Walka o powstrzymanie Stanów Zjednoczonych przed niszczeniem środków antykoncepcyjnych dla Afryki toczy się w Belgii i Francji.
Pierwsze dzwonki alarmowe zabrzmiały pod koniec lipca: kilka organizacji pozarządowych zajmujących się pomocą humanitarną i planowaniem rodziny potępiło zamiar administracji Trumpa, by zniszczyć dużą partię środków antykoncepcyjnych. USAID, amerykańska agencja pomocowa, przechowywała je w Belgii, oczekując na dystrybucję do misji humanitarnych, głównie w Afryce. Operacja ta, wraz ze środkami antykoncepcyjnymi, utknęła w martwym punkcie , gdy rząd USA zdecydował się na likwidację swojej renomowanej państwowej agencji rozwoju, co według czasopisma naukowego „The Lancet” może doprowadzić do nawet 14 milionów zgonów, którym można by zapobiec, do 2030 roku.
Nakaz Waszyngtonu przewidywał spalenie pigułek, wkładek wewnątrzmacicznych i implantów hormonalnych przechowywanych w Belgii, których koszt szacowano na prawie 10 milionów dolarów (8,4 miliona euro), w sąsiedniej Francji. Oburzenie wywołane przez społeczeństwo obywatelskie w niektórych krajach europejskich i Stanach Zjednoczonych najwyraźniej wstrzymało na razie działania, które – jak ostrzegają organizacje międzynarodowe – zagraża zdrowiu nawet 1,4 miliona kobiet i dziewcząt.
Miesiąc później przesyłka, która miała zostać zniszczona na początku sierpnia, najwyraźniej nadal jest przechowywana w belgijskim mieście Geel, niedaleko Antwerpii. Tak przynajmniej podejrzewają organizacje pozarządowe, ponieważ Departament Stanu USA, który przejął kontrolę po zamknięciu USAID, odmawia jednoznacznego potwierdzenia jej statusu.
„Rozumiemy, że zapasy nadal znajdują się w Belgii. Nie mamy ostatecznego potwierdzenia, ale pośrednie informacje, które otrzymaliśmy, wskazują, że nadal tu są” – mówi Federico Dessi, dyrektor Médecins du Monde Belgium.
Rząd belgijski zapewnia nas, że nie siedzi bezczynnie. „Gdy tylko dowiedzieliśmy się o możliwym zniszczeniu zapasów środków antykoncepcyjnych przechowywanych w magazynie w Geel, Ministerstwo Spraw Zagranicznych podjęło działania dyplomatyczne z Ambasadą USA w Brukseli” – odpowiedziała rzeczniczka w e-mailu do gazety. „Badane są wszystkie możliwe sposoby, aby zapobiec zniszczeniu, w tym ich tymczasowe przeniesienie” – twierdzi, choć odmawia podania szczegółów na temat stanu negocjacji, „aby nie wpłynąć na ich wynik”.
Decyzja ta stanowi obrazę podstawowych zasad solidarności, zdrowia publicznego oraz praw seksualnych i reprodukcyjnych, których broni Francja.
Marine Tondelier, francuska liderka w dziedzinie ochrony środowiska
Presja narasta również we Francji, gdzie Partia Zielonych zaapelowała do prezydenta Emmanuela Macrona o interwencję: „Ta decyzja stanowi obrazę fundamentalnych zasad solidarności, zdrowia publicznego oraz praw seksualnych i reprodukcyjnych, których broni Francja” – napisała liderka Partii Zielonych , Marine Tondelier, w liście do Macrona. Do Zgromadzenia Narodowego wysłano również petycję obywatelską, w której apeluje się o „przesłuchanie rządu w tej sprawie i dołożenie wszelkich starań, aby zapobiec temu spaleniu na francuskiej i europejskiej ziemi”.
Ministerstwo Zdrowia stwierdziło, że Francja „niestety nie dysponuje środkami prawnymi umożliwiającymi rekwizycję zapasów , gdyż nie są to leki o dużym znaczeniu terapeutycznym” i „nie ma problemu z zaopatrzeniem” w tego typu produkty.
Mimo to organizacje pozarządowe uważają, że rządy mogą interweniować, aby zapobiec spalaniu środków antykoncepcyjnych, co – jak ostrzegają – nie ma sensu, biorąc pod uwagę ich koszt, wynoszący 167 000 dolarów. „To więcej niż kosztowałaby ich dystrybucja” – podkreśla Sarah Shaw, dyrektor londyńskiej firmy MSI Reproductive Choices.
To był BidenW odpowiedzi na pytanie dziennika EL PAÍS rzecznik Departamentu Stanu potwierdził w tym tygodniu, nie podając jednak konkretnych ram czasowych, że „podjęto wstępną decyzję o zniszczeniu niektórych środków antykoncepcyjnych powodujących poronienie, pochodzących z rozwiązanych jeszcze za czasów Bidena kontraktów USAID”, które nie obejmują „leków na HIV ani prezerwatyw”.
