Fragment książki: „Mark Twain” Rona Chernowa

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

England

Down Icon

Fragment książki: „Mark Twain” Rona Chernowa

Fragment książki: „Mark Twain” Rona Chernowa
Wydawnictwo Penguin Press

Możemy otrzymać prowizję partnerską za wszystko, co kupisz z tego artykułu.

„Mark Twain” (Penguin Press), najnowsza książka Rona Chernowa, biografa George’a Washingtona, Alexandra Hamiltona i Ulyssesa S. Granta, laureata Nagrody Pulitzera, przedstawia historię życia jednego z najwybitniejszych i najbardziej cenionych pisarzy amerykańskich.

Przeczytaj fragment poniżej i nie przegap wywiadu Roberta Costy z Ronem Chernowem w programie „CBS Sunday Morning” 6 lipca!

„Mark Twain” autorstwa Rona Chernowa

Wolisz słuchać? Audible ma teraz 30-dniowy bezpłatny okres próbny.

Preludium

Dom pilota

Od czasu, gdy był małym chłopcem w Hannibal w stanie Missouri, rzeka Missisipi oznaczała wolność dla Samuela Langhorne Clemensa (później znanego jako Mark Twain), miejsce, w którym mógł odrzucić światowe troski, oddać się dobrym humorom i znaleźć schronienie przed ograniczeniami społeczeństwa. Dla chronionego, małomiasteczkowego młodzieńca, hałaśliwe życie na pokładzie parowców pływających po rzece, rojących się od wybryków, oferowało bramę do szerszego świata. Piloci byli niekwestionowaną królewskością tego pływającego królestwa, a dumą wczesnych lat Twaina było to, że tuż przed wojną secesyjną zdobył licencję w ciągu zaledwie dwóch lat. Jakkolwiek żmudne było dla młodego nawigatora zapamiętywanie nieskończonych szczegółów zmiennej rzeki z jej zmieniającymi się zaczepami, mieliznami i brzegami, Twain cenił ten wymagający okres swojego życia. Później przyznał, że „kochałem ten zawód o wiele bardziej niż jakikolwiek inny, jaki wykonywałem od tamtego czasu”, a powód był dość prosty: „pilot, w tamtych czasach, był jedynym nieskrępowanym i całkowicie niezależnym człowiekiem, który żył na ziemi”. W przeciwieństwie do tego, nawet królowie i dyplomaci, redaktorzy i duchowni czuli się uciszani przez opinię publiczną. „Prawdę mówiąc, każdy mężczyzna, kobieta i dziecko ma pana, a troski i zmartwienia w niewoli; ale w dniu, o którym piszę, pilot z Missisipi nie miał żadnego ”. To poszukiwanie nieograniczonej prawdy i wolności miało stanowić definiujące zadanie w życiu Marka Twaina.

Jak na człowieka, który uwiecznił Hannibala i majestatyczną rzekę przepływającą obok niego, Twain zaskakująco rzadko powracał do tych młodzieńczych scen, jakby obawiając się, że nowe wrażenia mogą zakłócić cenione wspomnienia. W 1875 roku, gdy miał skończyć czterdzieści lat, opublikował w Atlantic Monthly siedmioczęściową serię zatytułowaną „Old Times on the Mississippi”, która opisywała jego dni jako młodego, pełnego zapału pilota. Teraz, w kwietniu 1882 roku, zebrał swojego wydawcę, Jamesa R. Osgooda, i młodego stenografa z Hartford, Roswella H. Phelpsa, i wyruszył w podróż po Missisipi, która pozwoliłaby mu rozwinąć wcześniejsze artykuły w pełnometrażowy tom, Life on the Mississippi , który połączyłby reportaż podróżniczy z wcześniejszymi wspomnieniami. Długo fantazjował o tym doniosłym powrocie nad rzekę, ale też długo go odkładał. „Ale kiedy przyjdę napisać książkę o Missisipi” – obiecał swojej żonie, Livy – „ to uważaj! Spędzę 2 miesiące na rzece i będę robił notatki, i zakładam się, że stworzę standardową pracę”.

Twain zaplanował ambitną, sześciotygodniową odyseję, kierując się najpierw rzeką ze St. Louis do Nowego Orleanu, a następnie wracając na północ aż do St. Paul w Minnesocie, zatrzymując się po drodze w Hannibal. Trzej mężczyźni pędzili na zachód wzdłuż Pennsylvania Railroad w „pociągu żonglującym”, czyli dokładnie tym środku transportu, który już groził upadkiem kultury swobodnego parowca, którą Twain cenił. Podróżując ze wschodu na zachód, odwrócił dominujący bieg swojego życia, co pozwoliło mu ocenić swoje korzenie na Środkowym Zachodzie świeżym okiem. „Wszyscy mokasyny ze stacji RR na zachód od Pittsburgha noszą obie ręce w kieszeniach” — zauważył. „Dalej na wschód jedna ręka jest czasami na zewnątrz”. Teraz, przyzwyczajony do eleganckiego bogactwa Hartford w stanie Connecticut, gdzie mieszkał przez dekadę, stał się boleśnie świadomy prowincjonalności swoich dziecięcych miejscówek. „Wdzięk i malowniczość kobiecego ubioru zdają się zanikać, gdy podróżuje się na zachód od N. York.”

