Petr Cech był bramkarzem piłkarskim światowej klasy – przechodząc do hokeja na lodzie spełnił dziecięce marzenie


William Cherry / Pressey / Imago
Petr Cech mówi, że jego pierwszą miłością w sporcie był Dominik Hašek. Dorastając w Pilźnie w latach 80., Cech pędził na mecze Škody Pilzno za każdym razem, gdy Hašek odwiedzał miasto z Pardubicami. Był pod wrażeniem idolskiego wyglądu bramkarzy hokejowych, którzy w swoim sprzęcie przypominali mityczne stworzenia.
NZZ.ch wymaga JavaScript do obsługi ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Čech sam chciałby zostać bramkarzem hokeja na lodzie. Ale jego rodziny nie było stać na sprzęt. Ojciec wysłał go na boisko do piłki nożnej, co było znacznie tańsze. „Wolę hokej na lodzie, po części dlatego, że tam więcej się dzieje. Ale nie mogę narzekać; piłka nożna i życie były dla mnie dobre” – mówi 43-letni Čech.
Z Chelsea zdobył mistrzostwo Anglii i wygrał Ligę Mistrzów. W 2006 roku doznał poważnego urazu głowy w wypadku i od tego czasu grał w specjalnym kasku, który stał się jego znakiem rozpoznawczym. Cech urodził się jako trojaczek i lekarze podejrzewają, że to spowodowało osłabienie jego czaszki. Jego brat zmarł na infekcję w wieku dwóch lat. Aby chronić prywatność rodziny, Cech długo twierdził, że ma tylko jedną siostrę bliźniaczkę.
Cech ustanowił rekord frekwencji na swoim debiucie w hokeju na lodziePiłka nożna uczyniła go bogatym człowiekiem – w Arsenalu, swoim ostatnim zawodowym klubie, zarabiał ponad 3 miliony franków szwajcarskich za sezon. Przeszedł na emeryturę w 2019 roku. I wkrótce postanowił nadrobić zaległości: kilka miesięcy po zakończeniu kariery piłkarskiej dołączył do Guildford Phoenix , półprofesjonalnej drużyny hokejowej pod Londynem. Jego debiut w czwartej lidze obejrzała rekordowa liczba kibiców klubu – 909 osób.
W kompleksie należącym do lodowiska można wypożyczyć tor wyścigowy dla zabawek-samochodów za 50 funtów za pół godziny. Blask Stamford Bridge jest daleko, ale Cech mówi, że czas spędzony tam przypomniał mu początki kariery zawodowej. W Chmel Blsany zarabiał zaledwie 200 franków miesięcznie i często wspierał kolegów z drużyny swoimi skromnymi oszczędnościami, ponieważ inaczej nie byliby w stanie zapłacić czynszu. Chodziło o koleżeństwo, o miłość do sportu. „W Guildford czułem to samo” – mówi.
Od tamtej pory minęło sześć lat, a Cech sporadycznie pojawiał się między słupkami – raz nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej w Wielkiej Brytanii, w barwach Belfast Giants. Wszedł na boisko jako rezerwowy na cztery minuty i 43 sekundy przed końcem meczu z Glasgow, wygranego 5:1 w listopadzie 2023 roku, po tym, jak wypełniony po brzegi stadion wybuchł radosnym oczekiwaniem, skandując „Chcemy Petra”. „Można powiedzieć, że spełniam swoje dziecięce marzenie” – mówi Cech.
Cech stał się selektywnyJest środa po południu, a Cech siedzi na balkonie butikowego hotelu w Zurychu. W piątek, na zaproszenie światowej klasy szwajcarskiego napastnika Kevina Fiali, rozegra mecz charytatywny z ZSC Lions na Swiss Life Arena z wieloma europejskimi gwiazdami NHL. Mówi, że jest trochę zdenerwowany. „Patrzę na składy i widzę wszystkich tych wybitnych zawodników. A potem siebie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze”.
To nie jest niedopowiedzenie; Cech potrafi docenić jakość swoich kolegów z drużyny, takich jak Nico Hischier i Niemiec Moritz Seider. Jego zainteresowanie hokejem na lodzie jest autentyczne, nawet dzisiaj; potrafi recytować fakty z NHL. Wie, że ZSC jest mistrzem Szwajcarii i wygrał Hokejową Ligę Mistrzów. Zwraca uwagę, że Jaromir Jagr właśnie sprzedał swój klub, Rytiri Kladno , i dlatego można się spodziewać, że zaliczy swój najlepszy sezon od dawna.
Jagr ma 53 lata, dziesięć lat więcej od Cecha. Czy za dziesięć lat nadal będzie grał? „Myślę, że Jaromir będzie pierwszym, który po sześćdziesiątce nadal będzie grał w najwyższej lidze. Dopóki moje ciało wytrzyma, będę grał dalej” – mówi. Nie jest jednak jasne, czy i dla kogo będzie grał w przyszłym sezonie; jeszcze niczego nie podpisał. „Stałem się dość wybredny” – mówi niemal przepraszająco.
