewne rzeczy, których nie da się kupić za pieniądze

Dougie Bell prezentuje swoje medale i autobiografię podczas targów programowych w Hampden
„Mam na wyjeździe program Bayernu Monachium” – mówi. „Uważam, że zagrałem dobrze”.
Mówi się to z pokorą i niedopowiedzeniem, a słowa te ledwo słychać wśród wrzawy wywołanej przez dziesiątki kupujących program. Krążą wokół straganów, chętni, by podnieść kawałki papieru i za pomocą jakiejś alchemii zamienić je w cenne dobra.
To odurzająca rozrywka. Ten obserwator nie jest odporny na jej uwodzicielskie uroki.
Ale, co ciekawe, jest też element nieśmiałości ze strony sprzedawców. Niektóre przedmioty nie są na sprzedaż, przynajmniej nie tym razem.
„To moja duma i radość” – mówi Stuart Marshall, który kiedyś prowadził sklep z pamiątkami w Glasgow, ale teraz jest na emeryturze. Wskazuje na pocztówkę, na której rycina przedstawia gracza wykonującego rzut z autu jedną ręką.
„To najstarsza zachowana pocztówka przedstawiająca piłkę nożną, pochodząca z 1898 roku. I nie, nie jest na sprzedaż”.
Podobnie, ma zaproszenie na kolację z okazji 21. rocznicy gry Rangersów w finale Pucharu Szkocji w 1877 r., wydane przez byłego gracza Toma Vallance'a. Jest to cenny przedmiot, podobnie jak programy z 1901 r. na dzień sportowy Rangersów podczas wystawy Glasgow International.
„Ludzie pytają o nie, ale na razie nie chcę ich sprzedawać”.
Marshall jednak jest dealerem od dziesięcioleci i wie, że nadejdzie czas, gdy jakaś oferta będzie dla niego skusiła.
Boyd Miller, który reklamuje swoje towary zaledwie kilka metrów dalej, również interesuje się Rangersami. „Kiedyś miałem większość programów Rangersów w Europie, zarówno w domu, jak i poza nim” – mówi. Jego asortyment towarów jest fascynujący, ale podkreśla, że są takie, które chciałby mieć.
„Najpierw byłem w Barcelonie w 1972 roku” – mówi o zwycięstwie Rangersów w Pucharze Zdobywców Pucharów Europy. „Nie zrobili programu, ale byłbym zachwycony, gdyby zrobili. Świętym Graalem jest, być może, ten dla Vorwarts w Malmo”.

