Amerykanie przestali interesować się Gazą w najgorszym możliwym momencie

Wojna Izraela w Strefie Gazy, która od dawna jest moralnym okrucieństwem , staje się niewyobrażalnie gorsza.
Na początku tego miesiąca izraelski gabinet bezpieczeństwa zatwierdził plan, który premier Benjamin Netanjahu opisał jako „ końcowe ruchy ” wojny w Gazie. Plan operacji, nazwany „Rydwanami Gideona”, przewiduje masowe zniszczenie pozostałych budynków w Gazie i „podbój” dużej części Strefy przez Izrael.
Ponad 2 miliony palestyńskich cywilów miałoby wybór: zamieszkać na stałe w maleńkim „ obszarze humanitarnym ” albo opuścić Strefę i udać się do jakiegoś kraju trzeciego. Co najmniej jeden wysoko postawiony izraelski urzędnik, minister finansów Bezalel Smotrich, otwarcie oświadczył, że celem tej polityki jest zadanie tak wielkiego cierpienia, że Palestyńczycy są w zasadzie zmuszeni do podjęcia drugiego wyboru — podręcznikowy przykład czystek etnicznych .
„W ciągu kilku miesięcy… Gaza zostanie całkowicie zniszczona” – powiedział Smotrich 6 maja . Cywile „będą całkowicie zdesperowani, rozumiejąc, że nie ma żadnej nadziei i niczego, czego można by szukać w Gazie, i będą szukać relokacji, aby rozpocząć nowe życie w innych miejscach”.
Sytuacja w Gazie jest już więcej niż tragiczna: izraelska blokada pomocy zagranicznej pozostawiła dzieci głodujące. Gdyby Izrael zrobił to, co opisuje Smotrich, konsekwencje byłyby niewypowiedziane: śmierć i cierpienie.
„[Moja organizacja] nigdy wcześniej nie używała terminu ludobójstwo. Teraz już tak”, mówi Matt Duss, wiceprezes wykonawczy think tanku Center for International Policy.
Od początku wojny USA zrobiły zbyt mało, aby zmienić dynamikę na miejscu. Administracja Trumpa nie wykazała zainteresowania pomocą Palestyńczykom i (według Baraka Ravida z Axios ) „w praktyce dała premierowi Benjaminowi Netanjahu zielone światło, aby zrobił to, co uzna za stosowne”. Sam Trump zasugerował usunięcie ludności palestyńskiej z Gazy i wysłanie jej do pobliskich państw arabskich.
Nadal jest czas, aby zmienić bieg wojny. Izrael ma swoje własne powody, aby nie przeprowadzać tego rodzaju maksymalistycznego ataku, a Trump już wcześniej zademonstrował gotowość do popchnięcia Izraela w stronę zawieszenia broni, jeśli sprzyja temu polityka.
Jednak plany Izraela wchodzą w życie w momencie, gdy wielu Amerykanów przestało zwracać uwagę na masakrę w Strefie Gazy – być może z powodu zmęczenia niekończącymi się koszmarami wojny, a być może rozproszonych przez tragiczną sytuację polityczną w kraju.
To jednak najgorszy możliwy moment, aby odwrócić wzrok. To, co obiecuje Izrael, to nie kolejna runda walk, ale przestępcza eskalacja moralnie odrażającej wojny.
Ważne jest, aby mieć jasność co do stawki, o jaką toczy się gra: znajdujemy się w wyjątkowym momencie, w którym los narodu palestyńskiego w Strefie Gazy może zostać rozstrzygnięty.
Izraelskie wojsko odroczyło wdrożenie Gideon's Chariots do czasu zakończenia podróży Trumpa na Bliski Wschód w tym tygodniu ; istnieje okno (choć może malejące), aby przekonać rząd izraelski, aby nie realizował planu. W rzeczywistości wysoki rangą izraelski urzędnik ds. bezpieczeństwa powiedział CNN wprost, że to odroczenie ma na celu „zapewnienie okna możliwości” na zawarcie umowy o zakładnikach za wynegocjowane zawieszenie broni.
Eksperci tacy jak Ilan Goldenberg, wysoki rangą urzędnik ds. Bliskiego Wschodu w administracji Bidena, uważają, że istnieje realna szansa, że Izrael nie chce w pełni zrealizować tego planu. „Nadzieja jest taka, że jest to groźba wywarcia presji na Hamas, aby uwolnił zakładników” – mówi mi.
„[Moja organizacja] nigdy wcześniej nie używała terminu ludobójstwo. Teraz już tak”.
— Matt Duss, wiceprezes wykonawczy Centrum Polityki MiędzynarodowejNadzieja ta nie ma korzeni w poczuciu izraelskiej szlachetności, lecz raczej w kalkulacji własnego interesu.
„Oprócz przerażających konsekwencji dla cywilów w Gazie, mało prawdopodobne jest, aby faktycznie wyeliminowano Hamas i będzie to wiązało się z dużymi kosztami dla Izraela” — mówi Goldenberg, który jest obecnie głównym oficerem politycznym w centrolewicowym lobby J Street. „Jeśli nie będą mieli „siły trzymającej” z pewną legitymacją wśród Palestyńczyków, wszystko pójdzie na marne, a Hamas po prostu zejdzie do podziemia i zacznie walczyć z powstaniem”.
