Tożsamość kulinarna Kerali w kryzysie, ponieważ ogromny kryzys kokosowy wytrąca gotowanie z równowagi

Kiedyś G. Jayapal spał spokojnie w nocy. Dziś sekretarz generalny Stowarzyszenia Hoteli i Restauracji Kerali przewraca się z boku na bok, dręczony wizjami kokosów – nie takich, z których pije się pina coladę, ale skromnych, brązowych kul, które nagle stały się cenniejsze niż metale szlachetne na indyjskim wybrzeżu przypraw. „Moi członkowie mierzą olej kokosowy jak płynne złoto” – mówi Jayapal, której federacja reprezentuje niemal wszystkie lokale gastronomiczne w Kerali, z wyjątkiem eleganckich restauracji w hotelach gwiazdkowych. „Przeszliśmy od używania oleju kokosowego jak wody do racjonowania go kropla po kropli”. Kiedy złodzieje zaczynają tworzyć zorganizowane gangi, by kraść kokosy z drzew, wiadomo, że coś poszło nie tak z rynkiem towarowym. W Kerali kokos, który kiedyś kosztował 25 rupii, teraz kosztuje 77 rupii — skok cen o ponad 200%, który zamienił najważniejszy składnik stanu w obiekt pożądania, desperacji, a nawet przestępstwa. W ciągu sześciu miesięcy ceny detaliczne oleju kokosowego wzrosły z 200 rupii za litr do około 400 rupii i 500-750 rupii w przypadku marek premium — wzrost, który pozostawił stanowy przemysł spożywczy i konsumentów w stanie chwiejnym. To hossa jak Bitcoin, ale w przeciwieństwie do abstrakcyjnego instrumentu finansowego, ludzie potrzebują tego do jedzenia. Na wybrzeżu, gdzie olej kokosowy nie jest tylko środkiem do gotowania, ale tożsamością kulturową, eksplozja cen wywołała chaos, który byłby zabawny, gdyby nie był tak wyniszczający gospodarczo. Media społecznościowe zalewają memy przedstawiające ludzi mdlejących na dźwięk cen kokosa , podczas gdy inni żartują z przechowywania kokosów w bankowych szafkach razem z biżuterią i gotówką. Humor nabrał mrocznego charakteru, gdy poranne napady złodziei kokosów stały się tak powszechne, że rolnicy utworzyli samozwańcze komitety, by chronić swoje gaje. CO ZA KOKOS! Kokos jest centralnym elementem życia w Malajach. W przeciwieństwie do innych stanów Indii, gdzie konkurują ze sobą różne oleje kuchenne, kulinarna tożsamość Kerali koncentruje się wokół palmy kokosowej. „Spójrzcie na typowy posiłek w Kerali” – mówi Jayapal. „Ryż z sambarem, curry z rybą, thoran z warzywami, smażony kurczak, a nawet pieczeń wołowa z parottą – prawie każde danie zawiera miąższ kokosa, mleko kokosowe lub olej kokosowy”. Lokalne powiedzenie „enth thengayaanu” (co za kokos) – wyraz irytacji, który dosłownie odnosi się do kokosów – nigdy nie wydawało się bardziej stosowne. Z jego młyna w Ernakulam, który produkuje olej kokosowy marki Keradhara, Venugopal PP wpatruje się w zbiorniki magazynowe, które kiedyś mieściły tysiące litrów. Jego działalność, podobnie jak wielu lokalnych producentów oleju w Kerali, stoi w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. „Kiedyś koprę – suszony miąższ kokosa – kupowaliśmy za 100–120 rupii za kilogram” – mówi. „Teraz kosztuje 280–300 rupii, jeśli w ogóle uda nam się go znaleźć”. Venugopal potrzebuje 6–7 kg kopry do wyprodukowania 1 litra oleju. Przy obecnych cenach sam koszt surowca wynosi 1620–1960 rupii za litr, nie wliczając kosztów przetwórstwa, robocizny i marży zysku. Nic dziwnego, że markowy olej kokosowy premium kosztuje teraz w supermarketach 770 rupii za litr, o ile uda się go znaleźć.
