Dino Baldi. „Dla starożytnych śmierć musiała nauczyć ich czegoś o tym, jak żyć”

Sokrates spokojnie wypija kielich cykuty do ostatniej kropli. Archimedes ścięty przez żołnierza podczas oblężenia Syrakuz przez Rzymian, podczas gdy on kreśli figury geometryczne na piasku. Juliusz Cezar poległ przed Teatrem Pompejusza, dźgnięty 23 razy. Agrypina została brutalnie zamordowana na rozkaz jej własnego syna, cesarza Nerona. W książce Fabulous Deaths of the Ancients (red. Cavalo de Ferro) Dino Baldi zebrał fascynujący, przerażający i barwny zbiór ostatnich chwil mniej lub bardziej znanych postaci starożytności klasycznej. „Starożytni wierzyli, że śmierć jest częścią życia, że jest ostatnim aktem życia” – wyjaśnia autor. „Dlatego powinno być przepełnione znaczeniem”.
Eseista, tłumacz z łaciny i badacz na Uniwersytecie Florenckim, gdzie wykłada również retorykę i argumentację, Baldi przybył do Lizbony, aby opowiedzieć o swojej książce i historie, które dwa tysiące lat później nadal są nam dziwnie bliskie.
Kiedy zobaczyłem tytuł Twojej książki, od razu pomyślałem o Żywotach filozofów Diogenesa Laertiosa. Czy zbierałeś te historie, bo myślałeś, że śmierć może być równie interesująca jak życie? Nie mogę porównywać się do Diogenesa Laertiosa, ale tak, próbowałem zrobić coś podobnego, skupiając się na śmierciach. Ludzie starożytni uważali śmierć za równie ważną jak życie. Oczywiste jest, że dotyczy to w większym stopniu ludzi ważnych niż biednych. Dlatego starali się stworzyć dobrą śmierć, śmierć, która by ich reprezentowała. A gdy im się to nie udało, to historycy „konstruowali” odpowiednią śmierć. Często w sposób podobny do tego, co we Włoszech u Dantego nazywamy contrapasso. W Boskiej Komedii Dante umieścił różnych grzeszników w różnych miejscach Piekła, a ich kara była powiązana z ich sposobem życia. Starożytni robili coś podobnego. Nie wiem, czy czytałeś Śmierć Heliogabala.
Tak, okropne! Straszny. Zmarł, można by rzec, dosłownie w gównie, co stanowiło przeciwieństwo bogactwa i wspaniałości jego życia. To przypomina nam, że w życiu możemy robić, co tylko chcemy, możemy nawet być bardzo bogaci, ale gdy umrzemy, śmierć ostatecznie wszystko wyrówna.
Czy ludzie umierali inaczej w starożytności, a inaczej dzisiaj? Niekoniecznie. Jest wiele pięknych śmierci – jeśli można je tak nazwać – nawet dzisiaj. Ale myślę, że starożytni mieli inne podejście do śmierci. Na przykład mój włoski redaktor poprosił mnie: „Proszę, nie umieszczaj słowa śmierć w tytule”. Śmierć się nie sprzedaje. W naszym podejściu do śmierci mamy zupełnie inne podejście, próbujemy ją ukryć, hospitalizować. Widzieliśmy to w okresie pandemii COVID-19, kiedy ten sposób myślenia o śmierci osiągnął apogeum. Starożytni tak nie uważali: uważali, że śmierć jest częścią życia, że jest jego ostatnim aktem. Dlatego powinno być przepełnione znaczeniem. Inną rzeczą jest to, że faktycznie możemy „docenić” te śmierci, ponieważ dzieją się tak daleko od nas. To jak z trupem: miesiąc po śmierci jest obrzydliwe. Ale po dziesięciu tysiącach lat szkielet może być naprawdę piękny. To jest swego rodzaju „szkielet” starych opowieści, które moim zdaniem są bardzo piękne.
