Następny przystanek: światowa sława dla niepozornego Szkota, który ogłosił swój przyjazd do tegorocznego Tour de France

Autorstwa SUSAN SWARBRICK
Opublikowano: | Zaktualizowano:
Bez wątpienia minie jeszcze kilka dni, zanim dotrze do nas skala osiągnięć Oscara Onleya podczas Tour de France .
Szkocki kolarz był wschodzącą gwiazdą tegorocznego wyścigu. Onley stanął na linii startu świeżo po udanym występie w Tour de Suisse – jednak mało kto mógł przewidzieć, jak zawrotne wysokości będzie pokonywał.
Nie mówimy tu tylko o jego błyskawicznych podjazdach na Mont Ventoux i Col de la Loze. 22-letni Onley spotykał się tam z najlepszymi na świecie, prawdziwymi gwiazdami kolarstwa, w tym współczesnymi mistrzami Tadejem Pogacarem i Jonasem Vingegaardem.
Mieszkaniec Kelso ogłosił swój debiut na arenie międzynarodowej, zajmując niesamowite czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej (GC).
To kolosalne osiągnięcie, równe najlepszemu wynikowi osiągniętemu przez Szkotkę Philippę York (która startowała pod pseudonimem Robert Millar) w 1984 r.
Czy Onley wyobrażał sobie, że znajdzie się w takiej sytuacji trzy tygodnie temu? Być może nie. Przyjechał do Touru z jedynym celem – wygrywaniem etapów, wspierany przez swój zespół Picnic PostNL.
Oscar Onley wyrównał najwyższy wynik w historii szkockiego kolarza w Tour de France
Onley dotarł na scenę światową dzięki ciężkiej pracy, poświęceniu i niezwykłemu nastawieniu
Tadej Pogacar mija Łuk Triumfalny w drodze po kolejny tytuł Tour de France
Walczył z całych sił na każdym calu asfaltu i wyniosłej górskiej przełęczy. Nie zajęło mu to jednak dużo czasu. Onley zajął szóste miejsce w Boulogne-sur-Mer na drugim etapie, gdy ziarno śmiałego marzenia zakiełkowało. Potem, miejsca w pierwszej dziesiątce pojawiały się szybko i gęsto.
Onley zajął trzecie miejsce na siódmym etapie z Saint-Malo do Mur-de-Bretagne, przekraczając linię mety tuż po Pogacarze (UAE Team Emirates-XRG) i Vingegaard (Visma-Lease a Bike), którzy — mając na koncie wiele zwycięstw i tytułów w Wielkich Tourach — zajęli odpowiednio pierwsze i drugie miejsce.
W Rouen zajął czwarte miejsce, na Hautacam piąte, na trasie z Pau do Luchon-Superbagneres był szósty, a na Col de la Loze, najważniejszym etapie tegorocznego Touru, czwarty.
Nie należy lekceważyć wytrwałości i talentu, jakie są potrzebne, by każdego dnia osiągać te herkulesowe cele. Onley, który zjednywał sobie życie, pedałując po drogach Scottish Borders, jest kolarskim odpowiednikiem Clarka Kenta przemienionego w Supermana.
Mimo że upragnione zwycięstwo etapowe nie udało mu się osiągnąć, „Kelso Comet” stopniowo piął się w górę klasyfikacji generalnej.
Chociaż oczekiwane starcie Pogacara i Vingegaarda trzymało w napięciu fanów, zacięta walka o trzecie miejsce na podium pomiędzy Florianem Lipowitzem (Red Bull-Bora Hansgrohe) i Onleyem również przykuła uwagę milionów widzów.
Ciężar oczekiwań spoczywający na barkach Onleya musiał być ogromny, ale on nadal walczył z całych sił. W czwartek wieczorem zaledwie 22 sekundy dzieliły Lipowitza, zajmującego trzecie miejsce, od Onleya, który był czwarty.
Piątkowy finisz na szczycie La Plagne był trudnym dniem w biurze, ponieważ Onley osłabł na ostatnich kilometrach. Zajął piąte miejsce, co było jego ósmym miejscem w pierwszej dziesiątce Touru. Niestety, różnica czasowa między nimi wzrosła do ponad minuty, tworząc przepaść nie do pokonania, gdy wyścig wchodził w decydującą fazę.
Mimo swoich spektakularnych występów Onley zachował aurę młodego człowieka, który wciąż szczypie się w niedowierzaniu. „Jeszcze do końca do mnie nie dotarło” – powiedział po swoim światowej klasy występie na czwartym etapie.
Rozgrzewając się przed autokarem drużyny, Onley podobno wyciągnął telefon, żeby sprawdzić wynik online. Widniał na nim napis: Tadej Pogacar, Mathieu van der Poel, Jonas Vingegaard, Oscar Onley. Narodziła się gwiazda.
Na papierze Onley jest archetypem sukcesu, który odniósł z dnia na dzień. Niektórzy komentatorzy nazywają go „niespodziewaną sensacją” Touru.
Nie można jednak umniejszać jego ciężkiej pracy i poświęceń, które pozwoliły mu dotrzeć do najwyższych szczebli tego sportu.
