Chiny chcą zdobyć wpływy w Arktyce. Chodzi o ekonomię i geopolitykę


Kolos o długości 105 metrów i szerokości 70 metrów przebije się na północ przez fale Morza Norweskiego jesienią 2024 roku. Jego celem jest obszar na 71 stopniu szerokości geograficznej północnej na arktycznym Morzu Barentsa, około 100 kilometrów od wybrzeża Norwegii. Platforma wiertnicza „COSL Prospector” będzie tam poszukiwać ropy przez najbliższe kilka lat na zlecenie norweskiej firmy Var Energi.
NZZ.ch wymaga JavaScript do ważnych funkcji. Twoja przeglądarka lub blokada reklam obecnie to uniemożliwia.
Proszę zmienić ustawienia.
Njord Wegge, profesor Norweskiej Akademii Wojskowej, ma mieszane uczucia co do tej sytuacji. Chociaż „COSL Prospector”, zarejestrowany pod banderą Singapuru, jest własnością norweskiej firmy, mianowicie firmy COSL Drilling Europe z siedzibą w Stavanger, firma ta jest spółką zależną chińskiej spółki kontrolowanej przez państwo China Oilfield Services Limited (COSL) .
Jak powiedział Wegge kilka miesięcy temu w wywiadzie dla „The Barents Observer” , Norwegia nie jest zainteresowana tym, aby Chiny umacniały swoją pozycję w regionie Europy Północnej. A przecież to właśnie jest długoterminowy cel strategiczny Pekinu.
Norweskie służby bezpieczeństwa ostrzegają przed ChinamiWegge argumentował ze swojego stanowiska jako szef grupy badawczej ds. bezpieczeństwa i polityki wojskowej w Arktyce. Grupa zajmuje się również kwestiami gromadzenia informacji wywiadowczych i wojny hybrydowej. To, co martwi Wegge'a w sprawie COSL Prospector, to możliwość, że działania platformy wiertniczej mogą przeciekać informacje do Chin.
Mogłyby to być informacje, które pojawiają się przypadkowo, że tak powiem, ale mogą mieć wartość wykraczającą poza podstawową działalność poszukiwań ropy naftowej. Jednym z przykładów są szczegółowe dane z mapowania dna morskiego. Mogą mieć zarówno zastosowania cywilne, jak i wojskowe. A według Norweskiej Narodowej Służby Wywiadowczej (NIS) chińskie firmy za granicą są zachęcane do udostępniania takich informacji wyłącznie państwu.
Wegge ostrzega ponadto przed potencjalną zależnością Norwegii — lub Zachodu w ogóle — od chińskich technologii. Chiny, jak twierdzi, chcą ustanowić się jako globalne supermocarstwo, ale są totalitarnym mocarstwem z innym systemem wartości niż liberalne demokracje. Dlatego z norweskiej perspektywy należy zachować ostrożność. Słowa Wegge'a nawiązują do ostatnich rocznych raportów NIS na temat sytuacji bezpieczeństwa i zagrożeń.
Podczas gdy NIS nie postrzega Chin jako bezpośredniego zagrożenia militarnego, agencja wywiadowcza uważa, że Pekin dąży do rosnącej obecności politycznej, gospodarczej, a ostatecznie wojskowej w regionie Arktyki. Norweskie służby bezpieczeństwa mają zatem zastrzeżenia co do współpracy norweskich podmiotów przemysłu naftowego z dostawcami, którzy mają bezpośrednie powiązania z Chinami.
Dla firm energetycznych jednak kwestie rentowności ekonomicznej są ważniejsze niż takie obawy. COSL Drilling Europe jest uważany za opłacalnego partnera. Na przykład norweski potentat branży Equinor również chętnie korzysta z jego usług. Wydaje się to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że Equinor jest w dwóch trzecich własnością państwa norweskiego , którego służby wywiadowcze ostrzegają przed takimi powiązaniami biznesowymi z Chinami. Jednak państwo norweskie tradycyjnie powstrzymuje się od bezpośredniego wpływania na działalność firm, w których jest właścicielem kontrolnym.
Surowce, szlaki transportowe i roszczenie do globalnej potęgiPrzypadek COSL Drilling Europe ilustruje metody, których Pekin używa, aby zdobyć przyczółek w Arktyce. Ale dlaczego Chiny, kraj oddalony o setki kilometrów od północnego regionu polarnego, w ogóle interesują się tym obszarem?
Sieć China Stringer/Reuters
W przypadku Chin w grę wchodzą namacalne interesy gospodarcze. Surowce są już tam wydobywane, takie jak ropa naftowa i gaz ziemny z dużych złóż na syberyjskim wybrzeżu Arktyki, gdzie Chiny są również partnerem inwestycyjnym w projekcie Yamal LNG, na przykład . Zidentyfikowano lub podejrzewa się, że istnieją w Arktyce dalsze znaczne złoża kluczowych surowców i źródeł energii, a w Chinach zawsze jest na nie popyt.
Topnienie lodu z powodu zmian klimatycznych sprawia również, że zasoby te są bardziej dostępne niż wcześniej. Nie oznacza to jednak, że ich wydobycie jest dziecinnie proste.
Zmiany klimatyczne sprawiają również, że szlaki morskie Arktyki są żeglowne, przynajmniej sezonowo. Tworzy to krótsze szlaki transportowe między Azją Wschodnią a Europą, umożliwiając surowcom dotarcie do Chin, a chińskim towarom do rynków globalnych.
