Wyścig się rozpoczął i cały peleton był zaskoczony. „Cieszę się, że ten etap już za nami” – powiedział faworyt Pogacar
%2Fs3%2Fstatic.nrc.nl%2Fimages%2Fgn4%2Fstripped%2Fdata134581661-b4b678.jpg&w=1280&q=100)
Były przybicia piątek holenderskiej drużynie Visma-Lease a Bike (LAB), przekleństwa pod adresem belgijskiej drużyny Soudal Quick-Step, a obrońca tytułu Tadej Pogacar westchnął, mówiąc, że cieszy się, że dzień dobiegł już końca.
Pierwszy etap Tour de France miał być dniem sprinterów, a zwycięzcą został Belg Jasper Philipsen z Alpecin-Deceuninck. Jednak po wyścigu w sobotnie popołudnie rozmowy przy autobusach drużynowych na Façade de l'Esplanade w Lille dotyczyły wszystkiego, tylko nie sprinterów.
Wbrew wszelkim oczekiwaniom kolarze klasyfikacyjni natychmiast zamienili to w zaciętą walkę z pomocą wiatru, który wiał nad północnofrancuską wsią. Wniosek po prawie czterech godzinach jazdy: dla kandydatów na podium Remco Evenepoela (Soudal Quick-Step) i Primoza Roglica (Red Bull-Bora-Hansgrohe) pościg może rozpocząć się już po jednym dniu.
Z góry obawiano się poważnych kraks. Po raz pierwszy od 2020 r. na pierwszym etapie Touru dostępna była płaska trasa, z którą sprinterzy i ich zespoły mogli sobie poradzić. Mając na widoku nagrodę w postaci żółtej koszulki, oczekiwano, że w peletonie będzie dużo pchania i przepychania się w walce o najlepszą pozycję do masowego sprintu do mety. W przeszłości prawie zawsze prowadziło to do masowych kraks.
Tym razem nie było tak źle, choć doszło do bolesnego starcia między Francuzami Benjaminem Thomasem i Mattéo Vercherem, którzy dali z siebie wszystko w walce o pierwszą koszulkę w górach. W ostatniej próbie zdobycia punktu na brukowanym podjeździe na Mont Cassel, Thomas przesunął rower po skosie przez linię mety, stracił kontrolę nad tylnym kołem i zrzucił nie tylko siebie, ale także Verchera. Ten ostatni mógł tylko unieść ręce ze zdziwienia. Thomas zdobył koszulkę w górach.
:format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576489-a07b51.jpg|https://images.nrc.nl/Ur-kozMWUnbh5kHSLtJcgoWCedM=/1920x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576489-a07b51.jpg|https://images.nrc.nl/sl-j85wT6d9pfO2DkcutE52eaew=/5760x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576489-a07b51.jpg)
Brukowane ulice w pobliżu Mont Cassel. Zdjęcie Marco Bertorello/AFP
Następnie gra rozpoczęła się przy wietrze, który wiał z północnego zachodu z siłą 4. W kierunku wiosek o nazwach takich jak Steenvoorde, Méteren i Nieppe wiatr miał całą przestrzeń na szerokich, prostych drogach, aby rozerwać peleton na strzępy. Kilka razy wydawało się, że formują się eszelony, ale kolarze najwyraźniej nie chcieli stracić się z oczu. Więc wszyscy przygotowali się na masowy sprint.
Visma-LAB nie liczyła się z tym. Zespół z Duńczykiem na czele Jonasem Vingegaardem, który w tym roku jedzie po Francji bez Holendrów, znów nacisnął na ostatniej prostej asfaltu i nagle pojawiła się luka. Pogacar był czujny i znalazł się w czołówce liczącej ponad trzydzieści osób, podobnie jak Philipsen i jego kolega z drużyny Mathieu van der Poel. Za nimi różnica w stosunku do reszty peletonu szybko wzrosła do pół minuty. Na mecie straty Evenepoela i Roglica wyniosły 39 sekund.