Zaczynając jako obiecujący biegacz przełajowy, w wieku 10 lat dołączył do klubu kolarskiego Kelso Wheelers Cycling Club, chcąc naśladować kolarzy, których widział śmigających na lokalnej trasie do jazdy na czas, przebiegającej obok jego domu.
Ogromne znaczenie miało dla niego także oglądanie w telewizji Tour de France w młodości. Onley przytoczył wówczas żywe wspomnienia epickiego starcia Alberto Contadora i Andy'ego Schlecka na Col du Tourmalet w 2010 roku.
Miałby wtedy siedem lat. Minęło 15 lat, a on pojedynkuje się z kolarskimi rywalami w Pirenejach, inspirując przy tym nowe pokolenie kolarzy.
Chociaż ścigał się w juniorach, to dopiero gdy dołączył do juniorów i zawodników do lat 23, zaczął traktować kolarstwo poważniej.
Był świetnym kolarzem szosowym, specjalizującym się w jeździe na czas i podjazdach, ale nie nadawał się na kolarza torowego — ze względu na, jak sam przyznał, „drobną” sylwetkę — co oznaczało, że nie podążał tradycyjną ścieżką programu British Cycling, a zamiast tego eksplorował scenę wyścigów drużynowych w Europie.
W 2019 roku, po rywalizacji we Francji z Scottish Cycling, podpisał kontrakt z Van Rysel-AG2R La Mondiale i miał obiecujący okres w drużynie rezerwowej. Mając zaledwie 16 lat, zaczął szlifować swój francuski w ramach przygotowań.
Onley dołączył do zespołu Development Team DSM w 2021 roku, gdzie jego dokonania obejmowały pamiętną walkę z dwukrotnym zwycięzcą Tour de France, Vingegaardem, podczas wyścigu CRO Race w 2022 roku. Onley awansował na poziom WorldTour z Team dsm-firmenich (obecnie Picnic–PostNL) w 2023 roku.
W tym samym roku zadebiutował w Grand Tourze podczas Vuelta a España, odgrywając kluczową rolę w zwycięstwie w jeździe drużynowej na czas na pierwszym etapie. Na drugim etapie doznał wypadku, złamał obojczyk i wycofał się z wyścigu.
Onley powrócił do znakomitej formy podczas Santos Tour Down Under w 2024 roku. Na Willunga Hill, na piątym etapie, odniósł swoje pierwsze indywidualne zwycięstwo w World Tour.
Jednak historia Onleya szybko wypełniła się większą ilością zwrotów akcji niż podjazd z ostrymi zakrętami.
Zaledwie tydzień po swoim pierwszym zwycięstwie w karierze, podczas wyścigu Cadel Evans Great Ocean Road Race 2024 ponownie złamał obojczyk.
Następnie podczas wyścigu Amstel Gold Race w 2024 r. doszło do trzeciego złamania obojczyka — w ciągu ośmiu miesięcy doszło już do trzech takich urazów.
Onley szybko pokazał swój charakter jako powracający dzieciak. Jego determinacja, która dobrze mu służyła w tym roku, dała o sobie znać.
Chociaż Onley później przyznał, że trzecia pauza w przeciągu niecałego roku była dla niego „bardzo ciężka”, wykorzystał rekonwalescencję, aby odpocząć i pozbierać się psychicznie i fizycznie.
Zamiast się rozczulać nad losem innych, Onley „odciął się od jazdy na rowerze” i kupił klocki Lego, żeby „zająć czymś swój umysł” oraz uniknąć bezmyślnego przewijania ekranu telefonu.
Przyniosło to korzyści. Po powrocie na Tour de Suisse w 2024 roku, znalazł się w składzie swojej drużyny na tegoroczny Tour de France.
W rozmowie z Mail Sport przed swoim debiutem w Tourze w lipcu ubiegłego roku Onley opisał to jako „dziecięce marzenie”.
Zajął imponujące 39. miejsce w klasyfikacji generalnej, a na 17. etapie był piąty. Nawet Onley nie mógł sobie wyobrazić, jak emocjonujące starcie przyszło mu stanąć rok później i jak z przyszłej gwiazdy przeobraził się w pretendenta do podium.
W ciągu ostatnich 12 miesięcy zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej wyścigu Tour of Britain 2024 i wygrał klasyfikację najlepszego młodego kolarza — a także był najwyżej sklasyfikowanym Brytyjczykiem — podczas Mistrzostw Świata w Kolarstwie Szosowym 2024 w Zurychu.
W tym roku Onley zaliczył serię finiszów w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej, w tym trzecie miejsce w zeszłomiesięcznym Tour de Suisse. Co sprowadza nas z powrotem do tu i teraz.
Będzie wiele do omówienia po jego fenomenalnym Tour de France, a należy pamiętać, że jest on dopiero w połowie pięcioletniego planu rozwoju opracowanego przez Picnic PostNL.
To, co wydarzyło się na drogach Francji, to dopiero początek. Następnym przystankiem z pewnością będzie supergwiazda.
Daily Mail