Według oficjalnego wyjaśnienia Waszyngton jedynie stosuje się do tzw. „Zasady Miasta Meksyk”, znanej również jako Globalna Zasada Knebla , która od czasu jej ustanowienia w 1984 roku przez administrację Ronalda Reagana ogranicza amerykańską pomoc zagraniczną dla organizacji, które świadczą, doradzają w zakresie lub promują legalne usługi aborcyjne, niezależnie od lokalnych przepisów i tego, czy działania te nie są finansowane ze środków amerykańskich. Zaledwie kilka dni po powrocie do Białego Domu Trump przywrócił tę zasadę, tradycyjnie podtrzymywaną przez administracje republikańskie i uchyloną przez Demokratów.
Decyzja rządu USA jest celowo lekkomyślnym i szkodliwym działaniem wobec kobiet i dziewcząt na całym świecie.
Lekarze bez Granic
Pomimo milczenia Waszyngtonu, organizacje społeczne i polityczne w Belgii i Francji nie straciły nadziei i wykorzystują tę przerwę, aby podwoić presję na swoje rządy , aby powstrzymać niszczenie środków antykoncepcyjnych w dobrym stanie i z terminem ważności kilku lat. Kilka organizacji pozarządowych zaoferowało ich zakup, bez ponoszenia kosztów przez Stany Zjednoczone, lub zajęcie się logistyką, aby dotarły do celu.
„Decyzja rządu USA to celowo lekkomyślny i szkodliwy akt przeciwko kobietom i dziewczętom na całym świecie” – potępia organizacja Lekarze bez Granic (MSF), która wzywa Stany Zjednoczone do „zaprzestania niszczenia tych środków antykoncepcyjnych i dostarczenia ich ministerstwom zdrowia w krajach, które ich najbardziej potrzebują”, oferując w tym celu „wsparcie techniczne”, tak jak czyniła to w przeszłości. „Niedopuszczalne jest myślenie, że te produkty medyczne zostaną spalone, gdy globalny popyt jest tak wysoki” – podkreśla Rachel Milkovich, specjalistka ds. zdrowia seksualnego MSF w USA.
Niechciane ciążeWedług MSI Reproductive Choices, produkty przeznaczone do zniszczenia mogłyby zapobiec około 362 000 niechcianych ciąż , 110 000 niebezpiecznych aborcji i 718 zgonom matek. Siedemdziesiąt siedem procent tych środków antykoncepcyjnych miało zostać wysłanych do krajów takich jak Kenia, Tanzania, Zambia i Mali. „Za tymi statystykami stoją kobiety i dziewczęta, które nie będą już mogły kontrolować, czy i kiedy zajdą w ciążę” – ubolewa Sarah Shaw, dyrektorka grupy ds. zdrowia reprodukcyjnego w tej londyńskiej organizacji pozarządowej.
Już na początku miesiąca, wraz z około piętnastoma innymi organizacjami społeczeństwa obywatelskiego w kraju, belgijski oddział organizacji Lekarze Świata (Médecins du Monde) wysłał za pośrednictwem prawników list do belgijskich ministerstw spraw zagranicznych i rozwoju, domagając się przejęcia leków przechowywanych na terytorium Belgii, aby „zapobiec ich zniszczeniu”. Federico Dessi zauważa, że nigdy nie otrzymali oficjalnej odpowiedzi, dlatego obecnie rozważają dalsze działania, w tym możliwość wysłania listu z formalnym zawiadomieniem, który prawnie zmusiłby władze do wyjaśnienia podejmowanych kroków.
„Chcemy zachęcić ministrów do podjęcia działań i znalezienia sposobu na uratowanie tych zapasów, najlepiej za pomocą środków dyplomatycznych, aby można było je wykorzystać do zaspokojenia potrzeb osób wymagających szczególnego traktowania, które potrzebują środków antykoncepcyjnych w celu planowania rodziny i zapobiegania chorobom zakaźnym i przenoszonym drogą płciową” – wyjaśnia.
Trump przywrócił również poprawkę Kemp-Kasten, która zakazuje udzielania pomocy „jakiejkolwiek organizacji lub programowi, który wspiera lub uczestniczy w przeprowadzaniu przymusowych aborcji lub programów sterylizacji”. Departament Stanu dodaje, że dotyczy to również „nieaborcyjnych środków antykoncepcyjnych udzielanych w ramach pomocy podmiotom, które nie podejmą zobowiązań wymaganych przez tę politykę”.
Argument o działaniu poronnym jest „całkowicie fałszywy” – odpowiada Shaw, podkreślając, że administracja USA „odrzuciła wszystkie oferty ich zakupu”.
„To nie są produkty związane z aborcją, ale środki antykoncepcyjne. I o ile nam wiadomo, nawet obecna polityka rządu USA niekoniecznie jest przeciwna antykoncepcji” – zauważa Dessi. „Szczerze wierzymy, że nie ma sprzeczności między tymi produktami a potencjalną polityką USA, ponieważ ich niszczenie w rzeczywistości zagraża zdrowiu publicznemu i, w pewnym sensie, przyczynia się do rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową w różnych krajach”. Pomimo nielicznych pozytywnych sygnałów, mówi, że nie zamierzają się poddać: „Mamy nadzieję, że rządy osiągną porozumienie”.
EL PAÍS