Ta kwestia może okazać się tajną bronią Demokratów, jeśli tylko uda im się dowiedzieć, jak ją wykorzystać


Zapisz się na Slatest, aby codziennie otrzymywać na skrzynkę pocztową najciekawsze analizy, krytykę i porady.
Demokraci przygotowując się do przyszłorocznych wyborów uzupełniających, mają do dyspozycji jeden potężny oręż: sprzeciw wobec ustawy Donalda Trumpa „One Big Beautiful Bill Act”. Ustawa ta to ogromny dar dla bogatych, finansowany z dużych cięć w usługach, z których korzysta amerykańska klasa robotnicza i średnia, co najwyraźniej pogrąży kraj w gospodarczej katastrofie. Ustawy OBBBA nie da się obronić i jest ona darem dla Demokratów – zakładając, że uda im się skierować swoją broń we właściwym kierunku.
W ciągu ostatnich kilku lat, jest to zadanie, w którym ponieśli spektakularną porażkę. Rzeczywistość jest taka: polityka Demokratów jest o wiele bardziej popularna niż Republikanów, ale Demokraci i tak przegrywają. Popularność Demokratów spadła do nowych minimów , a tylko 34 procent Amerykanów twierdzi, że ma pozytywną opinię o partii. Podczas gdy 91 procent Republikanów twierdzi, że czuje się pozytywnie o swojej partii, tylko 73 procent Demokratów mówi to samo o swojej. Innymi słowy, nawet wielu Demokratów tak naprawdę nie lubi Demokratów w tej chwili. I rejestracja w partii to pokazuje: od wyborów w 2024 roku, niecały rok temu, Demokraci stracili ponad 150 000 zarejestrowanych członków partii, podczas gdy Republikanie zyskali ponad 200 000 — a są to liczby z zaledwie 30 stanów, według analizy New York Times . Co gorsza, od 2020 roku Demokraci stracili 2,1 miliona wyborców, a Republikanie zyskali 2,4 miliona. A przyszłość nie wygląda wiele lepiej. Podczas gdy w 2018 roku 63 procent wyborców, którzy niedawno zarejestrowali się w partii, wybrało Demokratów, w 2024 roku było to mniej niż 48 procent. A większość tych nowo zarejestrowanych to ludzie młodzi.
Demokraci mają mnóstwo problemów: z przekazem, akceptacją, percepcją, nastrojami. Demokraci, jak twierdzi wielu Amerykanów , nie rozumieją ich problemów i priorytetów, które są dość podstawowe: ich pieniądze, zdrowie, dom, poczucie bezpieczeństwa, optymizm co do przyszłości.
Nie ma jednego rozwiązania tych problemów, ale jeden aspekt niepopularności partii wydaje mi się coraz bardziej oczywisty: większość ludzi rzeczywiście wydaje się odczuwać autonomię i poczucie odpowiedzialności za własne życie. Wierzą, że to oni rządzą i chcą mieć kontrolę nad swoją przyszłością. Mogą postrzegać siebie jako osoby borykające się z niesprawiedliwymi przeszkodami lub niedogodnościami, ale tak naprawdę chcą mieć otwartą drogę do sukcesu. Republikanie to obiecali. Demokraci natomiast rozmawiają z ludźmi tak, jakby byli ofiarami, od teraz na zawsze. I choć to dobrze, że Demokraci bronią słabych i bezbronnych, większość wyborców nie postrzega siebie jako słabych ani bezbronnych. Choć to dobrze, że Demokraci chcą wzmocnić sieć zabezpieczeń społecznych, wielu wyborców zakłada (często błędnie), że nigdy do niej nie wpadną.
Kontynuując ataki Demokratów na ustawę OBBBA, powinni pamiętać o tym: wyborcy nie muszą wyłącznie słyszeć, że ustawa okrada biednych i daje bogatym (choć tak właśnie jest). Muszą usłyszeć, że ustawa okradła ich z tego, co zarobili , i że obciążyła ich przyszłość hipoteką.
