NFZ nie płaci za każdy pobyt matki z noworodkiem. Odsyłają je do domu albo liczą straty

- - W wielu przypadkach pobyt rodziców przy dzieciach jest niestety nadal niemożliwy albo ograniczany. Często z powodu arbitralnie przyjętej organizacji pracy na oddziałach - mówiła w Sejmie Justyna Oknińska-Janzen z Biura Rzecznika Praw Dziecka
- O rozwiązaniach stosowanych w tym zakresie na oddziałach noworodków, neonatologii i intensywnej terapii rozmawiali eksperci na posiedzeniu Parlamentarnego Zespołu ds. Opieki Okołoporodowej
- Zwrócili uwagę na potrzebę zmiany warunków finansowania pobytu matki w szpitalu z noworodkiem, który wymaga długiej hospitalizacji
- - Korzystamy z uprzejmości ginekologów i mamy wydzielone sale dla mam, które przebywają w klinice na tzw. dobach hotelowych. Generuje to jednak straty - opowiadała prof. Barbara Królak-Olejnik
Obecnie, choć przepisy gwarantują rodzicom możliwość sprawowania opieki nad hospitalizowanymi dziećmi, to wewnętrzne regulaminy szpitali często ją ograniczają. O rozwiązaniach stosowanych w tym zakresie na oddziałach neonatologii i intensywnej terapii rozmawiali eksperci podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Opieki Okołoporodowej.
Obecna na spotkaniu Justyna Oknińska-Janzen z Biura Rzecznika Praw Dziecka podkreśliła, że system powinien zapewnić rodzicom możliwość towarzyszenia hospitalizowanym dzieciom. Prawo reguluje te kwestie, natomiast praktyka szpitali niejednokrotnie pozostawia wiele do życzenia.
- W wielu przypadkach pobyt rodziców przy dzieciach jest niestety nadal niemożliwy albo ograniczany do kilku godzin w ciągu dnia. Często wynika to z arbitralnie przyjętej organizacji pracy na oddziałach, a nie z indywidualnych decyzji uwzględniających sytuację danego dziecka - zaznaczyła Justyna Oknińska-Janzen.
Tłumaczyła, że szpitale ograniczają dostęp rodziców do swoich pociech, powołując się na art. 5 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, który daje szpitalom taką możliwość z powodów epidemiologicznych czy organizacyjnych.
- Niestety te braki organizacyjne są często nadużywane i wskazywane jako podstawa do tego, żeby rodzice nie mogli przebywać lub mogli przebywać na oddziale tylko w określonych godzinach - mówiła.
Przytoczyła także przykład niedawnej interwencji RPP w sprawie kobiety, której szpital odmówił przebywania na sali z dzieckiem przedwcześnie urodzonym. - Chcielibyśmy, żeby takich interwencji było jak najmniej - podkreśliła.
Neonatologie nie mają łóżek. Szpitale odsyłają rodziców do domu albo generują stratyW Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu mamy wcześniaków mogą stale przebywać ze swoim dzieckiem. - Ta stała obecność jest bardzo istotna i udało nam się wypracować taką możliwość. Matka od urodzenia dziecka po prostu przebywa razem z nim do momentu wypisu, jeżeli chce i ma z kim zostawić starsze dziecko. Problem polega na tym, że jest pacjentką kliniki ginekologiczno-położniczej, bo w oddziałach neonatologicznych nie mamy miejsca dla matek - mówiła prof. Barbara Królak-Olejnik, kierowniczka Katedry i Kliniki Neonatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
- Nie mamy łóżek dla rodziców. Dysponujemy jedynie fotelami, co bardzo nam pomaga i pozwala kangurować, ale nie daje rodzicom możliwości stałego pobytu z dzieckiem. W związku z tym korzystamy z uprzejmości ginekologów i mamy wydzielone sale dla mam, które przebywają w klinice właściwie na tzw. dobach hotelowych. Generuje to jednak "straty", dlatego że te mamy nie są opłacone przez Narodowy Fundusz Zdrowia, a są pacjentkami oddziału klinicznego, czyli korzystają z łóżka szpitalnego i posiłków szpitalnych, niejednokrotnie przez kilka miesięcy - opowiadała.
Tłumaczyła, że NFZ "nie opłaca tak długiego pobytu odpowiednio wysoką ilością punktów". Korzystając z jednorodnych grup pacjenta, stosunkowo wysoko wyceniony jest natomiast pobyt skrajnego wcześniaka, tyle że pieniądze te trafiają na konto oddziałów neonatologicznych.
- To problem zwłaszcza na oddziałach klinicznych, gdzie często trafiają mamy z odległych rejonów. Pobyt w hotelu byłby dla wielu zbyt kosztowny, a w szpitalu rodzice przebywają, nie płacąc absolutnie za nic. Niestety NFZ także tych pobytów nie pokrywa - ubolewała.
Na ten sam problem zwróciła uwagę także prof. Beata Łoniewska kierująca Kliniką Patologii Noworodka Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego Nr 2 PUM w Szczecinie. - Jeżeli mówimy o pobycie miesięcznym i dłuższym noworodka, to jest to na tyle długi okres, że nie mamy gdzie położyć matek. Mamy problem lokalowy. W nowo wybudowanej części szpitala udało się stworzyć jedną trzyosobową salę dla mam. Korzystają z niej jednak głównie mamy, które z noworodkami już wypisanymi ponownie muszą wrócić do szpitala bądź wcześniaków, które lada dzień wypiszemy do domu i rodzice "uczący się" tam opieki nad nimi. Pozostałe mamy zmuszone są codziennie dochodzić na oddział z domu, aby spędzić dzień z maluszkiem - opowiadała.
