Najbogatsza rodzina Europy z Juergenem Kloppem budują nową potęgę
Paryska aglomeracja liczy 12 mln mieszkańców, tymczasem od 1990 r. w Ligue 1 grał tylko jeden tamtejszy klub — Paris Saint-Germain. Teraz to się wreszcie zmieni, do elity awansował Paris FC. I na samym awansie ma się nie skończyć. Większościowym udziałowcem jest Agache Sport, czyli firma rodziny Arnault.
"Forbes" szacuje jej majątek na 233 mld dolarów, a sam Bernard Arnault z majątkiem wycenianym przez ten magazyn na 178 mld zajął piąte miejsce wśród najbogatszych ludzi świata. Pod tym względem nie ma sobie równych na Starym Kontynencie, to też najzamożniejszy człowiek niezwiązany z USA. Jest znany głównie jako prezes i największy udziałowiec koncernu LVMH, mającego w portfolio wiele marek, głównie luksusowych, z branży odzieżowej i kosmetycznej, jak Louis Vitton, Givenchy czy Sephora.
Mniejszościowym akcjonariuszem klubu jest zaś Red Bull. Tym samym Paris FC wszedł do dużej piłkarskiej "rodziny" Red Bulla, z takimi klubami jak RB Lipsk, Red Bull Salzburg, New York Red Bulls czy brazylijski Red Bull Bragantino.
Paris FC wraca do ligi po 46 latachParis FC powstał w 1969 r., połączył się ze Stade Germain i tak zrodziło się Paris Saint-Germain, ale po dwóch latach się odłączył i to on pozostał w najwyższej klasie rozgrywkowej, a PSG trafiło do trzeciej ligi. To Paris FC grało wtedy na Parc des Princes, a jego słynny dziś rywal był w cieniu. W 1979 r. spadło z najwyższej klasy rozgrywkowej i wróciło dopiero teraz.
Gdy PSG wyrosło na potęgę francuskiej, a potem europejskiej piłki, Paris FC tułał się po niższych ligach. Dopiero w 2015 r. awansował do Ligue 2, by po roku z niej spaść, ale w 2017 r. znów tam wrócił dzięki wyrzuceniu z ligi Bastii.
Cały czas był daleko w cieniu PSG, ale już w 2020 r. 20 proc. udziałów przejęło de facto Królestwo Bahrajnu, które stało się głównym sponsorem klubu. Szejkowie z tego małego kraju nie działali jednak z takim rozmachem, jak Katarczycy w PSG, poza tym ich inwestycje w futbol nie podobały się miejskim władzom, którzy oskarżały Bahrajńczyków o próbę "wybielania" się poprzez sport i wskazywały na łamanie praw człowieka w tym kraju. A władze Paryża były jednym z ważniejszych partnerów klubu. Większościowy pakiet udziałów należał do Pierre’a Ferracciego i jego Alpha-Groupe.
Przełom nastąpił jesienią 2024 r. 52,4 proc. udziałów przejęła rodzina Arnault, Ferraci zachował niecałe 29,8 proc., a 10,6 proc. przejął Red Bull.
Paris FC nie będzie jak PSGCzy mając takich właścicieli Paris FC może pójść drogą słynniejszego lokalnego rywala Paris Saint-Germain, które należy do katarskich szejków, kupuje za wielkie pieniądze gwiazdy, zdominowało francuski futbol i szykuje się do finału Ligi Mistrzów?
Tak raczej nie będzie, ale może stać się znaczącą siłą we francuskim, a może i europejskim futbolu. — Może tak być, ale w perspektywie pięciu lat — uważa Marek Jóźwiak, były piłkarz Guingamp i ekspert od francuskiego futbolu.
Nieco bardziej sceptyczny jest Rafał Dębiński, komentator stacji Canal+ od lat śledzący francuską piłkę. — Bazując na tym, co mówią, celem nie jest budowa drugiego PSG. To bardziej projekt społeczny i akademia. Paryż jest drugim największą na świecie aglomeracją po Sao Paulo. Stąd pochodzi połowa albo i więcej reprezentantów Francji. Wzięli do pomocy Red Bulla, by dostać gotowe know-how. Wydaje mi się, że jeśli będą mieć bardzo dobrego piłkarza, to prędzej go sprzedadzą, niż na siłę spróbują budować potęgę — uważa.