Aby zapewnić sobie szczere spojrzenie na swój stary świat Missisipi, Twain podróżował pod pseudonimem „Mr. Samuel”, ale niedoceniał własnej sławy. Z St. Louis poinformował Liwiusza, że ​​„spotkał zbyt wiele osób, które go znały. Przysięgliśmy im, że zachowają tajemnicę i odpłynęliśmy pierwszym statkiem”. Po tym, jak trzej podróżni weszli na pokład parowca Gold Dust — „podłego, zardzewiałego starego parowca” — Twaina zauważył stary towarzysz podróży, a jego pseudonim znów został ujawniony. Odtąd jego sława, która wszędzie go otaczała, zmieniała atmosferę, którą chciał odzyskać. Pomimo całej radości z bycia na wodzie, narzekał na nędzę statku, zauważając przejścia „głębokie na mniej niż 2 cale w brudzie” i spluwaczki „niezbyt czyste”. Odprawił statek z sarkazmem: „Ta łódź zbudowana przez [Roberta] Fultona; od tamtej pory nie była naprawiana”. Podczas wielu nabrzeży zauważył, że podczas gdy w czasach jego rozkwitu statki parowe stały ściśnięte „jak sardynki w pudełku”, teraz niewielka liczba łodzi stała luźno rozciągnięta wzdłuż pustych doków.

Twain był zasmucony mijanymi przez nich zacofanymi miasteczkami, często jedynie zbiorami „rozpadających się domów szkieletowych, niepomalowanych, wyglądających na zniszczone” lub „jedną lub dwie nędzne chaty stojące w [małym] otworze na szarych i beztrawiastych brzegach rzeki”. Nie mniej zauważalne było to, jak rzeka zmieniła krajobraz, który kiedyś usilnie utrwalał w pamięci. Osady, które kiedyś nad rzeką były teraz odcięte od morza, a kiedy łódź zatrzymała się na „zapomnianym przez Boga skalistym cyplu”, wypuszczając pasażerów do śródlądowego miasta, Twain patrzył zdumiony. „Nie mogłem sobie przypomnieć tego miasta; nie mogłem go umiejscowić; nie mogłem nazwać jego nazwy... nie mogłem sobie wyobrazić, co to za cholerne miejsce może być”. Zgadł, słusznie, że to było Ste. Genevieve, niegdyś nadrzeczne miasto Missouri, które w dawnych czasach stało „na wzniesieniu, pięknie położone”, ale teraz zostało przeniesione przez rzekę do „miasta na wsi”.

Gdy tożsamość Twaina została ustalona — jego głos i twarz, jego nerwowy nawyk przeczesywania włosów ręką zdradzały grę — piloci przyjęli tego syna marnotrawnego jako honorowego członka swojej gildii. W ostatecznym komplemencie dali mu swobodę samodzielnego kierowania statkiem — oniryczne spełnienie. „Liwio, kochanie, jestem w samotnym posiadaniu sterówki parowca Gold Dust, z dobrze mi znanymi kołami sterowymi, kompasem i linami dzwonu wokół mnie... Jestem teraz zupełnie sam (pilot, który pełni wachtę, powiedział mi, żebym czuł się jak w domu, i tak właśnie robię)”. Wydawał się rozrastać w samotnym splendorze sterówki i chłonąć piękno rzeki. „To wspaniały dzień, a wzgórza i równiny to masy lśniącej zieleni, z tu i ówdzie kwitnącym na biało drzewem. Kocham cię, kochanie”.

Zawsze hiperkrytyczna osobowość, podatna na rozczarowania, Mark Twain często czuł się zirytowany w życiu codziennym. Natomiast powrót do sterowni rzucił na niego cudowny urok, przywracając cenne chwile z przeszłości, kiedy był jeszcze młody i nieobciążony problemami. Rzeka zmieniła wiele rzeczy nie do poznania. „Jednak tak samo nieznane, jak wszystkie aspekty były dzisiaj”, zapisał w swoich obszernych notatkach, „czułem się tak samo jak w domu i na swoim właściwym miejscu w sterowni, jakbym nigdy z niej nie wychodził”. To pilot o imieniu Lem Gray pozwolił Twainowi samemu sterować statkiem. Lem „kładł się i spał, i zostawiał mnie tam, abym śnił, że lata nie przeminęły; że nie było żadnej wojny, dni górniczych, przygód literackich; że nadal byłem pilotem, szczęśliwym i beztroskim, jak dwadzieścia lat wcześniej”. Pewnego ranka wstał o czwartej rano, aby zobaczyć, jak „dzień stopniowo wkrada się do tego rozległego, cichego świata... cuda zmieniającego się światła, cienia, koloru i cętkowanych odbić, które następowały po nim, były czarujące”. Paradoks życia Twaina polegał na tym, że im był starszy i sławniejszy, a jego horyzonty stawały się coraz większe, tym bardziej tęsknił za utraconym rajem swoich wczesnych lat. Jego młodość miała pozostać magicznym kamieniem probierczym jego życia, a wspomnienia zachowane w bursztynie.

Fragment z „Mark Twain”, opublikowany przez Penguin Press, imprint Penguin Random House LLC. Copyright © 2025 by Ron Chernow. Reprodukowane za zgodą.

Zdobądź książkę tutaj:

„Mark Twain” autorstwa Rona Chernowa

Kupuj lokalnie w Bookshop.org

Więcej informacji:

  • „Mark Twain” autorstwa Rona Chernowa (Penguin Press), w twardej oprawie, w formacie e-booka i audio

Cbs News

Cbs News

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow