KOMENTARZ - Drogi myśliwiec F-35: Ofensywa zbrojeniowa doprowadzi do pewnych szoków cenowych


Można odnieść wrażenie, że ekonomiczne prawo niedoboru zostało zawieszone, jeśli chodzi o wydatki na obronę. Kraje planują projekty zbrojeniowe tak, jakby surowce, kapitał i wykwalifikowani pracownicy byli dostępni w praktycznie nieograniczonych ilościach. Ale oczywiście tak nie jest.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Szwajcaria obecnie tego doświadcza. Myśliwiec F-35 staje się droższy, niż przewidywała Rada Federalna. Inflacja zebrała swoje żniwo.
Chiny odgrywają decydującą rolę w dostawach surowcówEuropejczycy również się urodzili. W zeszłym tygodniu państwa NATO zgodziły się wydawać 3,5 procent swojej produkcji gospodarczej na systemy uzbrojenia w ciągu 10 lat. W porównaniu z dniem dzisiejszym oznacza to ogromny wzrost, zwłaszcza że rządy zdają się ignorować to, co sektor prywatny i administracja publiczna są w stanie osiągnąć.
Produkcja broni to kapitałochłonny biznes. Wiele trybików musi się zazębić, zanim nowy czołg lub pocisk przeciwlotniczy trafi do koszar.
Potrzebne są specjalistyczne surowce. Europa jest w tym obszarze silnie zależna od Chin. Jednak stosunki z azjatyckim supermocarstwem są napięte, a UE jest zaangażowana w coraz bardziej zaciekły konflikt handlowy z nim.
Surowce są najsilniejszą bronią Chin w tym konflikcie, a kraj najwyraźniej już ich używa. Europejscy producenci narzekają, że powoli kończą im się dostawy, na przykład ziem rzadkich. Chiny celowo dostarczają ich zbyt mało, twierdzą.
Oczywiście Europa mogłaby sama wydobywać i przetwarzać niektóre pożądane surowce. Istnieje kilka projektów górniczych, ale przewiduje się, że do 2035 r. zostanie zrealizowanych tylko kilka. Lokalni mieszkańcy często sprzeciwiają się tym planom. Gdy surowce są rzadkie i pożądane, ich ceny rosną.
Brakuje również wykwalifikowanych pracowników. Dotyczy to nie tylko personelu potrzebnego do obsługi broni, którą kraje chcą nabyć. Departamentom administracyjnym brakuje również specjalistów, którzy mogliby zająć się skomplikowanym zakupem sprzętu wojskowego, takiego jak F-35. Niektóre kraje UE już nie wykorzystały w pełni swoich budżetów obronnych z powodu niedoborów kadrowych.
Więcej czołgów czy szybki pociąg?Ostatecznie, zbrojenia kolidują z wieloma innymi żądaniami ekonomicznymi. Tak, Europejczycy nie mogą uniknąć doprowadzenia swoich armii do stanu używalności. Ale mało prawdopodobne jest, aby z tego powodu zrezygnowali z nowego samochodu, nowej linii kolejowej lub większego mieszkania.
Te pragnienia konsumpcji i inwestycji również wymagają zasobów. A ponieważ nie żyjemy w gospodarce planowej, nie ma nikogo, kto mógłby decydować, kto dostanie zasoby — ministerstwa obrony czy obywatele nastawieni na konsumpcję.
Ci, którzy zapłacą za nie więcej, otrzymają zasoby. Kraje nie są dobrze przygotowane do takiej walki o dystrybucję. Po dziesięcioleciach deficytowych gospodarek utraciły elastyczność finansową. Dotyczy to zwłaszcza tych krajów, które ze względu na swoją wielkość odgrywają kluczową rolę w obronie, takich jak Wielka Brytania, Francja czy Włochy. Żelazne prawo niedoboru gospodarczego może znaleźć tu odzwierciedlenie w rosnących stopach procentowych.
Ostatecznie tak wychwalany wysiłek zbrojeniowy może skończyć się typowo europejskim rozwiązaniem: kraje jakoś sobie radzą. Plan nie jest realizowany z najwyższą konsekwencją, a kreatywne księgowanie w finansach publicznych sprawia, że nie jest to zauważalne na pierwszy rzut oka.
Kraje NATO już stworzyły sobie wyjście awaryjne, jeśli chodzi o wydatki na obronę. W 2029 r. chcą wyjaśnić między innymi, czy zagrożenie będzie nadal obecne, tak jak jest teraz.
Z jednej strony jest to politycznie ostrożne, ponieważ nikt nie wie, jak rozwinie się sytuacja globalna. Z drugiej strony ta tymczasowa ocena zawiera już wymówkę: Och, zobaczmy.
nzz.ch