Wskazywała, że widzi w tym zakresie dwa kluczowe problemy - lokalowy szpitali i niezagwarantowania finansowania pobytów matkom noworodków.
"Nie każdego stać na żywienie się w szpitalu"W Wojewódzkim Centrum Szpitalnym Kotliny Jeleniogórskiej sytuacja lokalowa jest bardzo dobra. - Nasz oddział został wyposażony w dwie sale hotelowe (po trzy łózka w jednej), w których mamy mogą przebywać nawet kilka miesięcy. Dysponujemy także dwoma salami "rooming-in". Problemem jest natomiast finansowanie. NFZ płaci tylko za łóżko, bez wyżywienia, i część kobiet z oddalonych miejscowości nie ma co jeść. Nie zejdzie do szpitalnego baru, bo są to dla nich zbyt wysokie koszty, a nikt z rodziny im tego jedzenia nie przywiezie. My natomiast ze względów epidemiologicznych nie chcemy, żeby kobiety wychodziły do marketów. Zdarzały się bowiem sytuacje, że wracały na oddział z infekcją. Dlatego raz w tygodniu jakaś mama mówi nam, że zostałaby dłużej, ale musi wrócić do domu, bo nie stać ją, aby wyżywić się w szpitalu - zwracała uwagę Monika Kostrzewa, ordynator neonatologii w szpitalu w Jeleniej Górze.
Dr hab. n med. Paweł Krajewski, szef Kliniki Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie przyznał, że na jego oddziale, podobnie jak na większości tego typu oddziałów w Polsce, rodzice nie mogą nocować. Nie dają takiej możliwości ani warunki lokalowe, ani pełne obłożenie tutejszej ginekologii. A odsetek porodów patologicznych, mimo ogólnego spadku dzietności, nie maleje.
- W 2024 roku na 2400 porodów mieliśmy 600 patologicznych. Nie jesteśmy w stanie zapewnić rodzicom noclegu. Jest to niemożliwe ze względu na liczbę wykonywanych procedur i obciążenie oddziału pracą. Wcześniak o masie 600 gramów ma wykonywanych ok. 480 bolesnych procedur w trakcie pobytu na oddziale - wyjaśniał.
Zapewniał przy tym, że szpital daje rodzicom możliwość odwiedzin, kiedy tylko zechcą, gdyż są oni w terapii potrzebni. - To dobra droga do tego, żeby wyniki na oddziałach poprawiały się i umacniała się więź rodziców z dziećmi. Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, jakie są realia, żeby nie było tak, że zbudujemy piękny szklany dom, który nie zafunkcjonuje, bo oczekiwania czy nasze zobowiązania rozejdą się z rzeczywistością - przestrzegał.
Nie będzie mniej przedwczesnych porodów. Potrzebne przeszkolenie położnych POZEksperci zwrócili uwagę jeszcze na jeden aspekt, a mianowicie niegotowość rodziców do opieki nad wcześniakiem. - Często wypisanie dziecka z oddziału uniemożliwia świadomość, że nie jesteśmy w stanie zagwarantować mu właściwej opieki po wyjściu ze szpitala. Niestety opieka patronażowa nad wcześniakiem zdecydowanie różni się od opieki patronażowej nad zdrowym noworodkiem i te 4-6 wizyt, które są przewidziane dla położnej środowiskowej w przypadku zdrowego noworodka, jest niewystarczająca - tłumaczyła dr n. med. Anna Jaworska kierująca oddziałem noworodkowym w Szpitalu Wojewódzkim w Poznaniu.
Jako dobry przykład przywołała rozwiązanie stosowane w Wielkiej Brytanii, gdzie w pierwszych tygodniach pobytu dziecka w domu opiekę patronażową nad niedojrzałym wcześniakiem sprawuje położna z oddziału szpitalnego.
- Myślę, że gdybyśmy poprawili opiekę nad noworodkiem po wypisie ze szpitala, odciążyłoby to w pewnym stopniu także oddziały noworodkowe - sugerowała ekspertka.
W odpowiedzi na zgłaszany problem konsultant krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii prof. Ewa Wender-Ożegowska zaproponowała dodatkowe przeszkolenie położnych środowiskowych w zakresie opieki nad wcześniakami. - Położna rejonowa zawsze będzie obecna w tym miejscu, gdzie mieszka matka, która wraca z dzieckiem do domu - mówiła.
Przypomniała również, że wizyt patronażowych dla wcześniaków jest już więcej, a ich rodzicom przysługuje wydłużony urlop macierzyński. Zwróciła też uwagę na istotną rolę rehabilitacji dzieci przedwcześnie urodzonych i wzrastający odsetek porodów patologicznych.
- Problem opieki nad dzieckiem urodzonym przedwcześnie czy urodzonym z powikłaniami będzie narastał, a Narodowy Fundusz Zdrowia niestety praktycznie nie przewiduje w tej sytuacji pobytu matki na oddziale z noworodkiem - przyznała. - Część szpitali rozwiązuje to własnym sumptem, ale jest to rzeczywiście istotny problem i chylę czoła przed Zespołem, że się nad tym pochylił. Musimy to jakoś rozwiązać - przyznała.
Tłumaczyła, że nie ma dziś procedury hospitalizacji matki powyżej pewnej ustalonej liczby dób po porodzie czy cesarskim cięciu i każdą dodatkową dobę, o którą proszą mamy, finansuje najczęściej szpital.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
rynekzdrowia