Trenował z Chicago BlackhawksPrzez lata wielu sportowców zmieniało dyscypliny. Michael Jordan próbował baseballu. Turecki piłkarz Ilhan Mansiz próbował łyżwiarstwa figurowego. Wyniki rzadko kiedy są przesadnie zachęcające, ale nie o to chodzi, zwłaszcza w przypadku Čecha. Z pewnością nie stracił on niechęci do porażek i zachował ambicję – trenował między innymi z Chicago Blackhawks, jakby chciał udowodnić, że traktuje to poważnie.
Przede wszystkim Cech chce zachować formę i nie stracić godnej pozazdroszczenia koordynacji wzrokowo-ruchowej. Już w trakcie kariery piłkarskiej regularnie trenował hokej. Mówi, że potrzebował tej zmiany. „Teraz, po meczu piłki nożnej, przez trzy dni ledwo chodzę. Ale po meczu hokejowym moje ciało nie boli. To zupełnie inny rodzaj obciążenia, nawet jeśli spala się dwa razy więcej kalorii” – mówi.
Piłka nożna dała mu wiele, ale też dała mu się we znaki. Čech przeszedł siedem operacji i często grał z kontuzjami. Kiedyś wyjaśnił czeskiej gazecie, że może grać nawet z zerwanymi więzadłami – znalazł sposób na „wyłączenie” niektórych mięśni. Od czasu, gdy kilka lat temu zakończył pracę jako dyrektor techniczny Chelsea, niewiele miał wspólnego z piłką nożną. Mówi, że branża stała się zbyt skomercjalizowana jak na jego gust.
Oczekuje się, że Cech jesienią obroni doktoratZ czujnym spojrzeniem ukrytym za okularami i żylastym ciałem w koszulce polo Hugo Bossa, nie wygląda na znudzonego życiem emerytowanego piłkarza, naśladującego motto Haralda Juhnkego: brak spotkań i lekki kryzys. Wygląda raczej na kogoś, kto pragnie doświadczyć czegoś innego niż kręcenie reklamy majonezu co kilka miesięcy (co zresztą robi).
Mówi, że szanował okres po przejściu na emeryturę, ponieważ jest tak wiele przykładów sportowców, którzy popadli w kryzys sensu i egzystencji, gdy ich codzienna rutyna zniknęła, telefonów było mniej, a ich sława przygasła. „Ważne było dla mnie, żeby się do tego przygotować” – mówi Cech. Jest ambitny i mówi, że nie znosi marnowania czasu; nie potrafi usiedzieć w miejscu; po prostu ma zbyt wiele zainteresowań i celów.
Niemal mimochodem wymienia, jak spędza dni. Obecnie pisze pracę doktorską na temat „Zrównoważonego rozwoju modelu biznesowego Ligi Mistrzów”. „Koszmar” – narzeka, pół żartem, pół serio – „temat jest zdecydowanie zbyt skomplikowany”. Niemniej jednak, w październiku ma zamiar obronić doktorat na Uniwersytecie Praskim.
W 2019 roku Cech nagrał singiel z muzykiem Queen, Rogerem TayloremW Czechach organizuje wyścigi kolarskie we współpracy z Tour de France . W Anglii poświęca się grze na perkusji, co jest jego kolejną pasją. Publikuje na YouTube instrumentalne covery popularnych piosenek; niektóre z tych teledysków mają ponad milion wyświetleń . Kilka lat temu nagrał z Rogerem Taylorem z zespołu Queen singiel „That's Football” na cele charytatywne.
Taylor jest zagorzałym kibicem Chelsea, a Cech kilka razy w swojej karierze słyszał nieuniknione „We Are the Champions”, podczas gdy na jego ramiona spadały kawałki konfetti. Pierwszy raz miało to miejsce w 2002 roku w Bazylei, kiedy zdobył Mistrzostwo Europy U-21 z reprezentacją Czech.
Wspiera również kariery swoich dzieci: córka Adela i syn Damian grają w młodzieżowej drużynie Fulham FC. Cech jest żonaty z ich matką, Martiną, od 2003 roku; są parą od czasów szkolnych.
Cech, światowy sportowiec bez skandaliNic więc dziwnego, że Cech jest sportowcem światowej klasy, bez skandali, cieszącym się wysoką popularnością. Alex Frei , który grał z Cechem w Rennes, powiedział kiedyś: „Do czasu poważnej kontuzji był najlepszym bramkarzem na świecie, nie mam co do tego wątpliwości”. Cech to ktoś, kto troszczy się o ludzi i o rzeczy inne niż piłka nożna. „Już po czterech czy pięciu miesiącach w Rennes mówił po francusku. Wielu innych piłkarzy mogłoby wziąć z niego przykład”.
A jego trener Chelsea, Didier Drogba, powiedział mu po przejściu na emeryturę: „Potrzebowałbym miliona słów, żeby cię opisać. Dziękuję za twoje złote ręce, bohaterze. Za twoje ciepło, za twój profesjonalizm, za twoje zwycięskie serce. W finale Ligi Mistrzów z Bayernem obroniłeś trzy rzuty karne, a potem pobiegłeś za mną, jakbym był gwiazdą”.
To jest chyba prawdziwa natura mistrza: kiedy nawet w godzinie triumfu nie musisz już stawiać się w centrum uwagi.
nzz.ch