Uzależnieni od ryzyka

W maju 1992 roku, kiedy klasyki nie były nazywane klasykami, ale „meczami maksymalnej rywalizacji”, Manuel Vázquez Montalbán, który nie wiedział, że skończy się to klasyką, napisał w El País : „Proponuję, aby Barça była uważana za świecką instytucję i religię bez nieba i piekła, lub z względnym niebem i piekłem: niebo pokonuje Real Madryt , a piekło przegrywa z Barbastro. Jako kibic Barçy mamy zabezpieczone oba końce”.
Stosując tę doktrynę, wczoraj osiągnęliśmy szczyt naszych możliwości, podtrzymując napięcie aż do ostatniej minuty meczu z drużyną z Madrytu, która, pomimo naszych oskarżeń o „w ogóle niegranie”, była o krok od zepsucia nam imprezy. Sceneria tego nieba – Montjuïc – ma wyjątkowe prawo wstępu. Posiadacze karnetów mogą korzystać z niego za bardzo rozsądną cenę, natomiast w przypadku biletów pass-a-volant opłaty wahają się od 745 do 5000 euro. Oficjalnym alibi uzasadniającym taką strategię jest tzw. „dynamiczny box office”. To eufemizm, że zglobalizowany kapitalizm, którego tak nienawidził Vázquez Montalbán, narzucił mu drogę na skróty do zaspokajania tego, co w erze Nuñisty nazywano „nietypowymi dochodami”.

Lamine Yamal i Raphinha obejmują się po powrocie w derbach.
Alex GarciaNikt nie będzie prosił o wystawienie biletu lub karnetu po kolejnym emocjonującym meczu, a alternatywy potwierdzą to, co potwierdził cały sezon: gdyby Hansi Flick nazywał się Hansi Risc, byłby tą samą osobą. Wygląda na to, że Barça wyrobiła sobie uzależnienie od przeciwności losu jako metody narracyjnej dla historii, w których wyzwaniem jest powrót do gry, aby osiągnąć punkt kulminacyjny w postaci ofensywnie chaotycznego lub chaotycznie ofensywnego futbolu .
Wkład, zaangażowanie i mentalność są kluczowe, ale równie ważny jest talent, który w przypadku Lamine Yamal wczoraj przykuł zdumiewającą uwagę Romário i Henry'ego, nie tylko widzów na całym świecie. W systemie Flicka wyższość jest ustalana według kryteriów niemalże wolnościowych. Podstawowa, cruyffowska idea, aby zawsze strzelać o jedną bramkę więcej niż przeciwnik, ma jedną słabość: pozwala, jak w Milanie, zarządzaniu ryzykiem nas zaślepić i oddalić od dojrzałego zrozumienia okoliczności. Żarłoczność Raphinhi, który wczoraj strzelił gola podobnego do tych, jakie zdobył Eto'o, czy dokładność Fermina, który sprawił, że zapamiętaliśmy nieuznanego gola, jakby był legalny, definiują drużynę bardziej dynamiczną niż chciwa kasa biletowa, którą przy naszym współudziale wspiera zarząd.
Przeczytaj takżeWróćmy do klasyki: Vázquez Montalbán powiedział, że wierzy w Barcelonę właśnie dlatego, że dla „culés” pokonanie Madrytu jest niebem, a przegrana z Barbastro piekłem. Flick też. To jedyny sposób, aby zrozumieć, dlaczego zgodził się trenować pierwszą drużynę i dlaczego, po spotkaniu z Deco i Bojanem, Deco powiedział prezydentowi Laporta: „Rozmawialiśmy z trenerem”. Trener, który zasłużył na wygranie La Ligi — jego zdaniem, najuczciwszy tytuł: wszystko zależy od nas lub od potknięcia Madrytu. Trener lubiący ryzyko, który poza boiskiem pielęgnuje przyziemną, lokalną kulturę, co nie przeszkadza mu w robieniu zakupów na targu Galvany i odwiedzaniu historycznego straganu Encarna Mauri. Specjalności lokalu? Fleischkäse Gebacken Fein, Leberwurst Fein und Grob czy grzeszne węgierskie salami.
lavanguardia