Pomimo problemów z postrzeganiem, Demokraci mają ogromną przewagę: wiele z faktycznych polityk, które popierają, cieszy się znacznie większą popularnością niż stanowiska Republikanów. W sondażu YouGov z 2024 roku zapytano wyborców o dziesiątki konkretnych propozycji politycznych; polityki, które otrzymały ponad 50 procent poparcia, były w przeważającej mierze propozycją Kamali Harris, a gdy poparcie spadło znacznie poniżej 50 procent, stały się prawie wyłącznie propozycją Donalda Trumpa. I chociaż wyborcy zazwyczaj prawidłowo zgadywali, czyja polityka jest czyja, wyjątki miały pewne schematy. Tam, gdzie jeden z kandydatów wziął na siebie publiczną odpowiedzialność za daną kwestię — na przykład Trump w kwestii imigracji — wyborcy zakładali, że wszelkie ograniczenia imigracyjne były polityką Trumpa, a nie Harris. I tak Harris nie otrzymała uznania za swoją propozycję walki z fentanylem i innymi narkotykami importowanymi za pomocą technologii wykrywania — coś, co poparło 90 procent wyborców, ale co 59 procent uważało za pomysł Trumpa. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku propozycji Harris, aby zamknąć granicę, jeśli liczba nielegalnych przekroczeń przekroczy 5000 osób w ciągu tygodnia, a także w przypadku jej propozycji, aby zwiększyć ciężar dowodu nałożony na osoby ubiegające się o azyl.
Jednym z problemów jest to, że wyborcy nie zawsze wiedzą, jakie są prawdziwe poglądy Demokratów i Republikanów, co sugeruje, że Demokraci rzeczywiście mogliby popracować nad podstawowymi informacjami. Problem ten jest jednak dość niewielki; w większości przypadków wyborcy byli w stanie poprawnie zidentyfikować politykę Trumpa jako Trumpa, a Harris jako Harris. Wyborcy generalnie zgadzali się z propozycjami Demokratów, a częściej sprzeciwiali się propozycjom Republikanów. Demokraci i tak przegrali ostatnie wybory. To powinno nam powiedzieć, że w grę wchodzi coś więcej niż tylko polityka.
Jednym z elementów układanki jest to, że nie wszystkie kwestie są w oczach wyborców równie ważne. Wyborcy mogą w zdecydowanej większości zgadzać się, na przykład, na nakładanie surowszych kar na firmy szkodzące środowisku, ale stosunkowo niewielu zdecyduje się głosować wyłącznie na podstawie tej kwestii. Wyborcy postrzegają Demokratów jako priorytetowo traktujących kwestie takie jak prawa osób LGBTQ+ czy aborcję, a nie kwestie takie jak inflacja, imigracja i opieka zdrowotna. I choć wyborcy uważają, że kwestie podstawowych praw są ważne – na przykład aborcja cieszy się silnym poparciem – nie są one kluczowe w codziennym życiu większości Amerykanów, o ile albo bezpośrednio dotyczą mniejszości (prawa osób LGBTQ+), albo potencjalnie mogłyby wpłynąć na większość (kobiety), ale są ograniczone czasowo i zazwyczaj jednorazowe, których większość ludzi nie przewiduje (aborcja). Z drugiej strony, kwestie, które wyborcy uważają za priorytetowe dla Republikanów – gospodarka, imigracja – to te, które wpływają na wyborców każdego dnia, ponieważ gospodarka kształtuje nasze życie, a imigracja często jest widocznym przypomnieniem zmian i dystrybucji zasobów. Wyborcom może nie podobać się to, co Republikanie robią w tych kwestiach. Ale kierując się jakąś przewrotną logiką – wyborcy, z przykrością informuję, nie są grupą uniwersalnie racjonalną – uważają partię, która dostrzega ich ból, działa i zmienia status quo, za lepszą od tej, która nic nie robi, nawet jeśli zmiany okażą się niekorzystne.
