Byłam przeciwniczką aborcji, ale po tym, jak przez miesiące byłam zmuszona nosić w sobie martwe dziecko, zmusiło mnie to do ponownego przemyślenia WSZYSTKIEGO

Opublikowano: | Zaktualizowano:
Elisabeth Weber wychowała się jako ultrakonserwatywna chrześcijanka i protestowała pod klinikami aborcyjnymi.
31-letnia obecnie matka z Karoliny Południowej była przekonana, że postępuje słusznie.
Teraz jednak Weber znalazła się na celowniku tych samych praw aborcyjnych, które kiedyś popierała. Nie mogła przerwać ciąży, nawet po śmierci dziecka.
Była przeszczęśliwa, że znów jest w ciąży i nazwała swoje dziecko Enzo, mimo że nie znała płci dziecka, ponieważ w głębi duszy była pewna, że to chłopiec.
Ale podczas badania USG w dziewiątym tygodniu lekarze nie mogli znaleźć bicia serca. Powiedzieli jej, że płód mierzy nieco ponad sześć tygodni, mniej więcej wielkości ziarnka grochu.
Dalsze badania potwierdziły, że dziecko zmarło. Lekarze zalecili przerwanie ciąży, aby uniknąć infekcji lub potencjalnie zagrażającego życiu krwotoku.
Jednak ze względu na niemal całkowity zakaz aborcji po szóstym tygodniu ciąży obowiązujący w Karolinie Południowej — jeden z najsurowszych w kraju — zmuszona była donosić ciążę przez kilka tygodni.
W pełnym łez nagraniu wideo opublikowanym w sieci Weber powiedział: „Dorastałem jako bardzo konserwatywny chrześcijanin. Staliśmy przed klinikami aborcyjnymi. Tak wyglądały moje lata dorastania.
Elisabeth Weber, 31 lat, była zmuszona nosić swoje martwe dziecko przez wiele tygodni z powodu antyaborcyjnych przepisów Karoliny Południowej, które należą do najbardziej restrykcyjnych w kraju
„Ale musicie zrozumieć, że te prawa nie dotyczą tylko osób, które decydują się na aborcję... ponieważ moje dziecko nie żyje, moje dziecko nie ma serca, moje dziecko odeszło, a ja nie mam prawa nic z tym zrobić”.
Szlochając, dodała: „Po prostu siedzę tu, czekam kolejny tydzień, cierpię, ryzykuję krwotokiem i zakażeniem, a to wszystko przez te głupie prawa”.
W maju 2023 r. Karolina Południowa wprowadziła prawo nakazujące monitorowanie tętna płodu w szóstym tygodniu ciąży. Prawo to zabrania wszelkich aborcji po szóstym tygodniu, czyli w okresie, w którym po raz pierwszy wykrywa się bicie serca płodu.
Nieliczne wyjątki obejmują sytuacje, gdy ciężarna matka znajduje się w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego lub gdy płód jest uszkodzony, a także przypadki gwałtu lub kazirodztwa zgłoszone organom ścigania w pierwszym trymestrze ciąży.
Zdaniem prawników w tym stanie, w przypadku gdy bicie serca nie zostanie wykryte w szóstym tygodniu ciąży, pacjentkom nadal zaleca się odczekanie co najmniej kolejnych dwóch tygodni, aby udowodnić, że ciąża jest nieżywotna i że podjęto należytą staranność.
Po tym, jak lekarze po raz pierwszy stwierdzili chorobę Webera, dziecko było martwe, wysłano ją do domu, aby spróbowała naturalnie poronić płód.
Jednak poranne mdłości nie ustępowały i nie poroniła, co skłoniło ją do powrotu do lekarzy, aby poprosić o przerwanie ciąży.
Lekarze odmówili, twierdząc, że nie mogą przerwać ciąży, jeśli pacjentka nie będzie miała krwotoku lub sepsy, czyli zagrażającego życiu zakażenia krwi.
Dorastając jako ultrakonserwatywna chrześcijanka, obecnie 31-letnia matka z Karoliny Południowej wierzyła, że postępuje właściwie. Na zdjęciu powyżej jest ze swoim partnerem Thomasem podczas osobnej ciąży
Powyższa mapa przedstawia dostęp do aborcji według stanu
Weber udała się następnie do innego szpitala, gdzie badania wykazały bardzo wysoki poziom białych krwinek, co sugerowało infekcję, jednak personel tego szpitala również uznał, że nie można przerwać ciąży.
Potem nastąpiło wyczerpujące, trzytygodniowe oczekiwanie, zanim lekarze w końcu zdecydowali, że mogą przerwać ciążę.
Przeszła zabieg rozszerzenia i łyżeczkowania szyjki macicy, podczas którego za pomocą leków rozszerza się szyjkę macicy, a następnie wprowadza się narzędzie chirurgiczne, które delikatnie usuwa tkankę wyściełającą macicę, aby zakończyć ciążę.
Jest załamana całą sytuacją, mówi, że przez nią musiała wziąć kilka tygodni wolnego w pracy i że przez to straciła szansę na opłakanie zmarłego dziecka.
Założyła zbiórkę GoFundMe , aby pokryć koszty. Do tej pory udało się zebrać 5211 dolarów z zakładanego celu wynoszącego 6500 dolarów.
Weber ma troje innych dzieci w wieku sześciu, pięciu i 18 miesięcy. Miała również syna, który zmarł w 2018 r. z powodu zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej (SIDS).
Nie jest już ultrakonserwatystką, powiedziała, że odstąpiła od swojej religii i nie głosowała na prezydenta Donalda Trumpa.
Była członkinią Międzynarodowego Domu Modlitwy, ultrachrześcijańskiej grupy, która często opowiada się za pro-life w kwestii aborcji.
O swoich problemach opowiedziała we wpisie na TikToku, który do tej pory wyświetlono ponad 213 000 razy.
Daily Mail