Basse-Ham. Testowałem dla Was… kneeboarding i jego wrażenia w Moselle Wake-Park

Lato w pełni, temperatury rosną, a słońce świeci. Niewiele potrzeba, żeby się ochłodzić. A skoro już przy tym jesteśmy, warto połączyć świeżość z adrenaliną! Udaj się do Moselle Wake-Park w Basse-Ham na popołudnie pełne wrażeń. „Idealne miejsce na relaks i zabawę” – uśmiecha się Nicolas Poillot, kierownik. Oferuje on kilka atrakcji wodnych. Każdy znajdzie coś dla siebie. Moim zdaniem, mała, niebieska deska o długości około czterdziestu centymetrów przykuła moją uwagę. Nie mając jeszcze odwagi spróbować wakeboardingu ani jazdy na nartach wodnych, wybrałem kneeboarding. Zakładam piankę, kask i kamizelkę ratunkową. „Dla bezpieczeństwa” – mówi Nicolas.

Kylian zajmuje stanowisko obserwacyjne obok platformy startowej i nadaje tempo. Prędkość może wahać się od 30 do 50 km/h. Zdjęcie: Ryan Horvath
Napięty, trochę niespokojny… Kieruję się w stronę rampy startowej. Zaraz wskoczę. Emocje narastają, podobnie jak stres. Na szczęście Kylian, mój instruktor na ten dzień, uspokaja mnie: „Każdy może to zrobić, to dla wszystkich grup wiekowych!”. Daje mi rady przed wielkim skokiem, których słucham uważnie. „Skul się na kolanach, ramiona wysunięte do przodu, łokcie napięte”. Rozglądam się dookoła. Staw otacza pięć dużych pylonów. Podtrzymują one system napiętych lin, które ciągną wprawionych w ruch, trochę jak wyciąg narciarski, ale w wersji morskiej. Moje kolana są napięte, dłonie mocno trzymają kierownicę połączoną z liną. „Nie wolno ci puścić” – precyzuje. Przede mną lina już wije się nad wodą.

Kolana są ułożone na desce wakeboardowej, a dłonie przymocowane do kierownicy. Zdjęcie: Ryan Horvath
I wtedy wszystko idzie nie tak... Upadam raz po raz. Spędzam więcej czasu z głową pod wodą niż z kolanami na desce. Tracę równowagę i tonę. Krótko mówiąc, to „Les Bronzés font du ski”, wersja kneeboardu! Na brzegu bawię się w galerii. Ale nie ma mowy o poddaniu się. A potem, za piątą próbą... Cud! W końcu znajduję właściwy ruch. Kończę przeprawę jakieś dziesięć metrów dalej. Ale wrażenia wciąż są.

Wakeboarding, odmiana kneeboardingu, powstał w latach 80. XX wieku i jest sportem, który plasuje się gdzieś pomiędzy surfingiem, nartami wodnymi i snowboardem. Zdjęcie: Ryan Horvath
Na pontonie Kylian mnie zachęca: „Wystarczy opłynąć staw dookoła”. I musiał przemówić, żeby przynieść mi szczęście… Ruszam jeszcze pewniej niż zwykle. Tym razem nic mnie nie powstrzyma. Po sześciu próbach w końcu się udaje. Szczęśliwa, owszem, ale wyczerpana. Bo tak, kneeboarding to wysiłek fizyczny. Moje przedramiona wciąż są przeciążone. Ostatecznie, jak na pierwszy raz, poszło mi całkiem nieźle. Prawdziwy faworyt.
Ta treść została zablokowana, ponieważ nie zaakceptowałeś plików cookie i innych modułów śledzących.
Klikając „Akceptuję” , zostaną umieszczone pliki cookie i inne moduły śledzące, a Ty będziesz mógł przeglądać zawartość ( więcej informacji ).
Klikając „Akceptuję wszystkie pliki cookie” , wyrażasz zgodę na zapisywanie plików cookie i innych znaczników w celu przechowywania Twoich danych na naszych stronach i w aplikacjach w celu personalizacji i kierowania reklam.
Możesz wycofać swoją zgodę w dowolnym momencie, zapoznając się z naszą polityką ochrony danych . Zarządzaj moimi wyborami
Le Républicain Lorrain