„Tylko giganci tacy jak Marico mogą to przetrwać” – wzdycha Venugopal, odnosząc się do korporacji produkującej dobra konsumpcyjne, która stoi za olejem kokosowym Parachute. „Kupują w ogromnych ilościach i utrzymują ogromne zapasy, które są w stanie przetrwać kryzysy takie jak ten. Wielu lokalnych producentów jest wypychanych z tradycyjnego biznesu”. Efekt kaskadowy rozlewa się po ekosystemie żywnościowym Kerali niczym upuszczony kokos rozbijający się o beton. Średniej wielkości restauracja, która kiedyś zużywała 30 kokosów dziennie – niektóre lokale zużywają nawet 100 – cierpi z powodu każdego pestki. Według Jayapal, nawet małe lokale wydają dziennie 2000 rupii więcej, podczas gdy większe lokale tracą 5000-6000 rupii. Kryzys nie mógł nadejść w bardziej brutalnym momencie. Restauracje, już odczuwając spadek dochodów po pandemii i inflację nadwyrężającą portfele klientów, stoją teraz przed niemożliwą do policzenia arytmetyką. Podwyżka cen oznacza utratę wrażliwych na ceny pracowników, którzy są zależni od niedrogich posiłków. Utrzymujcie ceny na stabilnym poziomie, a marże zysku wyparują. „Jesteśmy w pułapce” – wzdycha właściciel restauracji w Thiruvananthapuram, który serwuje pracownikom biurowym biryani za 80 rupii dziennie. „Jeśli podniosę ceny, moi klienci przejdą 50 metrów do następnej restauracji. To pracownicy dniówkowi i biurowi – nie stać ich na luksus. Ale ja też nie mogę dalej ponosić tych kosztów. Czasem zastanawiam się, czy po prostu nie zamknąć lokalu”. Desperacja wymusiła kreatywne adaptacje. Niektóre restauracje reklamują „ograniczoną możliwość przygotowania na oleju kokosowym” jako argument sprzedażowy, aby uzasadnić wyższe ceny. Inne przeszły na tańsze oleje do niektórych dań, chociaż działy bezpieczeństwa żywności zaczęły ostrzegać przed stosowaniem zafałszowanych olejów. Kilka lokali pobiera osobne opłaty za sosy na bazie kokosa – traktując je jako dodatek premium, a nie standardowy składnik. W Vadakara w Kozhikode doświadczony handlarz koprą Suresh Babu wyjaśnia koszmar podaży ze swojego skromnego biura handlowego otoczonego pustymi magazynami. „Produkcja krajowa załamała się” – mówi. „Najpierw Indonezja odnotowała spadek produkcji, więc zaczęli kupować od nas. Potem nasza produkcja zaczęła spadać. W tym roku wszystko się zbiegło”. Babu, który handluje koprą od ponad dwóch dekad, nigdy nie widział czegoś takiego jak obecny niedobór. „Dobrej jakości kopra, którą kiedyś dostawaliśmy, stała się niedostępna” – mówi. Podejrzewa, że niektórzy handlarze wykorzystują kryzys. „Ludzie kupują kokosy stąd i sprzedają je za granicą po zawyżonych cenach. Niektórzy czerpią dodatkowe zyski z niedoborów”. DLACZEGO CENY ROŚNĄ? Produkcja kokosów w Kerali podlega sezonowemu rytmowi: szczyt zbiorów od grudnia do czerwca, a następnie wysoki popyt od lipca do grudnia, kiedy święta takie jak Onam napędzają konsumpcję. W tym roku, kiedy popyt osiągnął szczyt w sezonie festiwalowym, podaż osiągnęła najniższy poziom. Najnowsze raporty wskazują, że produkcja kokosa spadła w tym roku o ponad 40%, a Rada Rozwoju Kokosa odnotowała spadek o 50% w ciągu ostatniej dekady, a głównym winowajcą jest zmiana klimatu. Saju K Surendran, prezes Kerafed, czołowej spółdzielni kokosowej w Kerali, wyjaśnia wpływ temperatury: „Jeśli temperatura przekroczy pewien zakres w okresie formowania się kokosów, wpłynie to na plony” – mówi Surendran, którego organizacja przetwarza 14 000 ton oleju kokosowego rocznie w Kerali. „Zmiany klimatu powoli wpływają na każdy towar, ale kokos ucierpiał jako pierwszy i najmocniej”. Tymczasem w regionach produkcji kopry w Tamil Nadu, w pobliżu Coimbatore, bezprecedensowe deszcze po raz pierwszy od sześciu dekad zniszczyły wysokiej jakości koprę. „Prawidłowa kopra wymaga wilgotności poniżej 6%, co jest niemożliwe, gdy tradycyjne obszary suszy są narażone na nieoczekiwane powodzie” – mówi Surendran. Ale natura opowiada tylko część historii. Dekady zaniedbań rolników stworzyły warunki do tego kryzysu. Kiedy ceny kokosów przez lata wynosiły 20-25 rupii, znacznie poniżej minimalnej ceny gwarantowanej wynoszącej 34 rupii, mówi Surendran, wielu rolników zaniechało właściwej pielęgnacji drzew. Zwalczanie szkodników zanikło, zaprzestano stosowania składników odżywczych, a manjappu (żółknięcie) rozprzestrzeniło się w zaniedbanych gajach. Palmy kokosowe pokazują skumulowane skutki zaniedbań dopiero po pięciu-sześciu latach. „Przestaliśmy traktować uprawę kokosów poważnie” – mówi Surendran. „Zbyt