Kupujący program zbierają kawałki papieru i za pomocą pewnej alchemii zamieniają je w skarb
NRD, wówczas za żelazną kurtyną, nie otrzymało wiz do Wielkiej Brytanii na mecz Pucharu Europy w 1961 r. Mecz u siebie Rangersów odbył się więc w Malmo, a mecz został przerwany z powodu mgły przed rozegraniem następnego dnia.
„Oczywiście, wokół tego meczu było mnóstwo niewiarygodnych szczegółów” – mówi Miller. „Ale programy na ten temat są tak rzadkie jak kurze zęby”.
Nowoczesną erę programów piłkarskich reprezentuje Stuart Curtis, który przyjechał do Hampden ze swojej bazy w Midlands. Jego firma produkuje programy - w tym programy Aberdeen, Motherwell i, tak, Vale of Leithen - odkąd powstała 16 lat temu.
Jego 13-osobowy zespół tworzy również programy dla PDC darts, rugby union i league oraz snooker. Kluby i organizacje zwracają się do niego i dostarczają im produkt, którego potrzebują. „Vale of Leithen to oczywiście mniejszy program, ale jesteśmy zachwyceni współpracą z nimi, ponieważ to jest to, co robimy”, mówi po prostu.
Jego magazyn w Midlands ma dwa miliony programów na stanie. Ale liczba ta wzrasta o 3000-5000 tygodniowo w miarę produkcji programów. Ma mały dział vintage, ale zajmuje się dostarczaniem najnowszych programów.
„Przetwarzamy około 5000–7000 przesyłek tygodniowo” – mówi. „Poczta odbiera przesyłki dwa razy dziennie z naszej siedziby”.
Ludzie na targu Hampden są bardziej zainteresowani zakupami bezpośrednimi. „Przyjeżdżam na te targi od około sześciu lat i uwielbiam znajdować te skarby” – mówi 22-letni Lewis Petherick, który pracuje w dziale hotelarskim Celtic Park.
Jego praca pozwoliła mu na bliskie spotkania z najlepszymi piłkarzami Celtiku, a z jednego nabytku jest szczególnie dumny.
„Tak naprawdę kupiłem go w Barras” – mówi. „To był program Hearts v Celtic z 1963 roku, a większość graczy Lisbon Lions go podpisała”.
Pat McGeady, 65 lat, opuszcza targi, ściskając w dłoniach cudowne znalezisko. To program Third Lanark. Ma ich tylko 600 i deklaruje, że jego ostatni zakup to „świetna okazja”.
„Kolekcjonuję od ponad 50 lat” – mówi. Ma 4000–5000 przedmiotów.
„Wciąż się cieszę” – mówi. „Dla mnie to było jak Boże Narodzenie”.
Do jego najcenniejszych pamiątek w domu należy program Third Lanark v Rangers z 1947 r., a ponadto ma program ze wszystkich finałów Pucharu Szkocji od czasów II wojny światowej.
McGeady jednak wciąż poluje. „Chcę programu z trzeciego meczu Lanark z Airdrie w Pucharze Ligi 1964-65. Uważa się, że istnieje ich tylko 10”, mówi.
Sprzedawcy i kupujący są ciepło witani przy drzwiach. Jim Thomson, 52 lata, organizator targów, ma pasję do przyciągania swoich współwyznawców do stołów, gdzie jęczą z zachwytu.
Thomson kolekcjonuje głównie programy Stirling Albion i te z finałów Pucharu Europy sprzed 1970 r. Sprzedawał również program Binos jako dziecko i z zachwytem opowiada o tym, że jego ulubioną drużyną była pierwsza drużyna Wielkiej Brytanii, która odbyła tournée po Japonii w 1966 r. Jego ulubionym programem jest program z 1939 r. obejmujący St Bernard's i King's Park, ten drugi był prekursorem Stirling Albion.

Stuart Curtis jest właścicielem firmy produkującej programy dla Aberdeen i Motherwell
Teraz jeździ z programami targowymi po całym kraju. „Moja kolekcja była na strychu, a kiedy pojawił się Covid, poszedłem tam z moimi dwoma synami, żeby ją uporządkować. W zasadzie spędziliśmy dni, przeglądając je. Moje zainteresowanie odżyło i teraz organizuję targi”.
Dodaje: „Każdy kibic piłki nożnej jest kolekcjonerem, choć niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy. Ale każdy kibic ma stary szalik, stary program piłkarski, bilet lub coś, co przypomina mu o konkretnym meczu”.
Frank Coulson nie potrzebuje niczego, aby przypomnieć sobie wydarzenia z 23 października 1971 r. Tego dnia Partick Thistle pokonał Celtic 4-1 w finale Pucharu Ligi, a Coulson grał na pozycji środkowego napastnika.
Pokazuję mu program tego meczu, a on z uśmiechem mówi: „Chyba mam jakiś”.
Spotkał się z Jimem McSherrym, legendą Kilmarnock i niezwykłym gawędziarzem, który namawia swojego towarzysza do opowiedzenia stosownej historii.
„Byłem na targach piłkarskich w Belfaście” – mówi Coulson. „Zobaczyłem ten żółto-czerwony pasek i poszedłem to zbadać. Zobaczyłem po odznace, że pochodzi z referencji, w których grałem. Sprzedawca chciał za niego 650 funtów, więc moje zainteresowanie było ograniczone. Następnie odwrócił koszulkę. Wtedy zobaczyłem numer 8.
Powiedziałem dealerowi: „To jest koszulka, którą miałem na sobie. Chcesz, żebym się na niej podpisał?” Powiedział: „Nie”.
Coulson wybucha śmiechem. Są pewne rzeczy, których nie można kupić za pieniądze. Ale są też dobre oferty, które można odrzucić.
Daily Mail