W poszukiwaniu Wielkiego Listonosza

W 2021 roku, z przyjaciółmi z Biblioteques de Barcelona i Museu del Joguet de Catalunya-Figueres, promowaliśmy wystawę i książkę o relacji pisarzy i zabawek. Wszyscy pisarze byli dziećmi, a wielu z nich mówi o zabawkach w swoich dziełach. Pomysł polegał na stworzeniu skojarzeń między znalezionymi przeze mnie tekstami a zabawkami w muzeum. To była świetna zabawa.
Julià Guillamon i Conxita Gil ze starszym listonoszem królewskim.
ArchiwumWystawa — i kolektywna książka — to wysiłek zespołowy. Ważne jest, aby ludzie czuli się komfortowo. Zapytałem współpracowników i przyjaciół, czy mają zdjęcia, na których dostarczają list Trzem Królom, i dostałem ich całkiem sporo. Pomysł polegał na tym, aby otworzyć książkę trzema listonoszami odbierającymi list od jednego z nas i zakończyć parą starych butów należących do poetki Joan Brossa, zdeponowanych w Museu del Joguet, z trzema małymi kieliszkami anyżu dla Ich Królewskich Mości — anyżu, koniaku i Calisay — i chleba dla wielbłądów, jak to było w zwyczaju w przeszłości. Wybraliśmy najbardziej wyjątkowe, a mnie wybrano, aby pojawić się obok spektakularnego, rudowłosego listonosza, ubranego w rodzaj gronostajowej kamizelki, ogromny turban z różnymi perłowymi kokardami, błyszczące spodnie i białe buty z plecionymi sznurowadłami. Wygląda jak Sandokan! Postać Emilio Salgariego zagrała w bardzo popularnym serialu telewizyjnym, ale to było dość dawno po tym zdjęciu: w 1976 roku. Moja matka ubrała mnie w płaszcz i verdugo, ten strój, który zakrywał głowę, pozostawiając małe okienko na twarz. Przyzwyczajony do rzadkiego opuszczania okolicy, pomyślałem: „Naprawdę spędzili go w Casino de l'Aliança del Poblenou, z tym listonoszem”.
Zdjęć z takim turbanem, perłami i białymi butami musi być setki, tysiące.
Okładka magazynu „Destino” z 3 stycznia 1970 r. ze zdjęciem Ernesta Vilà.
Archiwum)Moja przyjaciółka Conxita Gil, która pracuje w muzeach, kupiła książkę i okazało się, że jest w niej zdjęcie tego samego królewskiego listonosza. Conxita nie mieszkała w Poblenou, więc Sojusz nie wchodził w grę. Kilka dni temu, pracując nad innym projektem, znalazłam okładkę magazynu Destino z 1970 roku ze zdjęciem naszego rudowłosego listonosza, dzieło Ernesta Vilà. Trochę poszperałam i odkryłam, że był ważną postacią. W latach 1962–1971 rozstawiał sklep przed El Corte Inglés na Plaça de Catalunya. Jeździł samochodem haiga , a pewnego roku przyleciał do Barcelony samolotem. Odegrał pewną rolę, a jego nazwisko nigdy się nie pojawia. Ale muszą być setki, tysiące zdjęć tego faceta w turbanie, perłach i białych butach ze sznurowadłami. Lata temu w wątku na Twitterze zidentyfikowali Głównego Królewskiego Listonosza Madrytu, który, jak się okazało, nazywał się Sandalio. Cała ta historia przypomina mi film F.W. Murnaua z 1924 r., Ostatni człowiek , o mężczyźnie z biednej dzielnicy, który zostaje przemieniony, gdy elegancko ubrany wyrusza do pracy jako portier w wielkim hotelu. Cóż za temat na historię: szukasz listonosza, który dostarczy list zawierający coś, o co nie prosiłeś, lub coś, o co chciałbyś poprosić teraz. Jak dotąd, z gronostajową kamizelką, katem i butami do kolan, wydaje mi się to nie do pobicia letnim tematem.
lavanguardia