— To ma być projekt społeczny, w którym kluczową rolę ma odgrywać edukacja, nie tylko piłkarska. Część wychowanków klubu trafi do piłki zawodowej, ale reszta ma dostać edukację — mówi komentator Canal+.
— Fajnie, że taka rodzina we współpracy z Red Bullem zdecydowała się wejść w futbol. Stopniowo będą budować coraz mocniejszy klub, na początku ma powstać ośrodek treningowy. Sądzę, że będą działać bardzo rozsądnie. Nie wierzę, że klub od razu wyłoży 100 mln euro na transfery — mówi Jóźwiak.
"Będziemy działać krok po kroku" — powiedział w rozmowie z agencją Reuters Antoine Arnault, syn Bernarda, który angażuje się w klub bardziej od sędziwego ojca. "Jeśli pytasz mnie o jedno marzenie, to byłby nim mecz z Liverpoolem w Lidze Mistrzów... a kto wie, może nawet zwycięstwo" — dodał.
Przyznał, że był to projekt, który prowadził z rodzeństwem i że musieli przekonać ojca, który nie jest wielkim fanem piłki nożnej. "Myślę, że dostrzegł swoim biznesowym okiem potencjał tworzenia wartości wokół marki Paris FC" – powiedział.
Nie chciał wyjawić, ile jego rodzina włoży w klub, ale przyznał, że doniesienia o kwocie 100 mln euro, która mogą wzrosnąć do 200 mln w razie awansu (do którego doszło), są mniej więcej prawdziwe. Pieniądze nie pójdą jednak w większości na sprowadzanie gwiazd.
"Chcemy rozwijać akademię, inspirując się Red Bullem czy pracą Jurgena Kloppa. Nie zrobimy nic szalonego. Nasz budżet nadal będzie o lata świetlne od tego, co ma PSG" — zapewnił w rozmowie z "L'Equipe" członek zarządu Michel Denisot.

Jóźwiak i Dębiński są zgodni, że w przyszłym sezonie Paris FC nie będzie jeszcze specjalnie mocne. — Celem powinno być spokojne utrzymanie się i miejsce między ósmym a 12., może 14. Inaczej tego nie widzę. By powalczyć o pierwszą piątkę, to trzeba by kupić 11-12 piłkarzy. Tymi, którzy są, wiele nie zwojujesz — mówi Jóźwiak.
— Celem jest spokojne utrzymanie w lidze. Nie sądzę, by zrobili wielkie transfery, ale z pięciu nowych graczy jest potrzebnych, bo bez nich pewnie się nie utrzymają w lidze — uważa Dębiński.
W tej chwili Paris FC miało dość mocny skład, ale jak na Ligue 2. Najbardziej znani zawodnicy to mający polskie korzenie, były obrońca m.in Sevilli (dwa triumfy w Lidze Europy) i Nice Timothee Kolodziejczak, były pomocnik Olympique Marsylia i Fiorentiny Maxime Lopez i reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej, złoty medalista ostatniej edycji Pucharu Narodów Afryki, wicekról strzelców ostatniego sezonu Ligue 2 Jean-Philippe Krasso. — To zgrane karty — ocenia jednak Jóźwiak.
Nowy beniaminek nie ma też znanego trenera. Stephane Gilli liczy sobie 51 lat i dopiero zaczyna pracę jako pierwszy szkoleniowiec po przeszło dwóch dekadach bycia asystentem.
Paris FC ma mało kibiców i rozdawało biletyProblemem klubu jest niewielka liczba kibiców. W Ligue 2 średnia frekwencja wynosiła tylko 10,5 tys., mimo że Stade Charlety mógł pomieścić dwukrotnie większą liczbę widzów. I to tylko dlatego, że bilety były darmowe. Jeszcze dwa lata temu na mecz chodziło średnio cztery tys. fanów.
Od nowego sezonu zespół będzie grać na także 20-tysięcznym, ale bardziej nowoczesnym Stade Jean-Bouin, który znajduje się dokładnie 44 metry od Parc des Princes i to według Google’a, który przyjmuje do pomiaru jakiś punkt stadionu, a nie jego mury. Licząc od ściany do ściany, ta odległość między obiektami jest jeszcze mniejsza. Nowy stadion Paris FC znajduje się naprzeciwko Parku Książąt po drugiej stronie Rue Claude Farriere.