Demokraci również lepiej radzą sobie ze stawaniem w obronie osób bezbronnych, co jest bardziej atrakcyjne, gdy wyborcy są pewni swojego życia i perspektyw. Ale gdy czują się niepewnie, Partia Demokratyczna, która kładzie nacisk na szczególną uwagę bardzo małych grup, wydaje się w najlepszym razie rozpraszać, zwłaszcza gdy większość tej uwagi jest czysto retoryczna i nie przekłada się na namacalne korzyści dla danych grup. I nawet wielu członków „bezbronnych” grup również nie wydaje się lubić tej retoryki , podejrzewam, ponieważ większość ludzi nie chodzi po świecie, identyfikując się jako bezbronni i potrzebujący specjalnej ochrony. Niezależnie od rasy, płci czy klasy, wielu Amerykanów chce szans i słusznego roszczenia do tego, co im się należy. To jeden z powodów, dla których testowanie jest tak popularną polityką, nawet jeśli w praktyce – jak w przypadku cięć w programie Medicaid w OBBBA – jest to strasznie dewastująca polityka: większość ludzi uważa, że należy do zasługującej większości, a ktoś inny jest leniwym oszustem, który straci opiekę zdrowotną.
Zadaniem Demokratów jest teraz zrozumienie różnych grup odbiorców, do których mówią — rozmowa z wyborcami na obszarach wiejskich w stanie Iowa będzie wymagała zupełnie innego przekazu niż rozmowa z wyborcami w Bronksie — a kiedy rozmawiają z lokalnymi wyborcami, powinni skupić się na tym, co będzie najbardziej uniwersalne i rezonujące w tych konkretnych obszarach. Powinni używać nazw finansowanych przez Medicaid stanowych programów opieki zdrowotnej, a nie po prostu „Medicaid”, biorąc pod uwagę, że wiele osób wydaje się nie zdawać sobie sprawy, że w ogóle korzystają z Medicaid , myśląc zamiast tego, że stanowe programy o nazwie Apple Health lub TennCare są inne. Kiedy Demokraci prowadzą przekaz na szczeblu krajowym, powinni być tak rozbudowani, jak to możliwe, aby praktycznie każdy Amerykanin mógł usłyszeć siebie w demokratycznej retoryce na temat OBBBA. Ten projekt ustawy odbiera opiekę zdrowotną ciężko pracującym Amerykanom. Odbiera żywność głodnym dzieciom. Zwiększa twoje kredyty studenckie. Wpędzi to kraj w długi i wystawi na niebezpieczeństwo przyszłość naszych dzieci – a wszystko po to, by najbogatsze gospodarstwa domowe, takie jak te należące do Donalda Trumpa, mogły skorzystać z wygórowanych obniżek podatków.
Nie oznacza to jednak, że Demokraci powinni zrezygnować ze swojego zaangażowania na rzecz grup wrażliwych i mniejszości. Chodzi o to, że przekaz ma znaczenie, a Demokraci muszą nauczyć się mówić o tym, na co zasługują Amerykanie, bez ciągłego uciekania się do specjalnych wyjątków. Demokraci muszą też postrzegać swoją politykę jako torującą drogę do szans, bezpieczeństwa i wolności osobistej – nie tylko utrzymującą na powierzchni najuboższych, ale także usuwającą przeszkody, aby więcej ludzi mogło się rozwijać.
Republikanie zdają się zakładać kilka kluczowych rzeczy: że biedni ludzie mogą nie identyfikować się jako biedni, a już na pewno nie wierzą, że muszą być biedni na zawsze; że ludzie znajdują cel w pracy i uważają ciężką pracę za dobro moralne; że wielu ludzi wierzy we własną dobroć moralną, ale jest podejrzliwych wobec działań i motywów innych; że ludzie chcą więcej pieniędzy i możliwości; że ludzie przeceniają swój potencjał sukcesu i nie doceniają potencjału porażek; oraz że jednostki przypisują sobie zasługi za własne osiągnięcia, ale obwiniają innych za swoje wyzwania lub porażki (nowa praca jest wynikiem ciężkiej pracy, a nie prezydenta, którego polityka poszerzyła rynek pracy; utratę pracy można natomiast przypisać osobie w Białym Domu za jego politykę gospodarczą, imigracyjną lub handlową). Republikanie są naprawdę dobrzy w identyfikowaniu „innych”, których można obwinić: imigrantów, liberałów, Demokratów, tych, którzy narzucili globalną gospodarkę handlową. Zrozumieli, że choć ludzie mogą cieszyć się z istnienia siatki bezpieczeństwa, gdy jej potrzebują, niewielu planuje upadek. Zamiast tego liczą na wielki sukces.