długo średnie ceny były zbyt niskie, aby uzasadniać intensywną pielęgnację. Skumulowany efekt pojawia się później”. Urbanizacja również przyspieszyła spadek. Według Rady Rozwoju Kokosa, powierzchnia upraw kokosów w Kerali skurczyła się z 10 lakh hektarów do 7,5 lakh hektarów w ciągu dwóch dekad. „Młodzi ludzie wolą działki za pięć centów pod nowoczesne domy niż utrzymywać 1-akrowe, rodzinne posiadłości z palmami kokosowymi” – zauważa Surendran. Niedobór spowodował nieoczekiwane konsekwencje. Ceny nieruchomości na plantacjach kokosa gwałtownie wzrosły, ponieważ inwestorzy z Tamil Nadu i Karnataki poszukują gruntów rolnych w Kerali. Nagle niemal opuszczone gaje kokosowe stały się nieruchomościami inwestycyjnymi. Lokalne gazety donoszą o licznych kradzieżach nagle cennych owoców. W panchayat Elappully w Palakkad, jednym z największych regionów uprawy kokosa w Kerali, co najmniej 30 rolników skarżyło się na kradzież w ciągu jednego miesiąca. Złodzieje atakują o świcie, wyłamując zamki i kradnąc do 200 kokosów naraz, nie tylko zabierając zebrane kokosy, ale także wspinając się na drzewa, aby zerwać świeże. W dystryktach takich jak Kozhikode i Malappuram rolnicy utworzyli komitety samosądów przeciwko tym piratom rolnym, łącząc zasoby na kamery CCTV i skoordynowany nadzór. Rolnicy z okolic Kuttiady – nazywanej stolicą kokosa stanu – utworzyli komitety monitorujące pola. GLOBALNE PICIE. Rynki globalne pogłębiają problemy Kerali. Rosnący popyt ze strony Chin doprowadził podobno do znacznego eksportu kokosów z Tamil Nadu, zmniejszając podaż dostępną dla krajowych potrzeb przetwórczych Kerali. Eksport dziewiczego oleju kokosowego do dbających o zdrowie amerykańskich i europejskich konsumentów, którzy uznali olej kokosowy za superżywność, konkuruje z popytem krajowym. Według Surendrana Kerala produkuje mniej niż 2% światowego oleju kokosowego pod względem objętości, ale popyt międzynarodowy nadal wpływa na lokalną dostępność. W sieciach supermarketów menedżerowie magazynują olej kokosowy jak dobro luksusowe, a nie codzienny towar. Firmy naftowe, takie jak Keradhara, odnotowują spadek sprzedaży o 50%, ponieważ konsumenci wydłużają zużycie, kupując 500 ml zamiast 1 litra lub przechodzą na alternatywy, takie jak olej z otrębów ryżowych, które – wzdychają – pozbawiają żywność jej tradycyjnego smaku. Kryzys obnaża zależność Kerali od kokosa. Stan zużywa 3 lakh ton z 5,5 lakh ton rocznej produkcji oleju kokosowego w Indiach – ponad połowę krajowej produkcji pochłania zaledwie 3% populacji kraju. Kryzys wykracza poza domowe kuchnie. W świątyni Pazhavangadi Ganapathy w Thiruvananthapuram, gdzie codziennie składane są tysiące kokosów, liczba ofiar z kokosów spadła podobno o prawie 30%. Wiele świątyń wywiesiło ogłoszenia o podwyżkach opłat za rytuały rozbijania kokosów. Zarządy świątyń z trudem utrzymują lampy. Sprzedawcy odmawiają dostarczania oleju kokosowego po wcześniejszych cenach kontraktowych, zmuszając świątynie do płacenia wyższych stawek. Moment nie mógł być gorszy – rozpoczęła się Karkidaka Pooja w Sabarimali, a pielgrzymi zazwyczaj niosą w ofierze kilka kokosów. „Ten surowiec stał się cenniejszy niż złoto” – mówi Surendran, zauważając, że ceny oleju kokosowego wzrosły o 110% w ciągu sześciu miesięcy, podczas gdy ceny złota spadły zaledwie o 15%. Ulgę może przynieść październik, kiedy świeże zbiory tradycyjnie stabilizują podaż. Lipcowa produkcja wykazała już niewielką poprawę, a przedstawiciele branży spodziewają się spadku cen, gdy popyt na sierpniowe święto Onam osłabnie i pojawią się nowe zbiory. Do tego czasu Kerala pozostaje w pułapce kokosowej. Gorzka ironia losu jest głęboka dla stanu, którego nazwa pochodzi od słowa „kera”, malajalamskiego słowa oznaczającego kokos. Kraj, który dosłownie oznacza „miejsce kokosów”, teraz racjonuje swoje imienne owoce, bezradnie obserwując, jak globalne rynki i chaos klimatyczny sprzysięgają się przeciwko temu, co kiedyś wydawało się tak niezawodne jak monsun. Odwrócenie losów nie umyka uwadze ludzi takich jak Surendran, którzy badają puste magazyny. „Rolnicy to jedyni, którzy są naprawdę szczęśliwi” – zauważa. Po dekadach sprzedawania kokosów po 25 rupii i walce o przetrwanie, w końcu dostają 77 rupii za sztukę. Świat rzeczywiście stanął na głowie: mieszkańcy Malajów mają problem z kupnem parotta i wołowiny pieczonej w oleju kokosowym, podczas gdy Amerykanie hojnie polewają nim sałatki. Co za kokos! Autor jest dziennikarzem z Kerali.

economictimes