Czy sposób, w jaki dana osoba umarła, był odzwierciedleniem jej życia? W większości przypadków śmierć jest idealnym odbiciem rzeczywistości. Wspomniałem o przypadku Heliogabala, ale jest wiele przykładów ludzi, którzy umarli tak, jak żyli, lub odwrotnie. Przede wszystkim miał służyć jako przykład. Taką koncepcję mieli starożytni: śmierć musi być specyficzna dla danej osoby, ale musi też służyć jako przykład, musi nas czegoś nauczyć o życiu, o tym, jak należy żyć. Historie te stanowiły swego rodzaju katalog idealnych żyć, który miał nas czegoś nauczyć. W starożytności istniało wiele podobnych kompilacji – twierdził Diogenes Laertios – ale mamy także Żywoty Plutarcha lub, autorstwa Valeria Massima, Factorum et dictorum memorabilium libri [Księgi pamiętnych faktów i powiedzeń]. Autorzy ci mieli zwyczaj klasyfikowania różnych sposobów życia i umierania, dzieląc je na określone kategorie. Spróbowałem odtworzyć tę formę organizacji: jeśli spojrzysz na indeks, zobaczysz, że są tam „śmierci poetów”, „śmierci sportowców i myślicieli”, „śmierci królów, wodzów, tyranów”… Jest to bardzo podobne do tego, co robili ci kompilatorzy. Przede wszystkim uważam, że są to dobre opowieści, których czytanie sprawia przyjemność. Łączy je to, że dają nam wgląd w nawyki, sposoby myślenia – bo książka ma tytuł „Bajeczne śmierci starożytnych”, ale wspominam też o wielu faktach z życia. Z powodu tej idei: życie i śmierć są ze sobą powiązane.
Czy przyczyny śmierci różniły się w zależności od klasy społecznej? Czy filozof na przykład umierał inaczej niż szewc? Niewątpliwie. Choć czasami starożytne źródła lubią tworzyć wielkie paradoksy. Na przykład Sofokles, wielki poeta tragiczny, umiera, udławiwszy się winogronem. Kratynos, wielki komik, lubił pić i zginął, gdy spartańscy żołnierze rozbili na jego oczach dzban z winem. Starożytni uwielbiali tego rodzaju paradoksy. Zazwyczaj jednak najważniejsze postacie umierają w sposób zgodny z ich statusem. Na przykład Agrypina, matka Nerona. Jego śmierć jest wielką sceną. Bardzo wymowne jest to, jak Agrypina wskazuje na swój brzuch i mówi do żołnierza: „Uderz mnie w to miejsce, bo tu się urodził”. Zapytał mnie o konkretne przypadki śmierci konkretnych typów ludzi. Tacyt opisuje śmierć Seneki jako typową śmierć stoika. Ale pomiędzy tym wszystkim jest bardzo subtelny humor, pewna przesada. Tacyt chciał, abyśmy poczuli tę śmieszność, na przykład, gdy Seneka prosi, aby napełniono jego wannę gorącą wodą, ochlapuje służących i mówi, że składa ofiarę z płynów Zeusowi. Próbuje umrzeć na wszelkie sposoby, ale nie może. Przecina sobie nadgarstki, ale ponieważ jest bardzo stary, krew jest zaschnięta. Następnie odetnij także kolana. Wszystko jest pocięte, a krew nie płynie. Wchodzi więc do wanny z gorącą wodą i umiera na skutek uduszenia, ale trwa to długo. I Paulina, jego żona, która mówi: „Chcę umrzeć z tobą”. Jednak wkrótce przybywają posłańcy Nerona z wiadomością: „Jeśli sobie tego życzysz, możemy darować ci życie”. A ona od razu odpowiada, że tak [śmiech]. To bardzo teatralna scena.
Jaką śmierć starożytni uważali za najbardziej godną i wzorową? Na polu bitwy czy…? Najbardziej godną śmiercią było bez wątpienia samobójstwo. Na przykład uważano, że cesarz jest bardzo humanitarny, jeśli pozwala osobie skazanej na śmierć popełnić samobójstwo. To była idealna śmierć. Następnie nastąpiła śmierć w walce. I z jakiegoś powodu powieszenie nie było dobrą śmiercią. Uważano to za śmierć dla „dziewcząt”. Ukrzyżowanie oczywiście również nie było uważane za dobrą śmierć. Ale śmierć w walce za swoje miasto, za swój stan, była największym zaszczytem, jaki mógł cię spotkać.