Yehuda Shaul, współdyrektor izraelskiego think tanku Ofek, uważa również, że rząd Izraela sam jeszcze nie zdecydował, jak daleko jest gotów się posunąć. Ostrzega jednak, że „trajektoria” jest ponura — częściowo z powodu równowagi politycznej koalicji Netanjahu.
Utrzymanie władzy przez Netanjahu zależy od parlamentarnego poparcia skrajnie prawicowych ustawodawców, na czele z Smotrichem. Ta frakcja chce zrównania Gazy z ziemią i aneksji, a jej liderzy są bardziej niż skłonni grozić Netanjahu, aby dostać to, czego chcą.
„Rozpocznijcie kampanię mającą na celu pokonanie Hamasu, zajmijcie Gazę i wprowadźcie tymczasowy rząd wojskowy do czasu znalezienia innego rozwiązania, odeślijcie zakładników i wprowadźcie plan Trumpa [wyludnienia Gazy] — albo ten rząd nie ma prawa istnieć” — powiedział Smotrich pod koniec kwietnia.
Wpływ tej frakcji oznacza, że coś takiego jak Gideon's Chariots staje się coraz bardziej prawdopodobne w miarę upływu czasu. „Jeśli ta wojna wkrótce się nie zakończy”, mówi Shaul, „z pewnością przejdziemy” do takiej polityki.
Rząd Izraela rzeczywiście otwarcie obiecuje popełnianie okropnych zbrodni przeciwko palestyńskim cywilom — okrucieństwo przewyższające to, co świat widział przez ostatnie półtora roku. Mamy wszelkie powody, by sądzić, że to zagrożenie należy traktować poważnie, biorąc pod uwagę przemoc, jaką Izrael już wyrządził mieszkańcom Gazy. Ale wiemy również, że nie jest to jeszcze nieuniknione — że najgorszych scenariuszy można jeszcze uniknąć.
Zależność Izraela od USA, które dostarczają broni i politycznego pokrycia niezbędnego do jego ekstremalnej przemocy, stwarza znaczący punkt nacisku dla amerykańskich prezydentów. Trump ze swojej strony nie wykazał żadnego zainteresowania palestyńskim życiem cywilnym dla samego życia (i zademonstrował całkowitą pogardę dla krajowych propalestyńskich aktywistów ).
Jednak nie jest on ideologicznym proizraelskim twardogłowym, który poniesie wszelkie koszty, aby Palestyńczycy zostali wydaleni z Gazy. Jego rola w zapewnieniu tymczasowego zawieszenia broni na początku tego roku sugeruje, że jest wrażliwy na odbiór społeczny. Jeśli eskalacja przemocy sprawiłaby, że wypadłby źle lub jeśli uważałby, że mógłby wyglądać imponująco, powstrzymując ją, istnieje przynajmniej szansa na jakiś rodzaj oporu przeciwko izraelskiemu maksymalizmowi.
Nadchodzące dni i tygodnie mogą zdecydować, czy po wojnie w Strefie Gazy będzie istniało jakiekolwiek sensowne życie Palestyńczyków.
Dlatego dezaprobata amerykańskiej opinii publicznej może mieć znaczenie. Niestety, nie zwracają na to zbytniej uwagi.
Sondaż Pew opublikowany w kwietniu wykazał 10-punktowy spadek liczby Amerykanów, którzy twierdzą, że wojna Izraela z Hamasem „ jest dla nich osobiście ważna ”. Dane z Google Trends pokazują, że liczba wyszukiwań słowa „Gaza” jest najniższa od czasu ataków z 7 października.
To podąża za znanym schematem w publicznej uwadze na zagraniczne wojny. Kiedy wybuchają zaskakujące konflikty — jak inwazja Rosji na Ukrainę w 2022 r. lub przemarsz ISIS przez północny Irak w 2014 r. — następuje wybuch zainteresowania opinii publicznej. Ale to nieuchronnie zanika, ponieważ wiadomości zaczynają wydawać się mniej szokujące dla większości Amerykanów, których to bezpośrednio nie dotyczy.
Wojna Izraela z Hamasem była trochę inna, udało się jej przyciągnąć wystarczająco dużo uwagi, aby zainspirować masowe protesty na kampusach uniwersyteckich i gdzie indziej. Dzieje się tak częściowo z powodu wyjątkowej roli, jaką konflikt izraelsko-palestyński odgrywa w globalnej wyobraźni politycznej. Częściowo również dlatego, że wielu Amerykanów ma zobowiązania religijne lub osobiste powiązania, które sprawiają, że osobiście angażują się w wynik.
Ale nawet tak głośny konflikt zagraniczny będzie miał problem z utrzymaniem uwagi opinii publicznej. A Amerykanie mają obecnie sporo spraw na swoim terenie.
Jednak jeśli jest moment na odnowienie uwagi opinii publicznej, to jest to teraz. Ten czas naprawdę jest inny: nadchodzące dni i tygodnie mogą bardzo dobrze zadecydować, czy po wojnie w Gazie będzie życie Palestyńczyków w jakimkolwiek znaczącym sensie. Zwykli Amerykanie nie kontrolują rządu Izraela ani administracji Trumpa, ale zachowują zdolność wyrażania moralnego oburzenia. Wymaga tego moment.
Vox