Chiny coraz częściej domagają się roli światowego lidera. Jako globalna potęga chcą być w stanie utrzymać obecność wszędzie, w tym w Arktyce. Od 2013 r. mają status obserwatora w Radzie Arktycznej, najważniejszym międzyrządowym forum dla państw arktycznych.
W 2018 r. Pekin opublikował również szczegółową strategię dla północnego regionu polarnego, którego rdzeniem był „Polarny Jedwabny Szlak”, i ogłosił się „państwem bliskim Arktyki”. To samookreślenie wywołało gniew Stanów Zjednoczonych, których ówczesny sekretarz stanu Mike Pompeo stwierdził w 2019 r., że istnieją tylko państwa arktyczne i niearktyczne.
Sieć China Stringer/Reuters
To stwierdzenie może być prawdziwe. A jednak pod jednym ważnym względem Chiny są teraz bardziej państwem „arktycznym” niż Stany Zjednoczone, mimo że Stany Zjednoczone są bezpośrednio częścią regionu przez Alaskę. Chiny obecnie eksploatują pięć lodołamaczy i pracują nad kolejnymi jednostkami, najwyraźniej w tym napędzanymi energią jądrową. Stany Zjednoczone z kolei mają tylko dwa działające lodołamacze. Jeden z nich służył już pięćdziesiąt lat i powinien zostać wycofany ze służby.
Jeśli chodzi o ustanowienie fizycznej obecności na arktycznym lodzie morskim i tym samym roszczenie sobie prawa do udziału w kształtowaniu regionu Bieguna Północnego jako areny politycznej dla interesów największych mocarstw, Pekin ma obecnie lepsze karty niż Waszyngton.
Badania odgrywają ważną rolęRosnąca pewność siebie Chińczyków jest również widoczna w obszarze, który na pierwszy rzut oka może wydawać się mało spektakularny, ale odgrywa ważną rolę w budowaniu obecności w Arktyce: nauka i badania. W lipcu 2004 r. Chiny otworzyły swoją pierwszą arktyczną stację badawczą na archipelagu Svalbard w Ny-Ålesund, gdzie kilka innych krajów również ma swoje zespoły. Tematy badań obejmują ekologię, obserwację pogody i klimatu, glacjologię i fizykę atmosfery.
Svalbard jest terytorium międzynarodowym pod norweską suwerennością i administracją. Na mocy Traktatu Svalbardzkiego, który wszedł w życie w 1925 r., obywatele państw sygnatariuszy traktatu — w tym Chin — mogą swobodnie osiedlać się i działać tam w określonych okolicznościach.
Ostatnio jednak dochodziło do częstych tarć z władzą administrującą, Norwegią. Spór o dwa posągi lwów zdobiące wejście do chińskiej stacji Yellow River wywołał poruszenie tej wiosny. Norweska spółka państwowa, która zarządza nieruchomościami w międzynarodowym kompleksie badawczym Ny-Ålesund, chce usunięcia posągów, ponieważ są one sprzeczne z ogólnie przyjętą praktyką powstrzymywania się od symboli politycznych w kompleksie badawczym. Dotyczy to wszystkich krajów, które prowadzą tam stacje badawcze.
To ukrywa głębszy konflikt. Norweskie wytyczne dotyczące działań w Ny-Ålesund stanowią, że badania powinny być ograniczone do nauk przyrodniczych. Chiny i inni krytykują to jako przekroczenie kompetencji przyznanych Norwegii przez Traktat Svalbardzki. Chcą pracować szerzej – na przykład nad kwestiami konstytucyjnymi, a tym samym potencjalnie nad interpretacją traktatu i rolą Norwegii.
To, jak traktat powinien być czytany i interpretowany sto lat po jego zawarciu, jest dziś kwestią politycznie wrażliwą. Zainteresowanie głównych aktorów geopolitycznych uzyskaniem większego wpływu w Arktyce znacznie wzrosło w ciągu ostatnich dwóch dekad. I nie ma wiążących międzynarodowych ram regulacyjnych dla całego regionu Bieguna Północnego.
Wycofanie się USA mogłoby pomóc ChinomNie tylko obecność badawcza na Svalbardzie ma wyraźnie polityczny wymiar dla Chin, ale także badania klimatu Arktyki w ogóle. Z powodu zakłócenia wymiany naukowej między Rosją a Zachodem w wyniku wojny na Ukrainie, międzynarodowa społeczność badawcza już nie ma danych z około połowy regionu Arktyki.
Za rządów Trumpa amerykańskie badania Arktyki są również zagrożone redukcją. To jeszcze bardziej utrudniłoby globalną wymianę danych.
Chiny z radością wypełniłyby taką lukę, zgodnie z międzynarodowymi kręgami badawczymi . Powszechnie wiadomo, że nauka jest ważnym narzędziem dla Pekinu, aby legalnie ustanowić się w regionie Bieguna Północnego, zyskać wpływy i zbudować prestiż jako odpowiedzialny „obywatel świata”.
Podczas gdy Trump głośno próbuje „przejąć” Grenlandię jedną ręką, aby przeciwstawić się „ekspansji arktycznej” Chin, drugą ręką otwiera szeroko drzwi dla Pekinu.
Rudolf Hermann był północnoeuropejskim korespondentem NZZ od 2015 do 2023 roku. Wraz z Andreasem Doepfnerem jest autorem książki „From the Ice Desert to the Arena of the Great Powers: The Geopolitical Consequences of Climate Change in the Arctic”, opublikowanej przez NZZ Libro / Schwabe-Verlag w październiku 2024 roku. Doepfner był północnoeuropejskim korespondentem i redaktorem NZZ od 1982 do 2000 roku.
nzz.ch