Demokraci z kolei przedkładają pomoc na zaspokojenie potrzeb nad możliwości. Mają skłonność do obwiniania „miliarderów” lub „bogaczy”, mimo że Amerykanie są w dużej mierze obojętni wobec ultrabogatych i często aspirują do dołączenia do ich szeregów. Podczas gdy Demokraci walczą z bogatymi, Republikanie przekonują ludzi, że oni również mogą pomóc im się wzbogacić.
To trudny teren, ponieważ Demokraci powinni w rzeczywistości wzmocnić sieć zabezpieczeń społecznych. Powinni walczyć z ogromnymi nierównościami dochodów i polityką faworyzującą bogatych kosztem reszty. Są sytuacje, w których uczynienie z miliarderów głównych winowajców może być zarówno trafne, jak i strategicznie mądre. Ale kiedy Amerykanie rozglądają się po swoich przyjaciołach, społecznościach i sąsiadach i identyfikują, kto wydaje się ich oszukiwać, w większości nie widzą miliardera z sąsiedztwa. Amerykanie zazwyczaj chcą dość oklepanej obietnicy: że jeśli będą ciężko pracować, ich życie się poprawi. Demokraci mogą wykorzystać tę okazję, aby podkreślić wszystkie sposoby, w jakie ta administracja okrada amerykańskich pracowników, i wszystkie sposoby, w jakie Trump im ją oferuje w ramach nieuczciwej umowy.
Demokraci są również postrzegani jako „oderwani od rzeczywistości”, „przebudzeni” i „słabi”, partia elit, krytykantów i ofiar, zgodnie z niedawnym sondażem przeprowadzonym przez demokratyczny super PAC. Pokolenie kampanii i sklepów strategicznych prowadzonych przez wykształconych milenialsów-liberałów, którzy dorastali w czasach Obamy i zdobywali wiedzę na temat teorii krytycznej, nasyciło Partię Demokratyczną językiem, który jest na przemian niezrozumiały lub wywołujący przewracanie oczami dla wielu normalnych Amerykanów. Wydaje się, że jest to niewielka rekalibracja, a demokratyczni politycy mówią coraz częściej jak normalni dorośli, ale wyraźnie nadal istnieją wewnętrzne spory o język i o to, jak dokładnie zademonstrować wartości partii (program Partii Demokratycznej na rok 2024 ma na pierwszej stronie uznanie ziemi ). I niestety dla prawdziwych demokratycznych polityków, opinia publiczna nie ocenia partii wyłącznie na podstawie tego, co robią jej wybrani urzędnicy. Wyborcy zdają się definiować Partię Demokratyczną słowami i czynami wszystkich, od Nancy Pelosi i Ezry Kleina, przez Rashidę Tlaib i Ibrama X. Kendi, po socjalistyczną aktywistkę, której kontrowersyjny tweet stał się viralem, i koleżankę z liceum, która często publikuje swoje lewicowe poglądy na Facebooku. Nie ma znaczenia, że wiele z tych osób nie piastuje stanowisk w administracji Partii Demokratycznej, nie jest jej działaczami, a nawet w ogóle nie jest Demokratą. Postrzeganie Demokratów jest, co frustrujące, kształtowane przez liczne, całkowicie nieodpowiedzialne i niewybieralne podwyżki. Partia niewiele może z tym zrobić, poza uświadomieniem sobie, że ma inne zadanie niż aktywista czy dziennikarz.