„Taki był plan, atakować dwadzieścia kilometrów przed metą” – powiedział Matteo Jorgenson z Visma-LAB z satysfakcją, jadąc na rolkach w pobliżu autobusu drużyny. „Dziś dotarliśmy między budynki i mieliśmy boczny wiatr, udało nam się usiąść razem i razem przyspieszyć”.
:format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576486-9ff854.jpg|https://images.nrc.nl/wer3kKDDcYD_mpKwt5Zrnimy2MM=/1920x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576486-9ff854.jpg|https://images.nrc.nl/PAosPqnfWzrLpSCmBdKKgyzRr0U=/5760x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576486-9ff854.jpg)
Peleton na pierwszym etapie. Zdjęcie Christophe Petit Tesson/EPA
Zespół dokonał rozpoznania ostatnich sześćdziesięciu kilometrów etapu w piątek i zdał sobie sprawę, że jeśli istnieje szansa na utworzenie się eszelonów w finale, to właśnie w tym punkcie trasy. „Wtedy lepiej samemu podjąć inicjatywę, niż pozwolić, aby zrobił to ktoś inny” – powiedział kierownik zespołu Grischa Niermann.
Kapitan Jonas Vingegaard – 1,75 m wzrostu, 58 kg – nie krył się za kolegami z drużyny i wykonał kilka zwrotów pod wiatr. „Głównym celem było unikanie kłopotów, a potem jest naprawdę świetnie, jeśli samemu można stwarzać problemy innym. Udało nam się to”.
„Głupie sekundy”Nawet zespoły, które były na prowadzeniu, były zaskoczone akcją holenderskiej drużyny. „Nie spodziewaliśmy się tego już” — powiedział Kaden Groves, kolega z drużyny zwycięzcy Jaspera Philipsena. „Ale ostatecznie wyszło to na naszą korzyść”. Rozłam w peletonie sprawił, że Philipsen został nagle uwolniony od swoich głównych konkurentów Tima Merliera i Jonathana Milana, którzy nie byli w czołowej grupie. Następnie sprintował bez przeszkód do zwycięstwa.
Przeczytaj także
Wyjątkowe: tym razem Tour de France rozpoczyna się we Francji i w całości pozostaje we Francji:format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134521379-6816a7.jpg)
Przegrani dnia obwiniali samych siebie. „Uśpiono nas. To był zbiorowy błąd zespołu i straciliśmy głupie sekundy” – powiedział Evenepoel francuskiej agencji prasowej AFP. Belg uniknął poważniejszych obrażeń, gdy wjechał na pobocze i cudem uniknął upadku. Roglic szybko zniknął w autobusie zespołu i już go nie widziano.
Broniący tytułu mistrzowskiego Tadej Pogacar z drużyny UAE Team Emirates-XRG miał szczęście i nazwał to gorączkowym dniem. „Właśnie wtedy, gdy myśleliśmy, że to się już nie zdarzy, musieliśmy to zrobić ponownie” – dyszał Słoweniec. „To będzie ważny tydzień aż do pierwszego dnia odpoczynku”.
Kolarze zmierzą się z co najmniej czterema etapami w nadchodzących dniach, z wieloma stromymi podjazdami, idealnymi dla puncherów takich jak Mathieu van der Poel i Wout van Aert. Ale kolarze GC tacy jak Pogacar i Evenepoel też mogą to zrobić, a ponieważ walka o żółtą kartkę już się rozpoczęła, zapowiada się nieprzewidywalny tydzień. „Pierwsza bitwa została wygrana” – powiedział Jorgenson z Visma-LAB – „ale wojna jest daleka od zakończenia”.
:format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576543-d41f1a.jpg|https://images.nrc.nl/aHlsCCAQ7X9qyVeT7ob_KkZzF-U=/1920x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576543-d41f1a.jpg|https://images.nrc.nl/VI6EjTsY8w4AEGG5bNX2VCA2Wzw=/5760x/filters:no_upscale():format(webp)/s3/static.nrc.nl/images/gn4/stripped/data134576543-d41f1a.jpg)
Zdjęcie Marco Bertorello/AFP
nrc.nl