Będą to więc derby dwóch najbliżej położonych siebie klubów na świecie. Pozbawią miana swoistych rekordzistów, czyli stadiony Dundee United i Dundee FC oraz argentyńskie Independiente i Racing Club, których obiekty dzieli 300 m.
Może teraz frekwencja wzrośnie, na poprzednim stadionie nie było dobrych warunków do oglądania meczów. "Ostatni raz widziałem mecz z takiej odległości, gdy oglądałem go w telewizji" — ironizował Juergen Klopp, Head of Global Soccer w Red Bull, czyli osoba zarządzająca wszystkimi klubami tej marki.
Nie będzie jednak wielkiej rywalizacji z PSG. — Między kibicami obu klubów są neutralne relacje, Paris FC to nie ten rozmiar kapelusza — mówi Jóźwiak. Na dodatek Arnault ma dobre relacje z prezesem PSG Nasserem El-Khelaifim.
Paryż — miasto jednego klubuTo zresztą ciekawe, że w tak dużym mieście i na jego przedmieściach przez tyle lat nie wyrosła konkurencja dla PSG. Dla porównania w zbliżonej pod względem liczby ludności aglomeracji londyńskiej jest sześć klubów Premier League i wszystkie mają pełne dość duże zwykle stadiony, a dwa kolejne występują w Championship i też przyciągają po 20 tys. ludzi na mecze.
Tymczasem w Paryżu było dotąd PSG w Ligue 1, Paris FC i Red Star w Ligue 2, tyle że ten drugi klub zajął ostatnie bezpieczne miejsce, a jego mecze oglądało średnio 4385 osób. Poza tym Versailles oraz Paris 13 Atletico w trzeciej lidze. Oba te kluby broniły się przed spadkiem o klasę niżej, a średnia frekwencja na ich meczach wynosiła odpowiednio, 1289 i 349 widzów. Potężny niegdyś Racing, najmocniejszy klub w Paryżu przed erą PSG, gra obecnie w piątej lidze.
— Wszystkie mocniejsze kluby w Paryżu po pewnym czasie albo się rozpadały albo bankrutowały. Nie ma tu tej kultury piłkarskiej co w Anglii. Paryż nie był w stanie zbudować drugiego mocnego klubu. Jest od groma małych klubików, a gdy Olympique Marsylia było wielkie, to miało też wielu kibiców w aglomeracji paryskiej. PSG było kolejnym klubem zbudowanym w Paryżu, ale jako jedyny się wybił — przypomina Dębiński.
— Red Star jest na obrzeżach, Racing poszedł też w rugby, tam jest taniej. Po wejściu Katarczyków PSG zdominowało rynek, nie było odważnego, który by chciał awansować. Zresztą awans to jedno, a potem trzeba tam klub utrzymać, a to nie jest takie proste. Widać, co się dzieje z prawami telewizyjnymi — mówi Jóźwiak, nawiązując do kryzysu na tym rynku.
Dębiński przekonuje jednak, że Paris FC dorobi się fanów. — Moim zdaniem ma potencjał, przecież w aglomeracji mieszka 12 milionów osób, a zawsze są ludzie, którzy krzywo patrzą na bogaczy, czyli takich jak PSG. Paris FC też ma bogatych właścicieli, ale ma działać inaczej. Jak ludzie zobaczą, ilu jest wychowanków, a taki jest plan, to mogą wspierać ten klub. Trzeba będzie jednak dekad, by zbudować dużą bazę kibiców, PSG budowało ją 50 lat — uważa Dębiński.
Na razie mocny zespół Paris FC ma już w piłce kobiecej. Zawodniczki tego klubu zajęły trzecie miejsce w sezonie zasadniczym, tylko za dwoma tradycyjnymi potęgami w żeńskim futbolu, Paris Saint-Germain i Olympique Lyon, a potem w półfinale fazy play-off przegrały z lokalnymi rywalkami z PSG 0:3. Jak widać, także na tym polu trudno wyjść z cienia lokalnego rywala.
przegladsportowy