Ta sama dynamika dotyczy również Republikanów, z tą różnicą, że od czasów Trumpa partia przyjęła strategię szkolnego łobuza, polegającą na wiarygodnym zaprzeczaniu, twierdząc, że komentarze i działania jej najbardziej prominentnych zwolenników, a nawet wielu jej członków, były jedynie żartami. Istnieje ogromna przepaść między większością krajowych demokratycznych urzędników a skrajnie lewicowymi twórcami mediów społecznościowych; znacznie mniejsza między Partią Republikańską a nawet skrajną prawicą, której niektórzy z najbardziej rasistowskich i odrażających członków jadali obiad z Trumpem i byli zapraszani do Białego Domu. Demokraci zdają się cierpieć z powodu bycia poważną partią z poważnymi liderami: wyborcy traktują Demokratów i tych, których uważają za Demokratów, poważnie. Republikanie natomiast stali się tak głęboko niepoważni, że wyborcy mogą zignorować wszelkie przejawy złego zachowania.
Jako absolwentka college'u, milenialsowa liberałka, która zdobywała doświadczenie w teorii krytycznej i bardzo popiera używanie języka inkluzywnego, a także wrażliwej polityki DEI i inicjatyw na rzecz równości, a także jestem częścią szerszego uniwersum medialnego, które w umysłach wyborców jednoczy się jako „Demokraci” lub przynajmniej „lewica”, pisanie o tym wszystkim jest dla mnie dość bolesne. Ruchy na rzecz równości płci, sprawiedliwości rasowej i praw osób LGBTQ+ nie są w rzeczywistości tym, co doprowadziło do wyboru Donalda Trumpa, i nie jest zadaniem tych ruchów pójście na kompromis ze swoimi wartościami, aby wybrać Demokratów. „Demokraci przegrali z powodu przebudzenia” to zbyt proste i wygodne wytłumaczenie.
Ale Demokraci i my, którzy tworzymy te „przebudzone” ruchy, dobrze by zrobili, pamiętając, po co tu przyszliśmy. Nie chodzi o to, by przypominać każdemu Amerykaninowi o jego względnej przewadze lub niekorzyści, jakby każdy musiał zostać zepchnięty na jakiś punkt matrycy przywilejów, ani by destylować wielowymiarowe życie ludzi do uproszczonych kategorii tożsamości, ani by opowiadać łatwą historię ofiar i sprawców. Nie chodzi nawet o to, by dać najbiedniejszym absolutne minimum. Chodzi o to, byśmy stali się nieistotni: by życie ludzi było znacznie lepsze, a kraj sprawiedliwy i uczciwy, tak aby każdy mógł prosperować. Nie chodzi o to, by ściągnąć na dno stosunkowo zamożnych, ale by pozwolić większej liczbie ludzi podnieść się z upadku.
Ustawa OBBBA to brzemię administracji Trumpa, które ciąży Amerykanom. Pogarsza i podraża naszą opiekę zdrowotną, pogarsza stan zdrowia naszych dzieci i zmniejsza stabilność finansową kraju. Demokraci łatwo formułują takie przesłania. Ale ważniejszym zadaniem, które będzie trwało długo po wyborach uzupełniających, jest dla Demokratów fundamentalna rewizja ich założeń dotyczących tego, czego chcą amerykańscy obywatele, jak postrzegają siebie i czego potrzebują. Demokraci muszą być tymi, którzy dają wyborcom więcej trampoliny do sukcesu, a nie tylko solidniejszą siatkę bezpieczeństwa, gdy upadną. Powinni mówić do wyborców mniej jako do „potrzebujących” czy bezbronnych, a bardziej jako do tych, którzy są zdolni i zasługują na szansę, ale są blokowani przez siły zewnętrzne, na czele z Trumpem i jego Partią Republikańską. Nie jest to przełomowa strategia, ale mimo to Demokraci zdają się mieć z nią problemy przez lata. A najłatwiejsze w niej jest to, że traktuje Amerykanów jak pełnoprawnych dorosłych i mówi im prawdę.