Nawiązał do śmierci Heliogabala. Jedną rzeczą, która uderzyła mnie w starożytnym Rzymie, było to, jak najbardziej barbarzyńskie, najbardziej dzikie zachowania współistniały z największym wyrafinowaniem. Z jednej strony mogą być prymitywni, ale z drugiej strony mają bardzo zaawansowaną cywilizację. Wydaje się, że to nierozwiązywalny paradoks. Wydaje się, że tak, ale nie możemy uważać tego za paradoks. Przykładowo na polu bitwy obowiązywały pewne zasady dobrego zachowania i Rzymianie przywiązywali do nich dużą wagę. Kiedy zaczęli walczyć z Niemcami, stosowali się do wszystkich tych zasad. Aż do bitwy pod Teutoburgiem w 9 r. n.e. cała armia została unicestwiona, zginęło prawie 30 tysięcy ludzi. A stało się tak dlatego, że Kwintyliusz Warus, generał, zaufał Arminiuszowi [synowi lokalnego księcia], który powiedział do niego: „Chodź ze mną, a wyprowadzę cię z tego lasu”. A Varo ufa. Ale Arminiusz skłamał, a armia rzymska została wymordowana. Po Teutoburgu Rzymianie zaczęli zachowywać się tak samo jak barbarzyńcy. Jeśli spojrzysz na Kolumnę Trajana [pomnik w Rzymie upamiętniający zwycięstwo nad Dakami, którzy zamieszkiwali tereny dzisiejszej Rumunii], zobaczysz niesamowite rzeczy, na przykład żołnierzy podnoszących odcięte głowy swoich wrogów. Zawsze zaskakuje nas fakt, że Koloseum było miejscem wielu okropnych zgonów, gdy chrześcijanie byli atakowani przez dzikie zwierzęta itd. Dla nas jest to barbarzyństwo, ale musimy pomyśleć, że dla Rzymianina nie było to samo w sobie barbarzyństwem – ponieważ miało na celu zniszczenie barbarzyńców.
Zmieć go z powierzchni ziemi. Aby je wyeliminować, można zastosować wszelkie możliwe środki. Książka Tacyta De Germania, będąca rodzajem eseju etnograficznego, nie jest znana. Kiedy Tacyt opisuje całkowitą zagładę ludu germańskiego, jesteśmy przerażeni, ponieważ mówi: „Ta straszna zagłada dokonała się dla radości naszych oczu”. Było to straszne, ale symbolizowało zagładę barbarzyńców na świecie. To samo dotyczy natury. Rzymianie próbowali dominować i ujarzmić przyrodę poprzez wycinanie drzew i roślin. Na przykład w Germanii samą naturę postrzegano jako wroga. Gdziekolwiek więc poszli, wszystko zniszczyli.
Czy w starożytności istniał zwyczaj zapisywania ostatnich słów wielkich ludzi? Tak, gdy nadarzyła się okazja, nagrali ostatnie słowa. Nie mam dobrej pamięci, ale pamiętam ostatnie słowa Augusta, wielkiego cesarza: „Czy dobrze odegrałem swoją rolę na scenie życia?”. A potem poprosił o pogodzenie się. Albo Agrypina, która mówi do żołnierza, który przychodzi ją zabić: „Uderz tutaj”, wskazując na jej brzuch. Jest wiele interesujących zwrotów.
Panuje przekonanie, że w starożytnym Egipcie ludzie byli zafascynowani życiem po śmierci. A w starożytności klasycznej? Nie. W starożytnej Grecji, z wyjątkiem niektórych ruchów religijnych, takich jak orficy czy pitagorejczycy, ludzie nie myśleli o życiu po śmierci. Albo jeśli już myśleli, to było zupełnie inaczej. Na przykład, jeśli przeczytasz Odyseję Homera, zobaczysz, że Odyseusz [Ulisses] udaje się do „innego świata”, ale ludzie tam mieszkający są tylko pozbawionymi duszy cieniami, które myślą jedynie o powrocie do swojego poprzedniego życia. Owszem, istnieją legendy, mity itp., ale zwykli ludzie myśleli, że wszystko kończy się śmiercią. Potem nie było już nic. A wśród Rzymian jeszcze bardziej. Nie mogli pojąć, że po śmierci może być cokolwiek. Kiedy w 410 r. n.e. Wandalowie złupili Rzym. C., Rzym nie przyjął chrześcijaństwa przez tak długi czas [Konstantyn zalegalizował chrześcijaństwo w 313 r., Teodozjusz ogłosił je religią oficjalną w 380 r.]. A poganie mówili: Oto, dopóki chronili go nasi bogowie, Rzym był bezpieczny przez setki i setki lat. Teraz, gdy mamy waszego nowego Boga, został on splądrowany.' A Orozjusz [teolog i ksiądz chrześcijański z Bracara Augusta] odpowiedział: Tak, barbarzyńcy zniszczyli ziemskie miasto. Lecz niebiańskie miasto pozostaje nienaruszone.' A ludzie nic nie rozumieli z tej rozmowy. 'O czym ty, do cholery, mówisz?!' I powtórzył: „Jest ziemska Jerozolima i niebieska Jerozolima. Ziemska została zniszczona, ale niebiańska jest bezpieczna. A poganie rzekli: „Nie rozumiem…”
Nie mieli takiego pojęcia, choć jest ono bardzo platoniczne. Tak, to prawda. W tej koncepcji wielką odpowiedzialność ponosi Platon. W rzeczywistości możemy powiedzieć, że nasze wyobrażenie o duszy – czymś, co mamy w sobie, co jest silniejsze i trwa o wiele dłużej niż ciało fizyczne – pochodzi od Platona. Możemy więc powiedzieć, że to Platon otwiera wielkie drogi dla myśli chrześcijańskiej. Myśl chrześcijańska zrodziła się z połączenia wizji platońskiej i wizji żydowskiej. Różni się na przykład bardzo od Arystotelesa.
Im więcej o tym myślę, tym więcej podobieństw znajduję między śmiercią Sokratesa a śmiercią Jezusa. Obaj byli mistrzami i mieli wielu naśladowców, żaden z nich nie popełnił przestępstwa i żaden nie został niesprawiedliwie skazany na śmierć. Oboje poddali się mniej lub bardziej dobrowolnie, mogli uciec, ale tego nie zrobili. A nawet szczegół Sokratesa wypijającego kielich cykuty do ostatniej kropli. Jezus także wypije ten kielich aż do dna. Istnieją silne podobieństwa. A może to nie jest zwykły zbieg okoliczności, być może miały miejsce wzajemne wpływy. Zarówno w przypadku Chrystusa, jak i Sokratesa, jestem bardzo zadowolony z prostej śmierci, jaką ponieśli. Ostatnie słowa Sokratesa brzmiały: „Nie zapomnij zanieść koguta Asklepiosowi [lub Eskulapowi, bogu medycyny]”. Innymi słowy, chce podziękować Asklepiosowi. To jest bardzo chrześcijańskie. To tak jakby powiedzieć: „Śmierć jest dla mnie darem, bo od tej pory jestem wolny”. Proszę podziękować Asklepiosowi, bogu medycyny, za obdarowanie mnie zdrowiem. Podobają mi się też słowa Platona, gdy mówi: „To był najlepszy człowiek, jakiego znałem, najmądrzejszy i najsprawiedliwszy”.
W tej księdze opowiedziano także inną wersję śmierci Jezusa, która znacznie różni się od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni. [«Wielu już wówczas twierdziło, że Jezus wcale nie zmartwychwstał, lecz że Jego ciało zostało wykradzione w nocy przez uczniów, gdy strażnicy spali. Był nawet pewien Egipcjanin Bazylides, który twierdził, że Jezus tak naprawdę nie umarł, lecz że ukrzyżowano za niego Szymona Cyrenejczyka.] Czy to nie jest lekka prowokacja? Chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że nie zajmuję się tą kwestią żadną ideologią. Nie miałem zamiaru prowokować. Próbowałem wczuć się w rolę ludzi starożytności. A dla człowieka tamtych czasów – oczywiście poganina – Jezus był tylko jednym z setek proroków, którzy działali w Azji i na Bliskim Wschodzie. Posiadamy te świadectwa jedynie z drugiej ręki, ponieważ Ojcowie Kościoła i inni zniszczyli je wszystkie. Dlatego rzadko widzimy historie o chrześcijaństwie opowiadane z pogańskiego punktu widzenia. Ale istniała ogromna liczba literatury przeciwko chrześcijanom. W tej książce znajduje się inna historia, o Peregrynie Proteuszu, która dla starożytnych była bardzo podobna do historii Jezusa. Peregrynus był rodzajem maga, który wędrował po Azji i czynił cuda. Jezus Chrystus uczynił coś zupełnie innego – ale dla ludzi tamtych czasów nie było to aż tak różne. Później sytuacja się zmieniła. Ale nie chciałem prowokować. Mówię tak, ponieważ podczas prezentacji książek we Włoszech…
Czy byli na ciebie źli? Niektórzy tak. Trudno to wyjaśnić, ale staram się opowiedzieć historię oczami ludzi tamtych czasów. Są to rzeczy, o których nie ma wzmianki w Ewangeliach. Ale my wszyscy dobrze znamy normalną historię. A nawet jeśli jesteśmy chrześcijanami, katolikami, dlaczego nie mielibyśmy poznać tych różnych historii? Wiara w Boga nie ulegnie zmianie z tego powodu.
Jornal Sol